HFM

artykulylista3

 

Ayon Crossfire PA

image-679Ayon Audio to austriacka wytwórnia działająca od 1999 roku. Powstała z inicjatywy Gerharda Hirta, który wcześniej (od 1993) współpracował z firmą AVVT, prowadzoną przez znanego w audiofilskim świecie Alesę Vaica. Vaic produkował lampy, które Hirt wykorzystywał w swoich wzmacniaczach.




Alesa Vaic Vacuum Technology miała bogatą historię budowania lamp o wysokiej mocy. Zasłynęła m.in. wznowieniem w 1999 roku produkcji triody 2A3; w wersji z siatkową anodą uzyskano z niej aż 18 W. W siatkową anodę wyposażono także triodę 300B, uzyskując 22-28 W, zależnie od wykonania. Pomimo licznych osiągnięć, w 2001 fabryka zbankrutowała. Hirt wykupił wtedy część udziałów. Wcześniej zakład był własnością Tesli i zatrudniał wysoko wykwalifikowany personel. Właściciel Ayona postanowił więc kontynuować produkcję, a z czasem pokusił się o przystosowanie kilku typów lamp do własnych potrzeb.



 
Ten model sprawdza się do dziś. Wytwarzane w czeskiej Pradze triody z oznaczeniem AA powstają wyłącznie z myślą o montażu we wzmacniaczach Ayona. Nie są dostępne ani dla hobbystów, ani dla innych wytwórców. Oczywiście, zakład wytwarza także inne lampy, bo z samej produkcji dla Ayona by się nie utrzymał, niemniej kilka typów jest zarezerwowanych dla austriackiej manufaktury i powstaje pod czujnym okiem Gerharda.



image-3wer

Część sygnałowa zajmuje dwie małe płytki. Reszta to zasilanie, zasilanie i... zasilanie.



Katalog
Katalog Ayona jest imponujący. W audiofilskim świecie funkcjonuje nawet powiedzenie, że weekend, w którym Gerhard nie wymyśli nowego urządzenia albo przynajmniej nie wprowadzi usprawnień do istniejącego, jest weekendem straconym. Jak w każdym żarcie, i w tym jest ziarnko prawdy, bo firma oferuje urządzenia praktycznie każdego typu – od źródeł, poprzez wzmacniacze, aż do kolumn. Jest tego kilkadziesiąt modeli, poczynając od wyższej półki, a na high-endzie pełnej krwi kończąc. Do tego dochodzi pełna oferta kolumn marki Lumen White, której Ayon Audio jest właścicielem. Jeżeli tylko budżet na to pozwoli, z urządzeń austriackiej firmy bez trudu da się zbudować okazały i satysfakcjonujący brzmieniowo system.
Trzon katalogu stanowią urządzenia wzmacniające sygnał – preampy, końcówki mocy i wzmacniacze zintegrowane. Ayon bryluje w technice próżniowej, półprzewodnikom powierzając funkcje pomocnicze. Crossfire występuje w dwóch wersjach – jako integra, aktualnie pod nazwą Crossfire III, oraz końcówka mocy Crossfire PA. Model ten jest szczególny przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, mimo wysokiej ceny cieszy się popularnością wśród nabywców. Po drugie, jest najtańszym wzmacniaczem wyposażonym w lampę AA 62B.


image-17

Wspomnieliśmy o zasilaniu? Dwa transformatory – większy dla napięcia anodowego, nieco mniejszy do żarzenia. Prostownicza lampa 5U4G i duży kondensator to tylko filtr preampu i drivera. Tylko...


AA 62B
AA 62B to lampa nie byle jaka, bo bardzo mocna i uniwersalna. Konstrukcją nawiązuje do legendarnej Western Electric 300B. Podobnie jak pierwowzór, jest bezpośrednio żarzoną triodą, ale o znacznie większych gabarytach. Uzyskiwana moc przekracza 30 W, więc można ją określić mianem wersji wyczynowej. Oryginalna 300B rozwijała bowiem około 8 W.
Wysoką moc lampy uzyskuje się przy zastosowaniu katody o dużej wydajności prądowej i anody przystosowanej do pracy w wysokiej temperaturze. AA 62B
wyposażono w bardzo dużą bańkę, która jest około półtora raza większa od stosowanej w 300B. Oznacza to, że zmieszczą się w niej większe elektrody. Katoda jest żarzona bezpośrednio. Wykonano ją w formie spiralnie skręconych drutów o relatywnie dużej średnicy. Oryginalna 300B zawierała jedynie cztery, AA 62B ma ich aż osiem. Wyraźnie większa jest też anoda, chłodzona szerokimi żebrami, które pełnią funkcję radiatora. Zwiększono w ten sposób powierzchnię odprowadzającą ciepło. Dodatkowe blaszki chłodzą również siatkę pierwszą.
Bańkę, która mieści całą tę konstrukcję, wykonano z odpornego na wysokie temperatury szkła laboratoryjnego. Nie jest to działanie na wyrost, bowiem temperatura wewnątrz może sięgać 1200 stopni Celsjusza. W miejscu, w którym emisja ciepła jest największa, lampa robi się pękata, co dodatkowo zmniejsza naprężenia.
W bańce znajdują się trzy pierścienie geteru – dwa na dole i jeden na górze. Pomagają utrzymać próżnię, niezbędną do prawidłowej pracy. W tym samym celu anodę pokrywa się warstwą cyrkonu, pochłaniającego ewentualne zanieczyszczenia, emitowane, kiedy lampa jest mocno rozgrzana.

image-24

Polaryzacja zasilania oznaczona kontrolką. Odłączenie masy i wybierak lampy mocy, potrzebny przy regulacji biasu. Odczepy dla kolumn 4- i 8-omowych. Wyjściowe transformatory E-I – zalewane i ekranowane.



Podstawa jest ceramiczna, a wyprowadzenia – grube i złocone. Koncepcyjnie trioda AA 62B jest osadzona w najlepszej lampowej tradycji, ale w wykonaniu widać wpływ współczesnego myślenia i zastosowanie wytrzymałych materiałów.
Wspomniałem wcześniej, że mocna odmiana 300B oferuje ponad 30 W przy niskim poziomie zniekształceń. Jednocześnie producent deklaruje, że powinna bezawaryjnie pracować przez co najmniej 10 lat. W wielu przypadkach klienci użytkują ją nawet przez 15 lat i nic złego się nie dzieje. Żywotność wydłuża układ opóźnionego załączania napięcia anodowego oraz kontroli prądu spoczynkowego. Sekwencja startowa trwa około minuty i dopiero po tym czasie wzmacniacz jest gotowy do pracy.
Ayon udziela dwuletniej gwarancji na lampy własnej produkcji (na pozostałe obowiązuje trzymiesięczna). Co więcej, przez pierwszych sześć lat triody mocy nie muszą być wymieniane parami. Gdyby jedna uległa awarii, wystarczy zastąpić ją sprawną, a firmowy układ regulacji auto-fixed-bias sparuje ją z używaną.
Podobnie jak dwie inne triody mocy – AA 32B i AA 52B – AA 62B znajdziemy tylko we wzmacniaczach Ayona. Jest ona najmocniejsza z całej trójki, choć wkrótce może się to zmienić. Gerhard Hirt pracuje nad jeszcze potężniejszą AA 82B, która ma dysponować mocą około 40 W. Jeżeli wejdzie do produkcji, to z pewnością znajdzie zastosowanie w nowym modelu wzmacniacza. Może się on okazać łakomym kąskiem dla melomanów ceniących brzmienie triody SE, ale nie dysponujących kolumnami o wysokiej skuteczności. Zamiast jednak wybiegać daleko w przyszłość, skoncentrujmy się na Crossfierze PA, zwłaszcza że jego 30 W na kanał to także nie przelewki.


Pozostałe lampy
W austriackim wzmacniaczu wykorzystano łącznie dziewięć lamp, z czego osiem to sygnałowe. Dziewiąta – General Electric 5U4G – to prostownik dostarczający napięcie sekcji niskopoziomowej. Na wejściu i w przedwzmacniaczu pracują pentody 6SJ7 (oryginalne oznaczenie radzieckie: 6Ż8), po dwie w każdym kanale. To NOS-y (New Old Stock – fabrycznie nowe, ze starych zapasów), wyprodukowane w marcu 1983 roku w Nowosybirsku. Charakteryzują się niewielkim wzmocnieniem i relatywnie wysoką mocą, rzędu 2,5 W. Ich konstrukcja sięga końca lat 40. XX wieku. 6SJ7 zamknięto w nietypowych bańkach z czarnego metalu, dzięki czemu lepiej odprowadzają ciepło. Sprawdzają się w układach wzmocnienia małych częstotliwości ze względu na niski przydźwięk i przyjemne brzmienie. Nie mikrofonują.
Jako driver wybrano nowoczesne podwójne triody 6N30, sygnowane przez Electro-Harmoniksa. To długowieczne lampy o dużym wzmocnieniu, rzędu 40, z siatkami napinanymi. We wzmacniaczu Ayona każda 6N30 steruje jedną triodą mocy.

Budowa
Crossfire PA to solidna i starannie wykonana konstrukcja. Obudowę skręcono z płyt szczotkowanego i anodowanego na czarno aluminium. Warto podkreślić, że w procesie barwienia aluminium uzyskano głęboką czerń, co tworzy efektowny kontrast z chromowanymi kapsułami transformatorów.
Profile o grubości 12 mm pochodzą z Węgier, Słowenii i Austrii. Także w Austrii odbywa się montaż. Profile 8-mm, używane w mniejszych wzmacniaczach i odtwarzaczach CD, Ayon wytwarza w należącej do niego fabryce, zlokalizowanej na pograniczu Chin i Hongkongu. Dzięki temu obniża koszt produkcji, a jednocześnie jest w stanie oferować wysoką jakość w rozsądnej cenie.
Końcówka mocy Ayona nie wygląda spartańsko, ale udało się uniknąć przesady. Na przedniej ściance znalazło się tylko dyskretnie podświetlane logo firmy oraz grawerowana nazwa modelu (bez dopiska PA). Włącznik zasilania umieszczono z boku, pod spodem. Dzięki temu zachowano prosty, a zarazem elegancki front, nie pogarszając funkcjonalności.

image-25

Wygodne terminale głośnikowe WBT NextGen. Wejścia RCA szeroko rozstawione i solidne. XLR-y głównie dla ozdoby.


Tylna ścianka mieści dwa wejścia liniowe: RCA i XLR. Rola tego drugiego sprowadza się do rozszerzenia funkcjonalności; wzmacniacz po prostu da się podłączyć i tak, i tak. Technicznego uzasadnienia montażu XLR-ów nie ma, ponieważ obsadzone są tylko dwa piny z trzech – sygnał i masa. W tej sytuacji najlepiej korzystać z dobrych łączówek RCA. Wejście zbalansowane zamontowano tylko dla wygody użytkownika. Nie należy się jednak spodziewać poprawy dźwięku, ponieważ ani przez centymetr wewnątrz urządzenia sygnał nie jest prowadzony symetrycznie.
Wejście, do którego podłączamy sygnał, należy wybrać dwupoziomowym przełącznikiem. Drugim pstryczkiem obniżymy wzmocnienie o 6 dB. Może się przydać w sytuacji, kiedy dysponujemy wysokoefektywnymi kolumnami i nawet przy niewielkim wychyleniu potencjometru dźwięk narasta zbyt szybko.

Pozostałe przełączniki służą do wyboru lampy mocy, której bias będziemy regulować, oraz do odłączenia masy w przypadku, kiedy w głośnikach słychać przydźwięk. Jeżeli nic złego się nie dzieje, zostawiamy przełącznik w spokoju.
Crossfire PA będzie poprawnie współpracował z szeroką gamą kolumn. Z transformatorów wyprowadzono odczepy dla impedancji nominalnej 4 i 8 omów. Terminale WBT NexGen czytelnie oznaczono kolorowymi pierścieniami. Przyjmują widełki i banany; nie można podłączyć gołych kabli. Oprócz lamp na zewnątrz widać cztery duże kapsuły, tłoczone z blachy stalowej. Dwie z nich kryją transformatory wyjściowe, kolejne dwie – zasilające – osobne dla napięcia anodowego i żarzenia. Wszystkie trafa to wysokiej klasy konstrukcje typu E-I – ekranowane i zalewane specjalnie dobieraną, ponoć bardzo kosztowną żywicą. Jest jeszcze jedna, wyraźnie mniejsza kapsuła. To obudowa dużego kondensatora elektrolitycznego, który wraz z lampą prostowniczą 5U4G przygotowuje napięcie dla przedwzmacniacza.

Wnętrze
Widok otwartego Crossfiera PA w pierwszej chwili wywołuje zdziwienie. Gerhard Hirt deklaruje się jako zwolennik prostej i jak najkrótszej ścieżki sygnału. Tymczasem we wzmacniaczu aż się roi od płytek i podzespołów. Dopiero kiedy przyjrzymy się bliżej, okazuje się, że tak naprawdę cały tor dźwiękowy zmieścił się na dwóch niewielkich laminatach. Reszta to bardzo rozbudowane układy zasilania i kontroli parametrów pracy.
Konstruktor kierował się założeniem, że lampy mają działać w optymalnych warunkach, tak by czarować słuchacza brzmieniem i nie dawać mu powodu do zmartwień zbyt szybkim zużywaniem ani awariami. Długa sekwencja startowa to nie tylko czas potrzebny do załączenia napięcia anodowego z opóźnieniem, kiedy katoda jest już wstępnie nagrzana. To również kontrola i ewentualna korekta prądu spoczynkowego lamp mocy, a także sprawdzanie poprawności działania wzmacniacza. W trakcie uruchamiania podświetlenie loga miga, natomiast na stałe świeci kontrolka „mute” na górnej ściance. Kiedy wszystko działa poprawnie, logo jest podświetlone stale, a dioda gaśnie. Wtedy też załącza się wejście i wzmacniacz jest gotowy do pracy.
Większość wnętrza Crossfiera PA zajmują obwody zasilacza. Podobnie jak w przypadku wzmacniacza zintegrowanego, to trzecia i jak dotąd najbardziej dopracowana generacja. Prostownik sekcji mocy jest półprzewodnikowy i znajduje się na tej samej płytce co filtr anodowy. Ten drugi zbudowano z ośmiu kondensatorów 220 ?F/400 V, sygnowanych logiem Ayona. Zabezpieczono je opornikami 330 k?. Do wygładzenia tętnień sieci energetycznej wykorzystano także dławiki 4 H/200 mA – po dwa na kanał. Sześć kolejnych kondensatorów 4700 ?F/16 V wygładza napięcie żarzenia. Ayon nie stroni od półprzewodników tam, gdzie są przydatne, ale znajdują się one zawsze poza torem sygnałowym. Firma wykorzystuje je do stabilizowania napięcia, realizacji opóźnień i zabezpieczania, ale żeby pozwolić im wzmacniać sygnał – co to, to nie. Crossfire PA nie stanowi wyjątku od tej reguły.
W czasie całego testu, do którego odsłuchy trwały trzy tygodnie, Ayon Crossfire PA sprawował się wzorowo. Nic nie brumiło ani nie szumiało. Nie pojawił się przydźwięk ani choćby jeden cichy trzask. Ayon był cichy jak śmierć. Wykonywał sekwencje załączania, odzywały się dwa przekaźniki i to była cała „oprawa dźwiękowa” jego pracy. Nawet kiedy przyłożyło się ucho do kolumny, nie było słychać szumu. Większość tranzystorów daje jakieś oznaki życia, a Crossfire PA – nic. Jedyne, co wychwyciłem, to charakterystyczny odgłos zwiastujący nadejście połączenia komórkowego. Znak, że lampy mocy mikrofonują. Poza tym wzmacniacz działał tak bezgłośnie, że gdyby nie wyświetlacz i żarzące się lampy, nie sposób byłoby się zorientować, że jest włączony.


image-30

Wskaźnik przydatny do ustawiania prądu spoczynkowego lamp mocy.


Konfiguracja
W teście Crossfire PA pracował najpierw podłączony bezpośrednio do regulowanego wyjścia odtwarzacza Accuphase DP-700, a następnie do najnowszego przedwzmacniacza Ayon Auris. W obu przypadkach zasilał kolumny Avalon Transcendent. Sygnał płynął przez łączówki Kondo KSL-LPz i Acrolink 7N-DA2090 oraz głośnikowe Acrolinki 7N-S8000. Zasilanie filtrował Gigawatt PC-1 EVO, a przesyłały przewody Acrolink 6N-PC6100 i Gigawatt LS-1 MkII. Sprzęt stał na stolikach Sroka i StandArt STO MkII. Dodatkowo końcówkę mocy izolowały od drgań podkładki Symposium Acoustics Ultra Padz.
System grał w 16,5-metrowym pokoju, delikatnie zaadaptowanym akustycznie.

Wrażenia odsłuchowe
Naszło mnie na single-ended. Taka słabość, raz na kilka lat. Posłuchać czegoś technicznie dalekiego od ideału, ale zdolnego oczarować w muzyce wokalnej i kameralnej. Trioda SE to liczne ograniczenia, ale też uwodzicielski śpiew, który zaprasza do innego świata. Słucha się jej ze świadomością zaokrąglenia basu, ocieplenia średnicy i niedoboru mocy, ale i tak chce się smakować brzmienie wokali i cieszyć bogactwem mikrodynamiki. Rozdźwięk pomiędzy tym, co podpowiada umysł, a tym, co dyktuje serce, wydaje się głęboki, ale nie wywołuje dyskomfortu. Wiemy, co będzie źle, ale i tak cieszymy się muzyką. I tylko czasem przez głowę przemknie myśl, jak by to było, gdyby połączyć tę magię z elastycznością tranzystora. Ale przecież się nie da…

Na pewno?
Crossfire PA skusił mnie mocą. Jak na single-ended z pojedynczą triodą w stopniu końcowym to wyjątkowo wydajna konstrukcja. Można było mieć nadzieję na prawidłową współpracę z Avalonami. Transcendenty nie są przesadnie wymagające w stosunku do towarzyszącej elektroniki, niemniej efektywność 88 db/W każe zachować minimum rozsądku. Osiem watów z 300B mogłoby ich nie poruszyć, ale 30? Powinno działać.
W trakcie pisania recenzji okazało się, że całe te podchody i rozterki były zbędne. Kiedy korespondowaliśmy z Gerhardem Hirtem na temat Crossfiera, stwierdził, że jeden z jego wymagających niemieckich klientów zwrócił się do niego o opinię na temat połączenia tego modelu z Avalonami Eidolon. Jako że Gerhard dystrybuował kiedyś w Austrii kolumny amerykańskiej firmy, dobrze znał i Eidolony, i ich apetyt na prąd. Działając wbrew własnemu interesowi, wyraził obawę o kompatybilność takiego zestawienia i polecił zastąpić Crossfiera o wiele mocniejszym wzmacniaczem. Klient odezwał się po kilku miesiącach. Nie poszedł za radą Gerharda i sprawdził Ayona w swoim systemie. Okazało się, że takiego dźwięku szukał od ponad dwóch lat. Napisał, że bez wahania kupił Crossfiera i od tamtej pory nie może się oderwać od słuchania. Eidolony zaś w końcu pracują w odpowiednim dla nich towarzystwie.

Potrafię to sobie wyobrazić. Właściwie nie muszę, bo z Transcendentami Crossfire PA zagrał przepięknie, niejako przy okazji zaprzeczając stereotypom na temat niedomagań triody SE.
Wzmacniacz Ayona brzmi wyjątkowo czysto i przejrzyście. Dźwięk jest wolny od technicznego nalotu (co w przypadku SET-a nie dziwi), ale też szczegółowy i swobodny. Crossfire PA wyraźnie różnicuje każdą zmianę w systemie. Brzmi tak neutralnie, że bez problemu dało się zauważyć, co wniósł przedwzmacniacz Auris, a nawet – co się stało po zastąpieniu jednego kondycjonera zasilającego innym. Transparentność tej końcówki budzi uznanie, a przy okazji ułatwia porównywanie urządzeń.
Sterowany bezpośrednio Accuphase’em DP-700 Ayon zagrał szczuplejszą średnicą i chłodniejszą barwą. Scena była szersza, ale miałoby się apetyt na lepiej zarysowaną głębię. Z przedwzmacniaczem Auris dźwięk się nasycił i wypełnił. Przybyło lepiej wtopionych w tło szczegółów. Scena skupiła się nieco bliżej centrum, za to głębia uległa wyraźnej poprawie. Niekwestionowaną korzyścią z dołączenia przedwzmacniacza była pełnia brzmienia od samego początku skali. Nie trzeba było słuchać głośno, żeby uzyskać gładkość konturów i płynność wykończenia. Z końcówką sterowaną bezpośrednio z CD ta sztuka się nie udała. Przy cichym słuchaniu można było obserwować poszarpane krawędzie, będące zapewne wynikiem ograniczenia rozdzielczości przez cyfrową regulację siły głosu w CD. Na dłuższą metę to zjawisko przeszkadza i docelowo lepiej użytkować końcówkę z firmowym preampem. Zwłaszcza że oba komponenty bardzo dobrze do siebie pasują.


image-31

Przedwzmacniacz na radzieckich NOS-ach z fabryki w Nowosybirsku. Data produkcji: marzec 1983. Sterująca to EH 6N30.


Crossfire PA to wzmacniacz przejrzysty i detaliczny, a przy tym niezmiernie kulturalny. Barwa nie wpada w rozjaśnienie ani nie kłuje w uszy bez uzasadnienia. Nawet trąbka z tłumikiem, choć brzmi realistycznie, nie wywołuje dyskomfortu. Fortepianowy formant dodaje szczypty przyjemnej ostrości, ale gładkość i kultura pozostają. Konstruktorowi udało się uchwycić proporcję pomiędzy przejrzystością a spójnością. Crossfire PA pokazuje maksimum detali, ale nie przekracza granicy, za którą nie miałyby się w co wtopić. Nie gra jaskrawo. Otrzymujemy morze informacji o zróżnicowanym natężeniu, dzięki czemu nasz obraz muzyki staje się kompletny i wyraźny. Jednocześnie słuchamy w pełni zrelaksowani i cieszymy się harmonią dźwięku. Żaden podzakres nie odrywa się od reszty; nie żyje własnym życiem.
Ayon przedstawia muzykę pełną niuansów i kontrastów, nie doprowadzając do przesytu. Przekaz jest atrakcyjny i wielobarwny; miast nużyć, zaciekawia nawet po wielu godzinach.

W jednej z wiadomości Gerhard stwierdził, że dźwięk Crossfiera uzależnia. Po trzech tygodniach słuchania bardzo chciałbym zaprzeczyć, ale już za późno. Przed zakupem tej końcówki powstrzymuje mnie tylko przekonanie, że potrzebuję do pracy elastycznego tranzystora. Gdyby nie to, Ayon zostałby u mnie na dłużej. Zwłaszcza że nie zaniedbuje także skrajów pasma. Nie są zaokrąglone czy nadmiernie ocieplone, ale wyraziste, obecne w spektrum i precyzyjne. Największą niespodziankę sprawia bas, bo o ile dobrą górę pasma z triody da się uzyskać relatywnie łatwo, o tyle dobry dół wydaje się zadaniem dla cudotwórcy. Ayonowi się udało. Trioda mocy i transformatory muszą być naprawdę dobre, skoro pokazują tak masywne, a jednocześnie zebrane niskie tony. Zazwyczaj bas z SET-a, jeżeli w ogóle występuje, to jest pluszowy i okrągły. Głębokość nie musi stanowić problemu, ale zaznaczenie konturów i utrzymanie wysokich natężeń w ciągłych dźwiękach – już tak. Crossfire generuje mocne, energetyczne niskie częstotliwości, których ilość i zasięg są w pełni satysfakcjonujące. Można jeszcze lepiej i monobloki Marka Levinsona czy końcówka Soulution to pokażą, ale nie w tym rzecz. Crossfire brzmi tak pełnopasmowo, że nie pozostawia niedosytu. Nie wymaga też stosowania taryfy ulgowej i dodawania w każdym zdaniu: „jak na lampę”, „jak na triodę SE”. On po prostu gra równo i usprawiedliwienia są tu zbędne.


image-46

Ayon Crossfire PA to najtańszy wzmacniacz z triodą AA 62B.



Podobnie jak czytelnikowi tej recenzji zbędny jest opis średnicy pasma. Triodowe wzmacniacze SE z niej słyną i to właśnie ona wywołuje u odbiorców żywsze bicie serc. Poddają się jej czarowi i wybaczają niedociągnięcia. Ayonowi niczego wybaczać nie trzeba. Środek pasma w jego wykonaniu jest urzekający, mimo że wcale nie przesłodzony, a ciepła dodano tylko do smaku. Także w tym zakresie wzmacniacz stawia na naturalność, a stroni od podbarwień. Stara się pozostać maksymalnie wierny oryginałowi i dba o to, by nie uronić najcichszego niuansu.
Dynamika w skali mikro to znów naturalny atut triody. Ze skalą makro bywa różnie, bo czasem zwyczajnie brakuje mocy. Crossfire PA mocy ma pod dostatkiem i potrafi z niej zrobić użytek. Oczywiście, jeśli zechcemy nagłośnić duży salon, przyda się wsparcie skutecznych głośników, ale w normalnym pokoju o powierzchni rzędu 25-30 m? końcówka powinna sobie poradzić bez problemu. W 16,5 m? nie udało mi się ani razu dojść do końca skali w odtwarzaczu, nie mówiąc o przedwzmacniaczu. Crossfire dysponuje zapasem watów, co przekłada się na swobodę prezentacji. Gra żywo, energetycznie i nie boi się spiętrzeń ani mocnych impulsów. Nawet kiedy słuchamy głośno, w barwie nie słychać zniekształceń, a rysunek sceny się nie zamazuje. Ayon panuje nad sygnałem, wyraźnie pokazuje kontrasty; nie wybiera drogi na skróty. Jest żywy, dynamiczny i potrafi grać z rozmachem. Trudno mu cokolwiek zarzucić, bo daje wyjątkową przyjemność ze słuchania.


image-50

Trioda AA 62B w stopniu mocy. Piękny przykład współczesnego SET-a, zbudowanego z szacunkiem dla tradycji.



Konkluzja
Ayon Crossfire PA to zalety triody SE bez jej wad. To, co pokazał z Avalonami Transcendent, zapamiętam na długo. Piękny dźwięk, piękna synergia. Słuchając go, bawiłem się jak dziecko. Teraz pozostaję pod dorosłym wrażeniem.



 
 
 

ayon o



Jacek Kłos
Konsultacja techniczna: Andrzej Marków
Źródło: HFM 12/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF