HFM

Harman/Kardon HK 980

57-69 12 2009 HarmanKardonHK980 01Oprócz procesorów i amplitunerów AV Harman nadal oferuje bogatą gamę urządzeń stereo. Można z nich zbudować tradycyjny system, służący wyłącznie do słuchania muzyki.

Warto się zastanowić, czy użycie słowa „nadal” jest na miejscu. Po pierwsze, urządzenia z katalogu amerykańskiego giganta są świeżymi modelami.

Po drugie, koncerny dbające o klienta wymagającego więcej niż „żeru dla skner” coraz większą wagę przywiązują do, zdawałoby się, zapomnianego standardu. W krajach Europy Zachodniej powoli zauważa się, że pięć głośników w reprezentacyjnym pokoju to graciarnia, w dodatku nie zawsze gwarantująca sensowny efekt. Dlatego rośnie popularność systemów 2.1 (we Francji to już poważny segment rynku), stanowiących rozwinięcie klasycznego stereo. Wiele osób daruje sobie jedynkę po kropce i tak wracamy do źródeł.
Tradycjonalistom Harman proponuje miniwieżę, niedrogi odtwarzacz CD, dwa amplitunery stereo i dwa wzmacniacze. Pierwszy, HK 990, kosztuje blisko 7000 zł i oferuje mnóstwo audiofilskich atrakcji, jak przedwzmacniacze phono MM i MC oraz gniazda XLR. HK 980 jest trzykrotnie tańszy, ale zachowuje większość funkcji flagowca.

Budowa
Wygląd to oczywiście kwestia gustu. Amerykanie stawiają na nowoczesność, z odrobiną wizjonerskiego szaleństwa. Jednolita płyta czołowa kryje wyświetlacz, pokazujący poziom głośności i wybrane źródło. Uwagę zwraca włącznik sieciowy z jaskrawą półokrągłą diodą na lewym skraju frontu oraz – przede wszystkim – gałka wzmocnienia. Oświetlony wewnątrz pierścień pełni głównie funkcję ozdobną, choć w ciemności pokaże drogę do sprzętu nawet kretowi.

57-69 12 2009 HarmanKardonHK980 02     57-69 12 2009 HarmanKardonHK980 04

Wyposażenie jest bogate i pod tym względem wzmacniacz nie znajduje równie wszechstronnego konkurenta, może oprócz Yamahy. Do dyspozycji mamy regulację barwy, balans oraz funkcję „source direct”, pozwalającą ominąć wspomniane dodatki. Pod świecącym pokrętłem znalazło się gniazdo słuchawkowe typu duży jack, o którym wielu producentów zapomina (w skład grupy Harmana wchodzi m.in. AKG – uznany producent słuchawek). Jeżeli chodzi o gniazda, mamy wszystko, co potrzebne: 5 wejść liniowych, dwie pętle magnetofonowe, wejście gramofonu z wkładką MM, z uziemieniem, a także wyjście pre out do dodatkowej końcówki mocy. Dla kolumn przewidziano dwie pary porządnych złoconych zacisków. Zalano je plastikiem,aby zapobiec przypadkowemu zwarciu końcówek.
Po zdjęciu górnej pokrywy Harman prezentuje się jeszcze ciekawiej. Oczom ukazuje się logiczna konstrukcja, w dodatku zrealizowana podobnie do droższej, wyspecjalizowanej konkurencji. W centrum tkwi potężny transformator E-I, zapewniający urządzeniu dużą rezerwę prądu. Za nim mamy przedwzmacniacz. Końcówki mocy przykręcono do dwóch pionowych radiatorów. Bazują na dwóch parach tranzystorów, a każda dysponuje magazynem prądu w postaci pary kondensatorów o łącznej pojemności 24000 μF.

57-69 12 2009 HarmanKardonHK980 05     57-69 12 2009 HarmanKardonHK980 03

Wrażenia odsłuchowe
W nagraniach Madonny, Prince’a, Stinga oraz innych dobrze zrealizowanych produkcjach pop Harman przypadł mi do gustu. Grał ciepło i miękko. Ze spokojem, który nareszcie pozwolił się zrelaksować przy muzyce, jaką pochłania tak zwana „większość konsumentów”. Dźwięk niby nie porywał, ale był wyważony i zestrojony bez fajerwerków. Nie czuło się przymusu wyhodowania z niedrogiego wzmacniacza wyczynowca, mającego w pierwszej chwili oszołomić i ogłuszyć. To z pozoru niezbyt przekonująca rekomendacja, ale uważam, że tani sprzęt powinien przede wszystkim dawać się słuchać. A Harman niezobowiązująco towarzyszył mi przez kilka godzin, nie wywołując zmęczenia. Owszem, góra była lekko wyeksponowana i sycząca, ale nie wywoływała sprzeciwu. Trzeba pamiętać, że HK 980 nie kosztuje 8000 zł i nie pora jeszcze na zachwyty.
Dynamikę można określić jako więcej niż przyzwoitą. Nie jest to poziom Cambridge Audio, ale trudno mi sobie wyobrazić, by ktoś narzekał. Zwłaszcza jeżeli porówna urządzenie z konkurencją w zbliżonej cenie. Podobnie bas – jest mocny, solidny, a jednocześnie nieprzesadzony, jak u Vincenta. A propos tego ostatniego – Harman ma także odrobinę lepiej zarysowaną scenę. W głosie Stinga można się doszukać osuszenia i wyeksponowania syczących głosek, ale reszta instrumentalnego tła dopełnia obraz i nadaje mu relaksujący, miękki charakter. Można to uznać za udany kompromis. Tym bardziej, że równie przyjemnie słucha się symfoniki. Harman pokazuje tu duże możliwości dynamiczne i czuć, że rezerwa prądowa wystarczy do oddania wysokich poziomów głośności bez zniekształceń i zabarwień. Pomaga temu rozsądna, czyli w miarę płaska, charakterystyka pasma. Instrumenty brzmią przekonująco, choć przydałaby się trochę lepsza przejrzystość. Warto też zauważyć, że wielka orkiestra naprawdę ma spore rozmiary i nie jest zduszona pomiędzy głośnikami. Tutaj byłem pozytywnie zaskoczony.
Kolej na małe składy jazzowe. Znowu miałem przykład dobrego wyważenia proporcji. Nagrań słuchało się bez wielkiego zauroczenia, ale nie za bardzo było się do czego przyczepić. Jeżeli przeczytacie podobny akapit w innych testach, uznajcie to za komplement. Instrumenty perkusyjne brzmiały naprawdę nośnie i wyraźnie, bez tego lekko denerwującego osuszenia, które zaobserwowałem w głosie Stinga. Góra była wprawdzie uprzywilejowana, ale równoważył to czytelny i sprężysty bas. Może trochę brakowało przestrzeni, ale nie na tyle, by nie postawić w tabelce zasłużonej czwórki.
Dynamika? Naprawdę niezła! Na koniec fortepian i „Grand Piano”. Wyrównane i nośne brzmienie z dobrze zaakcentowanym pogłosem. Gdyby tak jeszcze dodać trochę alikwotów w górze, byłaby pełnia szczęścia.

Reklama

Konkluzja
Udany wzmacniacz za uczciwe pieniądze. Wzornictwo jak dla mnie może zbyt odważne, ale to już kwestia drugorzędna, a raczej skrajnie subiektywna.

57-69 12 2009 HarmanKardonHK980 T

Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 12/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF