HFM

artykulylista3

 

Arcam FMJ A49

image-377FMJ A49 to najlepszy, najmocniejszy i najdroższy wzmacniacz stereo w ofercie Arcama. Zanim zajrzałem do pudełka, w którym przyjechał, zwróciłem uwagę na napis: „Made in the USA”.


- Ki czort – pomyślałem? – Absolwentom uniwerku w Cambridge pomyliły się kierunki? Zamiast wysłać projekt do Państwa Środka, jak większość producentów uznających za wyrocznię arkusz Excela, skierowali go przez Atlantyk do Rochester w stanie Nowy Jork. Właśnie tam produkowane są teraz najlepsze wzmacniacze Arcama.




A wszystko zaczęło się w mieście uniwersyteckim Cambridge, w którym dwóch świeżo upieczonych inżynierów – przyjaciół i melomanów – założyło w 1976 roku firmę Amplification and Recording Cambridge. Nazwę skrócono później do A&R Cambridge Ltd. Ich pierwszym dziełem był zintegrowany wzmacniacz A&R Cambridge A60. Oferował tak dobry stosunek jakości do ceny, że po latach stał się klasykiem. Firma produkowała także stoły mikserskie, bo było na nie duże zapotrzebowanie. Następnie, już pod marką Arcam, zaproponowała jeden z pierwszych na świecie przetworników c/a.

W połowie lat 90. właściciele zorientowali się, że rynek stereo zamiera, a rozkwita kino domowe. Włączyli się więc w rywalizację z producentami z Kraju Kwitnącej Wiśni. Jako jedni z nielicznych wytwórców audiofilskich opracowali własny odtwarzacz DVD, a po latach – Blu-ray. Przez lata Arcam blisko współpracował ze specjalistą w dziedzinie konwersji cyfrowo-analogowej – brytyjską wytwórnią dCS. Ostatnio zaś jest aktywny na rynku streamerów i DAC-ów USB.
Dziś zajmiemy się jednak wzmacniaczem stereo.


image-3

Dwa transformatory toroidalne zapewniają nieprzerwane dostawy mocy.



Budowa
Arcam FMJ A49 powstaje w USA. Przeniesienie produkcji za ocean jest przypuszczalnie efektem przejęcia firmy przez kanadyjską grupę dystrybucyjną JAM z siedzibą w Montrealu, która specjalizuje się w sprzęcie profesjonalnym i konsumenckim związanym z muzyką. Przy okazji podniesiono prestiż i to nie tylko w Ameryce Północnej.
Już na pierwszy rzut oka wzmacniacz robi bardzo korzystne wrażenie. Ciemnoszara matowa płyta przednia wzbudza zaufanie i tłumaczy wysoką cenę.
Przyciski rozmieszczono symetrycznie. Centralnie położone srebrzyste pokrętło regulacji głośności komponuje się z ciemnoszarą obudową. Nie ma skali i lekko kręci się dookoła. Skok głośności obserwujemy na wyświetlaczu. Jak na tak duże okienko, zielonkawe literki i cyfry są małe, ale czytelne. Włącznik zasilania jest niewielki i prawie się nie różni od reszty przycisków. Wyjście słuchawkowe to minijack. Małe seledynowe diody sygnalizują pozycję power/standby oraz aktywne wyjścia głośnikowe: SP1 lub SP2.
Otwory w pokrywie górnej są dość duże, jak na wzmacniacz, który praktycznie się nie grzeje.

Z tyłu znajdziemy dwie pary terminali głośnikowych typu WBT. Wejścia liniowe to jedno XLR i sześć RCA. Jest też pre out XLR/RCA, a użytkownicy gramofonów z radością powitają wbudowany przedwzmacniacz korekcyjny dla wkładek MM. Jeśli korzystamy z zewnętrznego phono stage’a, można ustawić czułość tego wejścia na poziomie liniowego i używać jak wszystkich pozostałych wejść. Zestaw gniazd uzupełnia wyjście analogowe do nagrywania oraz złącza zasilające dla przetworników Arcama z serii R np. irDAC-a lub airDAC-a.
Pod pokrywą odkryjemy dwa transformatory toroidalne. Wygląda na to, że mniejszy z nich zasila układu o niskim poborze prądu, zaś duży – obwody sygnałowe wraz z końcówką mocy. Nie ma obawy – dostarczy tyle energii, ile będzie trzeba. Klasa G to odmiana klasy H używanej w technice profesjonalnej. Zapewnia wysoką sprawność energetyczną, ale przy zachowaniu bardzo dobrej klasy brzmienia. Pierwszych 50 watów wzmacniacz oddaje w klasie A. Dopiero powyżej 50 załącza się „wspomaganie”. W ten sposób połączono wydajność ze znikomym poziomem zniekształceń.


image-17

Zdublowane terminale głośnikowe i phono MM z uziemieniem. Gniazda XLR podkreślają klasę wzmacniacza.



Do filtrowania napięcia wybrano kondensatory Nichicona o pojemności 10000 µF, po dwa na kanał. Tranzystory mocy przykręcono do dużego radiatora. Na płycie głównej aż gęsto od układów scalonych. Konstrukcja jest zbalansowana, więc warto się postarać o odpowiedni odtwarzacz CD/SACD z wyjściem XLR. W tym przypadku „odpowiedni” oznacza wysokiej klasy, żeby w pełni wykorzystać możliwości A49.

Brzmienie
Dźwięk odebrałem jako niezwykle realistyczny. Efekt ten przypisuję szybkiej odpowiedzi na impulsy. Brzmienie jest bardzo przejrzyste i można je porównać do widoczności przy lekkim mrozie, kiedy nawet dalekie szczegóły krajobrazu są czytelne. Wzmacniacz pokazuje tę wyrazistość szczególnie w średnich i wysokich zakresach. W dołach pozostaje powściągliwy, by tego obrazu powyżej nie zaciemniać.
Ale może oznacza to, że basu jest za mało? By się przekonać, sięgnąłem po kontrabas Andersa Jormina z płyty tria Bobo Stensona „War Orphans” (ECM, 1998). Jormin swą solówką otwiera utwór „Natt”, szarpiąc najpierw najgrubszą strunę i pozwalając jej chwilę wybrzmieć. Arcam przeniósł te wibracje z łatwością. Kontrabas nabrał realnych rozmiarów, do czego potrzeba rezerwy mocy, ale i rzetelności, która nie zrobi z pięknego instrumentu monstrum wielkości stodoły. Kto szuka dudnienia i burzenia ścian, ten powinien pójść gdzie indziej. A49 zachowuje w muzyce takie proporcje, jakie znajdziemy w najlepszych salach filharmonicznych bez nagłośnienia.


image-18

A49 to szczytowy model Arcama.



Potężniej zabrzmiał kontrabas Michaela Arnopola w utworze „Use Me” z koncertowej płyty „Companion” Patricii Barber. Tak też został nagrany. Przy okazji realizacja zyskała przestrzeń, a ściany klubu jakby się rozsunęły. Czytelniejsze stały się instrumenty perkusyjne. Wrażenia powtarzały się właściwie w każdym nagraniu. Patricia Barber ma tendencję do nadużywania sybilatów, które Arcam skutecznie łagodził. To ciekawe połączenie z przestrzennością, bo zwykle ta cecha nie oszczędza wysokich częstotliwości w głosach.
Skoro A49 tak dobrze radzi sobie z detalami, nie mogłem nie posłuchać cykad, otwierających mój ulubiony album Santany „Caravanserai” (Columbia/Mobile Fidelity) w wersji SACD. Docierający zwykle z jednolitej przestrzeni chór owadów miał teraz kilka planów i podzielił się na głosy. By się upewnić, posłuchałem wstępu jeszcze raz. Nie myliłem się – wzmacniacz po mistrzowsku dzieli włos na czworo, nie tracąc muzykalności. Ta rozgrywa się w doskonałej tu średnicy. Dlatego gitara Santany tak czule pieści uszy, a wtóruje jej fortepian Fender Rhodes, Hammond i liczne perkusjonalia.

Sięgnąłem po legendarny album „Brothers In Arms” Dire Straits (Mercury, masterowany przez Boba Ludwiga), także w wersji SACD. Aż dziw, że nie obrzydł mi falset Stinga w „Money For Nothing”. Lubię jednak tło jego wokalnych wyczynów, bo sporo się tam dzieje na różnych planach, o ile sprzęt ich nie spłaszczy. Ale Arcam zbudował scenę po mistrzowsku. Czy taka była w studiu? Pewności nie mam, ale myślę, że odtworzona została blisko założeń realizatorów. No i ta gitara Knopflera, przecinająca przestrzeń riffami. Trąbka i saksofon w „Your Latest Trick” były – jak dla mnie – trochę za ostre, ale taka już cecha tej wersji SACD. Tego A49 nie złagodził i dobrze, bo nie skłamał.

image-19

Stonowane wzornictwo, które się nie nudzi. Tylko niezbędne przyciski.



Nie odmówiłem sobie także przyjemności posłuchania „Christmas Oratorio” w wykonaniu Holenderskiego Towarzystwa Bachowskiego (Channel Classics, SACD/CD) nagranego w Muziekcentrum Philips w Eindhoven. Podkręciłem głośność, żeby cudowne dźwięki „Jauchzet, frohlocket...” wypełniły pokój. Właściwie to przeniosłem się duchem do sali im. Fritsa Philipsa i uległem podniosłemu charakterowi kantaty – jednej z doskonalszych, jakie wyszły spod ręki lipskiego kantora. Poświęciłem dwie godziny, żeby wysłuchać całego oratorium. Wielka frajda.
Jeśli głosy, to słodka jak miód Randy Crawford z akompaniamentem nieodżałowanego Joe Sample’a z płyty „Feeling Good”. Mocny rytm w tle Arcam wzorowo nasycił szczegółami, a może nawet podkręcił tempo, rozdzielając każde uderzenie w bębny i czynele?
Na koniec „Kind of Blue” Milesa Davisa, wydana przez Sony Music Japan w wersji Blu-spec CD2, na której wszystko jest wyraźniejsze niż na CD. A nawet wyraźniejsze... inaczej niż na SACD. Arcamowi w to graj, bo potrafi docenić dobry materiał. Żeby stwierdzić ostatecznie, o co w jego brzmieniu chodzi, sięgnąłem dla porównania po zwykłe CD, choć oczywiście po remasteringu. W tym przypadku A49 podkreślił muzykalność i spójność nagrania, zachowując cudowne brzmienie trąbki Milesa, saksofonów Johna i Juliana, fortepianu Billa, kontrabasu Paula i cykającej jak zegarek perkusji Jimmy’ego. Tak, zaprzyjaźniłem się z legendami jazzu, tak jak Arcam A49.


image-20

Uniwersalny pilot do obsługi całego systemu.



I jeszcze drobiazg – bardzo dobre wyjście słuchawkowe.

Konkluzja
Zintegrowany Arcam A49 może się stać sercem niejednego systemu. Niezależnie od ceny pozostałych elementów wydobędzie z nich najlepsze cechy, tak byśmy słuchali muzyki dla przyjemności.

 
 

arcam o



Mariusz Michalski
Źródło: HFM 12/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF