HFM

artykulylista3

 

NAD C725 BEE

41-49 09 2009 NADC725BEE 01C725 BEE to najnowszy amplituner NAD-a. Gdy tylko przyjechał do Polski, od razu trafił do naszej redakcji.

Audiofile cenią sprzęt NAD-a za dobre brzmienie i niewygórowane ceny. Niedawno firma postanowiła też coś zrobić z nieatrakcyjnym wyglądem swoich urządzeń. Wprowadzono kolor srebrny (akurat wtedy, gdy srebrne klocki zdążyły się już odbiorcom znudzić), a niedługo potem zobaczyliśmy serię Viso – tak ładną, że DVD-amplituner Viso Two otrzymał nagrodę Red Dot za wzornictwo. Można się było spodziewać, że firma pójdzie tą drogą i świeżutki amplituner stereo będzie wyglądał podobnie. Niestety, C725 BEE to najbrzydszy NAD, jakiego dotąd widziałem.

Budowa
Czarna, toporna bryła z mnóstwem przycisków i pokręteł przypomina plastikowe starocie, dostępne na Allegro za 50 zł. Albo ktoś uznał, że potencjalni klienci są nieprzemakalnymi konserwatystami, albo że wzornictwo nie ma najmniejszego znaczenia.
Po wyjątkowo długiej instalacji i próbach wydobycia z NAD-a dźwięku, doszedłem do wniosku, że urządzenie przeznaczono dla samotnych majsterkowiczów. Przed wyjęciem go z pudełka trzeba się zaopatrzyć w nożyczki, nóż, cyrkiel albo agrafkę, śrubokręt i sporo wolnego czasu. Najpierw piloty, znajdujące się w styropianowych wytłoczkach. Jeden zwyczajny, drugi – malutki i zasilany płaską baterią. Aby ją włożyć, trzeba użyć agrafki i wykazać się odrobiną sprytu. Druga sprawa – zaślepki w plastikowych terminalach głośnikowych. Tu przyda się cyrkiel albo nóż z ostrym czubkiem. Zabawa na dobre 15 minut. Kolej na podłączenie anteny. W pudełku znajdziemy kabel przypominający łączówki Resona i zakończony małymi widełkami. Musimy sięgnąć po śrubokręt i przykręcić je do plastikowej przejściówki. Uczciwie należy przyznać, że to dobry pomysł na antenę. W moich warunkach na pewno wystarczający.

41-49 09 2009 NADC725BEE 04     41-49 09 2009 NADC725BEE 02

Włączamy, wybieramy kolumny (A i B), zmieniamy źródło i... cisza. Okazuje się, że przycisk „source” na małym pilocie, owszem, służy do wyboru źródła, tyle że... nagrywania. Niby można zajrzeć do instrukcji obsługi, ale przecież wiadomo, że prawdziwy mężczyzna nigdy tego nie zrobi.
Wyposażenie jest bogate. Z tyłu znajdziemy pięć wejść i jedno wyjście liniowe, gniazdo zasilające, połączone zworkami złącza „pre-out” i „main-in”, pojedyncze wyjście do aktywnego subwoofera, dwie pary terminali głośnikowych i kilka mniej ważnych atrakcji, jak 12-woltowy wyzwalacz i gniazdka zdalnego sterowania.
Wewnątrz uwagę przyciąga spory transformator toroidalny. Na innych elementach też nie oszczędzano. Amplituner wyposażono w układy Power Drive i Soft Clipping. Deklarowana moc 50 W na kanał przy 8-omowym obciążeniu nie wygląda porażająco, ale pamiętajmy, że to „NAD-owskie” waty.
Obsługa jest dość skomplikowana. W czasie przeszukiwania pasma tuner bez powodu zatrzymuje się na szumie, a stacje takie jak Eska czy Radio Maryja, które zwykle są odbierane najlepiej – omija. Wieczorem nie można ustawić głośności pilotem. W żadnym wzmacniaczu nie spotkałem się z tak dużymi skokami poziomu sygnału. No i na koniec kabel zasilający – zapożyczony z lampki nocnej.

41-49 09 2009 NADC725BEE 03

Brzmienie
Przed przystąpieniem do odsłuchu pomyślałem: „to wzmacniacz NAD-a, więc prawdopodobnie będzie grał bardzo dobrze. Sytuacja szybko się wyklaruje – brzydki sprzęt, który świetnie brzmi”. Ano, nie do końca.
Od pierwszych minut dawało się we znaki lekkie rozjaśnienie i spłaszczenie wysokich tonów. Po wzmacniaczu tej firmy spodziewalibyśmy się neutralności okraszonej audiofilskimi smaczkami. Tutaj jednak trudno było się na nich skupić, ponieważ regularnie dawała o sobie znać nieco osuszona i sycząca góra. Nie psuje całego dźwięku, ale trzeba się przyzwyczaić. Jest odważna i szczegółowa, ale brakuje eleganckiego wykończenia.
Na szczęście, na drugim skraju pasma czai się mocny, głęboki bas. Nie jest ani krótki, ani otłuszczony. Właściwie nie zdradza cech szczególnych. Dysponuje odpowiednią mocą i zasięgiem. Jest po prostu dobry. To samo można powiedzieć o średnicy – naturalnej i czytelnej. Wokale i instrumenty operujące w tym zakresie brzmią prawdziwie, choć nie jest to jeszcze poziom, przy którym uznajemy, że muzyka naprawdę żyje. C725BEE gra rzetelnie, ale nie przekracza granicy, za którą słuchanie zaczyna angażować. Kilku ulubionych płyt, używanych do testów, nawet do końca nie przesłuchałem. Czegoś tu brakuje. Najpewniej ujmującego emocjonalnego pierwiastka.

Reklama

Konkluzja
Z kropeczek wychodzi czwórka, co jednak nie odzwierciedla moich wrażeń z odsłuchu i obcowania z tym urządzeniem. Obiektywnie muszę postawić ocenę dobrą za neutralność, bas, dynamikę i przejrzystość. Nikomu jednak bym tego modelu nie polecił.

41-49 09 2009 NADC725BEE T

Autor: Tomasz Karasiński
Źródło: HFiM 09/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF