Fink w trasie – muzyka prosto z serca

6869042015 02„Nie jesteśmy artystami rozrywkowymi – twierdzi brytyjski muzyk Fin Greenall, znany szerzej jako Fink. – Ludzie nie przychodzà na nasze koncerty dla zabawy, ale żeby posłuchać piosenek.”


W Polsce Fink musiał zapewne zrewidować swoje domysły na temat przyczyn, dla których fani spieszą na jego koncerty. Atmo-sfera w łódzkiej Scenografii, gdzie grał niedawno ze swoim zespołem, była bowiem żywiołowa. Niewielki klub prawie pękał w szwach. Fink ma u nas liczne grono wielbicieli, dlatego chętnie w Polsce występuje. A skoro w listopadzie zaliczył Warszawę, tym razem wybrał Kraków, Łódź, Gdańsk i Poznań.

Trio z pomocnikiem i Dare
Fink to nie tylko pseudonim piosenkarza, ale też nazwa grupy, z którą Greenall nagrywa płyty i koncertuje. Skromny skład liczy zaledwie trzy osoby. Oprócz lidera zespół tworzą Tim Thornton (perkusja, gitara) i Guy Whittaker (bas). W Polsce dołączył do nich gitarzysta Chris Nicholls.
Choć w dyskografii Finka znajduje się album z udziałem orkiestry symfonicznej („Live in Concert” z 2013 roku), nagrania zespołu na ogół są kameralne – słyszymy w nich głównie akustyczne brzmienia, z gitarą klasyczną na pierwszym planie. Skład grupy nie zmienił się od płyty „Biscuits For Beakfast”, która ją ukształtowała. Ta muzyka brzmi trochę tak, jakby automat perkusyjny zastąpić akustyczną gitarą, zwolnić tempo i dodać wokal.
Tegoroczna trasa koncertowa Finka odbyła się z gościnnym udziałem pianisty i piosenkarza, Douglasa Dare’a. Właśnie jego półgodzinny recital rozpoczął łódzki koncert. Po nim na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru.

6869042015 11



Elektryzujące rytmy
Publiczność zgotowała zespołowi gorące powitanie. Kiedy po otwierającym program utworze „Pilgrim” rozległy się gromkie brawa, Fink, jakby zaskoczony reakcją fanów, uśmiechnął się i ze spokojem stwierdził: „Mam jeszcze godzinę, żebyście zmienili zdanie”. Wtedy uderzył w „Warm Shadow”, piosenkę z albumu „Perfect Darkness”. Publiczność oszalała. Rozkołysana muzyka wciągała jak magnes. Piosenkarz czarował obyciem ze sceną i wykonawczym talentem. Towarzyszący mu instrumentaliści nie pozostawali w tyle. Greenall nie jest wybitnym wokalistą, ale dysponuje łatwo rozpoznawalnym głosem, który idealnie pasuje do prezentowanego stylu. Jego silną bronią są elektryzujące kompozycje i udane teksty, czasami utrzymane w minorowym nastroju. Równie sprawnie, co należy podkreślić, posługuje się też gitarą akustyczną. Potrafi z „klasyka” wydobyć transowy, hipnotyczny rytm, z którego znane są jego nagrania.

6869042015 11



Trudno zagrać wszystko
Z każdą minutą spektakl się rozkręcał. Zgromadzeni przed sceną fani śpiewali razem z Finkiem. Przeważał znany repertuar, choć trzeba przyznać, że kameralne utwory uległy zaostrzeniu. Chwilami pojawiały się w nich nawet grunge’owe klimaty. Fink ograniczył się do materiału z czterech albumów. Usłyszeliśmy po pięć piosenek z „Hard Believer” (nie mogło być inaczej, skoro trasa promuje ten album) i „Perfect Darkness” oraz po jednej z „Sort of Revolution” (utwór tytułowy) i „Distance and Time” („This is the Thing”, na bis). Zabrakło kilku innych, wcale nie gorszych kompozycji. Zwłaszcza z „Biscuits For Breakfast”. Ale najwyraźniej taki był plan. Zresztą, w czasie jednego koncertu nie można zagrać wszystkiego.

6869042015 11



Początki
W rodzinnym domu Greenalla muzyka była stałym gościem. Jego ojciec grywał na gitarze firmy Martin. Fink wspomina, że instrument ten był w domu jedyną rzeczą, której nie wolno mu było dotykać. Być może właśnie ta niezaspokojona pokusa sprawiła, że kiedy tylko dorósł, zaczął sam grać na gitarze.
W świecie muzyki debiutował jako DJ. W 1997 roku, pod szyldem wytwórni N-Tone (związanej z Ninja Tune), wydał płytę „Fink Funk”. Zajmował się wtedy głównie muzyką elektroniczną. Równocześnie produkował nagrania innych wykonawców. Uczestniczył nawet w sesjach młodziutkiej, zaledwie 17-letniej, Amy Winehouse. Później skomponował z nią utwór „Half Time”, który ukazał się na jej pośmiertnej składance „Lioness: Hidden Treasures”.

6869042015 11



Sesja z Johnem Legendem
O tym, że Fink szybko zdobył uznanie gwiazd, może świadczyć nie tylko współpraca z Winehouse, ale także wspólna sesja z Johnem Legendem. Kiedy został na nią zaproszony, nie wiedział, jak bardzo popularny stał się ten artysta w USA. W czasie przerwy w nagraniach zaproponował Legendowi kawę w barze naprzeciwko studia. Amerykański muzyk zrobił wówczas zdziwioną minę, ale nie odmówił. Kiedy wyszli na ulicę, na widok Legenda przechodnie wpadli w szał. Zaczęli go sobie pokazywać palcami i prosić o autografy. Wtedy Fink zrozumiał, dlaczego John z oporami zgodził się na spacer do kafejki.

6869042015 11


Niewiele później Legend zagrał na inauguracji prezydentury Baracka Obamy, co ostatecznie uświadomiło Finkowi, z jak sławnym artystą przyszło mu nagrywać. W czasie ich wspólnej sesji powstał m.in. słynny utwór „Move”, który trafił na ścieżkę dźwiękową filmu „Zniewolony”, nagrodzonego aż trzema Oscarami.
Fink współpracował także z wieloma innymi artystami. Pisał z nimi utwory; produkował nagrania. Wśród nich znaleźli się m.in. gitarzysta Martin Taylor, raper Stephen Paul Manderson (znany jako Professor Green) i hiszpańska piosenkarka Ximena Sarinana.

6869042015 11



Fink w serialach
Nagrania Finka wykorzystywano również w licznych serialach. Przeważnie były to utwory z jego albumów, ale czasem proszono go, aby napisał coś specjalnie dla konkretnego tytułu. Artysta wstydzi się trochę takiej twórczości. Twierdzi, że dla telewizji trzeba wciąż pisać to samo: „Przebrnąłeś przez trudne czasy. Teraz jest lepiej” – charakteryzuje niezbędne treści. – Dom, odkupienie, nadzieja. Ciężkie chwile, ale jakoś leci”. Zdaniem Finka telewizja potrzebuje tego bez liku. „Kiedy ludzie szukają piosenki do programu TV, to zawsze chcą tego samego. I to 20 razy.” Twórczość Finka najwyraźniej się na szklanym ekranie sprawdza, bo słychać ją w kilkunastu serialowych produkcjach.
Czy wybierając tematy piosenek Fink kieruje się sercem czy rozumem? „Muzyka płynie z serca – odpowiada. – Głowa tylko pomaga wszystko uporządkować.”

6869042015 11



Bisy, autografy i w drogę
Najnowsza płyta, „Hard Believer”, już się przyjęła. Publiczność w Scenografii świetnie znała pochodzące z niej piosenki. Przed wykonaniem kompozycji „Shakespeare” Fink podkreślił, że gra ten utwór zawsze na tej samej gitarze. „To właśnie ta, którą tylko oglądałem jako nastolatek, a której nie mogłem dotknąć” – wyjaśnił.

6869042015 11



Fani nie puścili szybko muzyków ze sceny. Po bisie Greenall rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Nie wydawał się zmęczony, mimo że miał za sobą koncert w Krakowie i czekała go droga do Gdańska. „Rockandrollowe życie jest takie, jak można sobie wyobrazić – stwierdził. – Czasami już nie chcesz być w autobusie. Tęsknisz za własną łazienką.”
Do podróży zdążył się jednak przyzwyczaić. W marcu odwiedził Niemcy, Francję, Holandię i Hiszpanię. Teraz jedzie dalej. Ale lubi też czasem odpocząć. Zapomnieć o scenach, hotelach i kilometrach. Jak jest wtedy?
„Kiedy wracasz do domu – wyznaje – dziwisz się, że łóżko się nie rusza.”
Ot, życie popularnego artysty!

6869042015 11



Albumy studyjne Finka:
Fresh Produce (2000)
Biscuits for Breakfast (2006)
Distance and Time (2007)
Sort of Revolution (2009)
Perfect Darkness (2011)
Hard Believer (2014)

6869042015 11

Grzegorz Walenda
Źródło: HFM 04/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF