HFM

artykulylista3

 

Norma Revo IPA-140

5257042016 009
Geneza firmy Norma jest, jak na standardy świata hi-fi… niestandardowa. Nie było garażu, właściciel nie rozrywał szat z powodu niemożliwości dogodzenia swoim uszom wzmacniaczem o „wystarczającej jakości”. Zero magii i tylko mędrca szkiełko i oko.

Historia producenta z Cremony przypomina okołoprofesjonalne przygody ATC czy Harbetha. Z tą różnicą, że właściciel, czyli Opal Electronics, nie miał nic wspólnego ze sprzętem grającym. Zajmował się produkcją urządzeń pomiarowych. Na samym początku możemy więc oczekiwać, że do hi-fi podszedł od strony technicznej, bez obciążeń stereotypami funkcjonującymi w high-endzie. Takie korzenie to obietnica, że będziemy mieli do czynienia z układem dopracowanym technicznie. Mocną stroną Normy jest zaplecze, wiedza i doświadczenie załogi.

 

 


 




Norma wystartowała w roku 1987. Na samym początku jedynym jej produktem był wzmacniacz zintegrowany. Nie odniósł wielkiego sukcesu, ale spodobał się inżynierom Opala, który w 1991 przejął markę, zapewniając finansowanie i zaplecze badawczo-rozwojowe. Mimo to, na pierwsze owoce współpracy trzeba było czekać aż siedem lat. Tyle zajęło udoskonalanie projektu i opracowanie finalnej wersji opartych na nim urządzeń.
Pierwsze egzemplarze ujrzały światło dzienne w 1997 roku na wystawie w Mediolanie i pozostały w produkcji przez kilka następnych lat, aż do premiery serii IPA. Obecna linia Revo jest udoskonaleniem IP-y, ale tak naprawdę na przestrzeni dwóch dekad szlifowano ten sam projekt.
Testowana IPA-140 nie jest jedynym produktem Włochów. Obecna oferta obejmuje przedwzmacniacz, końcówkę mocy (150 W), monobloki (160 W), dwa wzmacniacze zintegrowane – opisywany i o połowę słabszy (70 W) Revo IPA-70, DAC w „pełnowymiarowej” wersji i mniejszy (modułowy), występujący w trzech mutacjach, które mogą zawierać także przedwzmacniacz słuchawkowy.

5257042016 001Jedyna ekstrawagancja,
a jednocześnie esencja klasyki.


W kwestii źródeł cyfrowych inżynierowie z miasta włoskich mistrzów lutnictwa są tradycjonalistami. Owszem, ich przetworniki oferują najnowsze rozwiązania techniczne i możliwości, ale centralnym punktem pozostaje odtwarzacz CD. Ten też ma dwie postacie: standardową oraz z rozbudowanym konwerterem, obsługującym wszystkie potrzebne rozdzielczości. Nic nie wskazuje na to, żeby Włosi zamierzali dorzucać do cennika kolumny. Firma pozostaje przy tym, na czym się zna najlepiej, czyli elektronice.

Budowa
Techniczne podejście zawsze budzi obawy o funkcjonalność i urodę urządzeń. Tymczasem, w moim odczuciu, Norma jest wzmacniaczem idealnym w obu tych kategoriach. Bo o jakich utrudnieniach w obsłudze można mówić, skoro dysponujemy tylko gałką regulacji głośności i jednym przyciskiem do zmiany źródła sygnału? W dodatku to nie gałka, a wielka gała, pięknie błyszcząca w centrum płyty czołowej. Przycisk selektora połączono wprawdzie z przełącznikiem standby, ale obie funkcje z sobą nie kolidują, a pracę wybranego źródła sygnalizuje błękitna dioda w płaskim wycięciu obok. Ot, i cała filozofia użytkowania Revo.

5257042016 001Radiatory
dyskretnie
schowane.


Natomiast wzornictwo? Jest oczywiście kwestią gustu, ale dla mnie to kwintesencja piękna hi-fi w klasycznym wydaniu. Surową prostotę połączono z solidnym, wręcz luksusowym wykonaniem. Jest w tym projekcie symetria, skromność i elegancja, a cała ekstrawagancja to kontrast błyszczącego pokrętła z matowym frontem. Wygląda to przepięknie, podobnie jak frez wokół potencjometru. Dawno nie widziałem urządzenia skrojonego z takim smakiem. Tyle z rzutu okiem en face. Z góry i pod kątem będzie jeszcze ciekawiej. Płyty górna i dolna mają identyczny kształt: są zaokrąglone i zwężają się do tyłu. Wystają wyraźnie poza ścianki boczne, bo ma to na celu schowanie czarnych radiatorów. Ale właśnie to ich wycofanie sprawia, że zamiast być szpecącym dodatkiem, stają się częścią projektu plastyka. Powiem krótko: jeżeli tę formę zaprojektował inżynier, to niech się grafik od niego uczy.
Jedynym słabym punktem jest pilot. Prosty, wygodny – to atuty. Niestety, plastikowy, a w tym segmencie cenowym można oczekiwać więcej. Owszem, jest opcjonalny, aluminiowy za ponad 1500 zł, z tym, że naćkano na nim tyle przycisków, że faktycznie połapie się w tym ktoś z technicznym zacięciem.

5257042016 001Prosty
plastikowy pilot.



Norma jest przystosowana do rozbudowy. Tzw. „golas” kosztuje 23990 zł. To pełnowartościowy liniowy wzmacniacz stereo. A co z winylem? Nie można było w tej cenie dołożyć płytki phono? Ano, można, tyle że w podobnych sytuacjach dostajemy zwykle uproszczony układ i audiofile, którzy traktują gramofon jak kwintesencję słuchania muzyki i tak wybierają oddzielny phono stage. Zwłaszcza jeżeli „szlifierka” pochodzi z górnej półki. Norma proponuje moduł za 1690 zł i jeżeli przyjrzymy mu się bliżej, to uznamy go za okazję. Preamp rozdzielono na dwie płytki drukowane. To układ dorównujący droższym osobnym urządzeniom. Prawdziwe dual mono, zbudowane z najlepszych komponentów, w dodatku przystosowane zarówno do wkładek MM, jak i MC. Tę konstrukcję odzwierciedla układ gniazd – są wyraźnie rozdzielone, ponieważ płytki obu kanałów zamontowano po bokach wzmacniacza.
Dopasowanie parametrów do wkładki nie jest proste – trzeba rozkręcić obudowę i ustawić mikroprzełączniki w odpowiednich położeniach. Jeżeli decydujemy się na konkretny model, konfiguracji wzmacniacza możemy sobie zażyczyć przy zakupie.
Podobnie z przetwornikiem. Coraz częściej ląduje on we wzmacniaczach zintegrowanych jako dobrodziejstwo inwentarza. Sytuacja jest jednak analogiczna: zwykle to tani układ na kilku scalakach. Włosi znów poważnie podeszli do tematu i dopracowali wejście USB. Moduł kosztuje 2490 zł. Na marginesie można dodać, że podobne rozszerzenia są dostępne do przedwzmacniacza Revo SC 2-LN.

5257042016 001Zasilanie:
dwa toroidy
i 12 kondensatorów
(większość pod płytką).



Wejścia to cztery RCA dla trzech źródeł liniowych i gramofonu (albo czterech liniowych, bez phono). Są złocone, solidne i szeroko rozstawione. Jest też jeden XLR i pojedynczy zestaw terminali głośnikowych zalanych plastikiem (zabezpieczenie przeciwko przypadkowemu zwarciu). Gniazdo zasilania jest trzypinowe. Główny włącznik również umieszczono z tyłu. Jest jeszcze USB dla źródeł komputerowych i zacisk uziemienia dla gramofonu i przewodów sygnałowych phono, wyposażonych w odpowiednie wyprowadzenie.
Sygnałowe wejście nr 2 można zmienić na wyjście z przedwzmacniacza i podłączyć zewnętrzną końcówkę mocy albo aktywny subwoofer. Kolejne też da się przystosować do podobnego celu, a w każdym z tych wypadków zmiana konfiguracji znów wymaga rozkręcenia wzmacniacza i gmerania w mikroprzełącznikach. To faktycznie musiał wymyślić inżynier, bo nikt inny by tak nie kombinował. Oczywiście, argument, że umieszczenie ich na tylnej ściance wymagałoby dodatkowych kabelków, zmiany architektury płytek, a w efekcie wydłużenia drogi sygnału, jest zrozumiały. Ale czy koniecznie musiały być to przełączniki? Przecież można było dać dwa dodatkowe wyjścia „pre-out”. W końcu sporo osób podłącza system stereo do wizji i ma lepsze kino domowe niż z kłopotliwego 5.1. W takim przypadku subwoofer może być pożądanym gościem. No i wejść trochę szkoda, bo nie ma ich znów aż tak wiele.

5257042016 001Końcówka mocy.



A może... chodziło o to, żeby użytkownik właśnie zajrzał do środka? Bo tam naprawdę widać całe to „inżynierskie” podejście.
Integra Normy wygląda jak znacznie droższe wzmacniacze marek, które wywołują u audiofilów przyspieszone bicie serca. Widok jest doprawdy imponujący.
Pierwsze wrażenie to porządek i symetria. Są wynikiem zastosowania pełnego układu dual mono. Oznacza to, że nie tylko każdy kanał jest prowadzony oddzielnie, ale też ma odrębne zasilanie. Blisko frontu widać dwa spore transformatory toroidalne, odpowiedzialne za blisko połowę masy urządzenia. Pomiędzy nimi stoją cztery pomarańczowe kondensatory elektrolityczne. A to nie cała bateria, bo zasilacz zamontowano na płytce drukowanej, przytwierdzonej do spodu obudowy. Reszty nie widać, ponieważ architektura jest piętrowa. Pod spodem kryją się pozostałe z dwunastu elektrolitów; razem mają pojemność 72000 μF.
 


Zasilacz jest odseparowany od reszty elektroniki metalowymi grodziami. Układy wejściowe także zmontowano piętrowo. Nad nimi dodaje się moduły phono i DAC-a. Niestety, nie da się zidentyfikować większości elementów, ponieważ oznaczenia zostały starte. Bez sensu, bo w obecnych czasach mało kto „podrabia” markowe hi-fi. Klienci kupują drogie urządzenia albo z pasji i faktycznego poszukiwania jakości, albo ze snobizmu. W obu przypadkach kombinowanie z „fałszywkami” mija się z celem. „Otoczkę tajemniczości” należy więc potraktować jako zabieg marketingowy. Nie zmienia to jednak wartości konstrukcji, a jedynie ją podkreśla.
Końcówki mocy zrealizowano na radiatorach i ulokowano po bokach. Oparto je na trzech parach tranzystorów MOSFET IRF230/IRFP9420. Na biegu jałowym kaloryfery zbytnio się nie nagrzewają, ale wzmacniacz pobiera z sieci sporo, bo ponad 50 W.
Na koniec parametry. Nie można inaczej, skoro Opal wyspecjalizował się w budowie urządzeń do ich mierzenia. Na początek narastanie sygnału na wyjściu: 175 V/μs. Pasmo przenoszenia: od zera do 1,8 MHz. Dobrze, że wyjścia głośnikowe nie zaczynają świecić podczerwienią. Moc: 140 W przy 8 omach. Przy spadku impedancji o połowę podwaja się co do wata.

5257042016 001Moduł phono obsługuje MM i MC. Parametry ustawiamy
mikroprzełącznikami.



Konfiguracja
Norma jest wzmacniaczem wydajnym i uniwersalnym. Złożenie systemu nie powinno przysparzać trudności. W teście pracowała ze źródłem Gamuta i dwiema parami kolumn: Audio Physikami Tempo VI i Grahamami LS 5/8. Całość została okablowana przewodami Albedo Monolith Reference, a prąd czyścił szczytowy komplet Ansae, złożony z pionowej listwy Power Tower i trzech sieciówek Supreme.

Wrażenia odsłuchowe
Spotkanie z Normą rozpocząłem od czteropłytowego albumu „Tutu Revisited” Marcusa Millera. Przyznam, że spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Włoszczyzna i nazewnictwo nawiązujące do bel canto zrodziły oczekiwanie dźwięku ocieplonego, „ulampowionego” i zaokrąglonego. Tymczasem nastąpiło coś biegunowo odmiennego. Z każdą minutą słuchania nabierałem szacunku do inżynierów z Cremony, bo udało im się stworzyć coś wyjątkowego. Jestem spokojny o to, że przynajmniej połowa audiofilów po kilkuminutowym kontakcie z IPą-140 zachowa się jak Polak z dowcipu rysunkowego. Na szczycie wysokiej góry stoi klasyczny skład: Polak, Rosjanin i Niemiec. Patrzą w dal i z ust wyrywa im się: „priekrasno”, „wunderbar” i „ja pier…”. Normę powinno się opisać „po naszemu”. Bo tak mocne granie da się skwitować tylko mocnym słowem.

5257042016 001Układ gniazd odzwierciedla
na zewnątrz topologię dual mono.


Na pierwszy plan wysuwa się dynamika. I nie chodzi, bynajmniej, o głośne granie, chociaż i z nim wzmacniacz nie ma problemów. Sedno sprawy tkwi w tempie, energii i pulsie. Te odkrywamy w zakresie mikrosygnałów, zwykle wsłuchując się w ścieżki, koncentrując na zdarzeniach i planach. Tutaj jest inaczej. Przy pierwszej okazji dostajemy „plombę”, po której lekko zaczyna się kręcić w głowie, a potem pozostajemy już pod wrażeniem gwałtowności, bezceremonialności i, najlepiej rzecz ujmując, dzikiej siły drapieżnika. Linia melodyczna gitary basowej to seria punktowych eksplozji, podobnie stopa perkusyjna i bębny. Trudno nawet mówić o tempie narastania sygnału. Dostajemy w ułamek milisekundy 100 %, a głośniki mają za tym nadążyć. Na Grahamach był to wręcz spektakl energii i pomimo wielkości membran można było poczuć kaloryczne fale masujące brzuch. Nie sądzę, abyście byli przyzwyczajeni do takiego tempa. Sam spotykałem je w wybranych, dzielonych amplifikacjach o zdecydowanie wyższej mocy. Żaden zakres pasma nie jest spowolniony, rozleniwiony czy rozmiękczony. Brzmienie jest sprężyste i daje poczucie, że to zaledwie ułamek możliwości wzmacniacza i jak zaraz gruchnie, to będziemy zbierać zęby z podłogi.


5257042016 001Gniazda numer 2
mogą być wyjściem z preampu.


Muzyka jest odwzorowana z aptekarską dokładnością. Przejawia się w rysunku przestrzeni, układaniu planów i przejrzystości. Norma nie jest mistrzem świata w budowaniu głębi. Obszerniejszą scenę pokażą lampy i niektóre tranzystory w podobnej cenie. Za to pod względem precyzji lokalizacji to już dobre narzędzie do studia. Zamykając oczy, jesteśmy w stanie dokładnie wskazać, gdzie stoi saksofonista, a w którym miejscu perkusista postawił każdy bębenek. W chórkach słyszymy każdego muzyka z osobna; podobnie w sekcji dętej bandu. Pogłos jest dozowany oszczędnie, ale zastanawiam się, czy aby nie jest tak, że inne wzmacniacze luzują kontrolę nad wybrzmieniami i stąd pojawia się „ogon”, odbierany jako lot alikwotów do nieba. Norma zachowuje się jak lupa, chociaż to niezbyt trafne porównanie, bo niczego nie powiększa. Spektakularna dynamika i tempo nie muszą się wiązać z podkręceniem basu czy powiększeniem instrumentów. Gdyby tak miało być, obawiam się, że dźwięk IP-y stałby się przytłaczający. A tak jest po prostu prawdziwy. Również w aspekcie barwy.


Wbrew pozorom, dla wielu osób nie będzie to dobra wiadomość. W muzyce wokalnej lubimy przecież ocieplenie, powiększenie pierwszego planu, koncentrację na średnicy pasma, bo wtedy mamy wrażenie „koncertu w domu”, kiedy to muzycy wychodzą przed głośniki i inne tam bla-bla. Norma przekazuje materiał ze studia w sposób beznamiętny, trochę niczym księgowy. Wszystkie cyferki mają się zgadzać. Takie „kupieckie” podejście owocuje jednak dłuższą przyjaźnią, bo słuchanie nie męczy, za to rozumiemy każde słowo. Jeżeli balans tonalny gdzieś się nieznacznie odchyli, to raczej w stronę chłodnego obiektywizmu niż romantycznego ciepła. To w dużych składach instrumentalnych, również symfonicznych, daje wrażenie spokoju, siły, ale bez napinania się.
Co ciekawe, zarówno dynamika, jak i precyzja są odczuwalne przy bardzo małej, można powiedzieć: późnowieczornej głośności. Punkt otwarcia jest chyba tak nisko, jak to tylko możliwe.

5257042016 001Prawdziwe dual mono.



Bas, przez swoje tempo, jest spektakularny. Opisywanie średnicy i wysokich tonów mija się z celem, bo znów słyszymy precyzję i szczegółowość. Wiele zależy od nagrania, bo perkusjonalia mogą być zarówno męczące i hałasujące, jak i aksamitne. Wzmacniacz jest obiektywny i nie faworyzuje żadnej z prezentacji. Zachowuje się w pewnym sensie jak maszyna. Zauważcie jednak, że kiedy w szufladzie odtwarzacza wyląduje naprawdę dobra realizacja, Norma jej nie zmieni. Najlepszy przykład to „3121” Prince’a. Jeżeli ten album brzmi na waszym systemie źle, to znaczy, że ze sprzętem coś jest nie w porządku, bo dźwiękowcy odwalili tam doskonałą robotę. Na Normie wszystkie piosenki brzmią świetnie. Nasunęło mi się nawet porównanie z Ypsilonem – to podobna estetyka. Grecki wzmacniacz był jeszcze dokładniejszy (choć i trzykrotnie droższy), ale tutaj dynamika sprawia, że czasem oczy robią się wielkie jak srebrne jednodolarówki. Podobnie z przejrzystością. Odniosłem nawet wrażenie, że Tempo VI pracują na granicy możliwości.

5257042016 001Transformatory ukryte
za ekranującą przegrodą.


W fortepianie z „Obrazków z wystawy” Musorgskiego w wykonaniu Pogorelicha wspomniany brak emocji dodawanych przez wzmacniacz może się okazać… brakiem przeszkody w oddaniu tych, które zapisano na płycie. Realizm brzmienia, skala dynamiki (to wiadomo) i precyzja zbliżają do prawdy. A przy słuchaniu w naturalnej głośności dostajemy pełną skalę potęgi instrumentu. To czasem nawet kłopotliwe, bo od ppp do fff jest taka odległość, że najcichsze momenty są ledwie słyszalne, a kulminacje rozsadzają ściany. Czy to przesada? Jeżeli ktoś kiedyś miał okazję słyszeć fortepian w 25 m² albo jeszcze lepiej – na nim grać, nie będzie zadawał takich pytań.

O barwie i pogłosie sali można napisać jedno. Żeby to usłyszeć na żywo, musicie mieć dobre miejsce, bo na balkonie to już nie będzie to. Trzeba też być blisko, żeby poczuć metaliczną wibrację najgrubszych strun, przetrzymaną na prawym pedale. I trzeba pianisty, który się nie pieści. Finałowa „Wielka Brama Kijowska” ze wspomnianego albumu przynosi obie te atrakcje. Jeżeli je raz usłyszycie, nie zapomnicie.
Niestety, ta estetyka spodobała mi się bardziej niż powrót do redakcyjnego McIntosha. Ten drugi zagrał „ładniej”, ale akurat w tym przypadku nie o to chodzi. Powiem więcej. Fortepian w opisywanej konfiguracji był być może najlepszym, jaki słyszałem u siebie w domu. A gościły tu takie, przy których cena opisywanej to jak herbata do obiadu w drogiej restauracji.


 

5257042016 001Selektor źródła odsłuchu.



Konkluzja
W Normie drzemie potencjał nie z tej kategorii wagowej i nie z tej bajki. Nie dajcie się zwieść jej rozmiarom, bo ma siłę monobloków wielkości pralki.

 

 

NormaRevoIPA 140 o


Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 04/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF