HFM

artykulylista3

 

Naim CD 5si/NAIT 5si

hfm11 3007W czasach, kiedy płyta CD traci popularność, Naim konsekwentnie proponuje odtwarzacze srebrnych krążków. I chwała mu za to! Dopóki nie odejdą ci, w których domach rozbrzmiewa nieskompresowana muzyka, warto się starać.

Seria „i” to budżetowa propozycja, otwierająca cennik brytyjskiej wytwórni. Skierowano ją do osób, które chcą zasmakować audiofilskiego świata bez konieczności wydawania rodzinnych oszczędności. Literka „s” pojawiła się w oznaczeniu najnowszej wersji.


Odtwarzacz CD
W kwestii wzornictwa Naim pozostaje konserwatywny. Charakterystyczna zieleń, ręcznie otwierana kieszeń i rzadko spotykane gniazda DIN to jego znaki rozpoznawcze.
CD 5si wygląda identycznie jak jego poprzednik – CD 5i. Obudowę wykonano ze stopu metali lekkich. W centrum przedniej ścianki dyskretnie świeci logo firmy, oczywiście na zielono. Po lewej stronie ulokowano szufladę napędu. Przed pierwszym użyciem należy odkręcić śrubę blokującą mechanizm na czas transportu. Należy używać jej zawsze, kiedy przewozimy odtwarzacz. Zapobiegnie to niekontrolowanemu otwieraniu się szuflady.

hfm11 3001

Tradycyjne dla Naima gniazda DIN i powszechnie stosowane RCA.


Płytę umieszcza się bezpośrednio na osi napędu i dociska magnetycznym krążkiem. Jeśli o tym zapomnimy, poza nieprzyjemnym zgrzytem z wnętrza, na wyświetlaczu pojawi się napis „err” i nici ze słuchania.
Prawa strona frontu to cztery przyciski i niewielki wyświetlacz. Wiele z niego nie wyczytamy – pokazuje tylko podstawowe informacje, jak numer utworu. Brakuje tytułów, a szkoda, bo CD text to dzisiaj standard.
Tył także wygląda ascetycznie. Poza włącznikiem i gniazdem zasilania, do dyspozycji mamy parę wyjść RCA oraz znak firmowy Naima – złącze DIN. Producent zachęca do zakupu własnego wzmacniacza, dostarczając odpowiedni kabel. Jak zwykle w przypadku Naima – nie ma wyjścia sygnału cyfrowego.

hfm11 3001

Naim serii 5si – prostota i oszczędność.


Po zdjęciu pokrywy w oczy rzuca się masywna obudowa transportu. Masa odlewu z domieszką włókna szklanego została obliczona pod kątem minimalizacji drgań i nienagannej sztywności, a matowe wykończenie zapobiega niekontrolowanym odbiciom światła lasera. Elastyczne, podparte w jednym punkcie zawieszenie obniża poziom mechanicznych rezonansów.
Za zasilanie odpowiada transformator toroidalny Nuvotem Talema, znany z modelu CD 5i. Sekcje cyfrowa i analogowa otrzymują energię z osobnych odczepów. W porównaniu z poprzednikiem zmienił DAC – CD 5si wyposażono w przetwornik c/a Burr/Brown PCM1793. Minimalizm w tym odtwarzaczu nie wynika z oszczędności. Konstruktorom zależało na skróceniu drogi sygnału.

Wzmacniacz
Obudowy NAIT-a 5si i CD 5si są niemal identyczne. Wizualne różnice pomiędzy panelami frontowymi to gałka potencjometru w miejscu szuflady, brak wyświetlacza oraz wyjście słuchawkowe we wzmacniaczu. Analogicznie jak w odtwarzaczu, cztery przyciski po prawej stronie służą tu do wyboru źródła sygnału.
Z tyłu, prócz włącznika i gniazda zasilania, znajdziemy wyjścia głośnikowe, pięć par wejść RCA i dwa DIN-y. Osoby, które po raz pierwszy będą miały do czynienia ze wzmacniaczem Naima, powinny zwrócić uwagę, że kanały wyjść głośnikowych są „zamienione”. Łatwo się pomylić i odwrotnie podłączyć kolumny. Anglicy słyną wszakże z różnych dziwactw i nie jest to jedyna „ciekawostka” w tym wzmacniaczu.

hfm11 3001

Naima rozpoznamy zawsze.


NAIT 5si to podstawowy model, niemniej można by za kwotę 5000 zł oczekiwać lepszej jakości złączy. Do dziurek w obudowie, przyozdobionych czarnymi i czerwonymi nakładkami z plastiku, włożymy jedynie standardowe banany lub firmowe rurkowate końcówki. Kręcić nosem można też na wejścia RCA. Nie są nawet pozłacane. Producent zakłada, że tego problemu większość użytkowników nie odczuje, ponieważ skorzystają oni z firmowego złącza DIN, a temu już nic nie można zarzucić. Wzmacniacz oferuje dwa takie wejścia – dla odtwarzacza CD i tunera. Prawidłowy docisk kabla zapewniają zatrzaski.

Wszystkie gniazda RCA i DIN podłączono równolegle. Znak czasu zauważymy w opisie pętli do nagrywania. Kiedyś „tape”, dziś – „hdd”.
Sercem piecyka jest pokaźnych rozmiarów płaski transformator toroidalny Talemy. 

hfm11 3001

Charakterystyczny napęd z wysuwaną ręcznie szufladą. Przetwornik c/a ukryty w środku.


Rezerwę prądową zapewniają kondensatory Kemet, produkcji europejskiej.
Zasilanie podzielono na dwa tory: przedwzmacniacz (klasa A) z końcówką mocy (klasa AB) oraz wzmacniacz słuchawkowy z przełącznikami. Cztery tranzystory Sankena – po komplementarnej parze 2SA1386/2SC3519 na kanał – przytwierdzono do aluminiowych podkładek, umieszczonych bezpośrednio na dolnej płycie obudowy. Dzięki temu nie trzeba było instalować radiatorów.
Wzmacniacz słuchawkowy oddzielono od końcówki mocy, a za wzmocnienie sygnału odpowiadają układy scalone. Anonsowany powyżej „smaczek” to potencjometr Alpsa, a raczej jego nietypowe mocowanie. Płytkę przytwierdzono do przedniej ścianki pod kątem 45 stopni. Ponoć ma to ograniczyć drgania. Ponoć.

Konfiguracja
Duet Naima pracował z kolumnami Usher Mini Two Diamond, kondycjonerem sieciowym Gigawatt PC-1 Evo i kompletem okablowania Fadel Art Aphrodite.

Wrażenia odsłuchowe
System Naim zabrzmiał otwarcie i bezpośrednio, zaś skala dynamiki nie licowała z wizerunkiem zachowawczego angielskiego lorda. Zastanawiałem się, czy niewielki wzmacniacz poradzi sobie z podłogowymi kolumnami Ushera, ale już po dziesięciu minutach byłem pewien, że nie trzeba organizować innych skrzynek. Naim zaskoczył mnie nienaganną selektywnością. Potrafił sprawnie rozłożyć na czynniki pierwsze nawet najbardziej zagęszczoną fakturę. Dzięki temu niuanse pozostawały czytelne i nie umykały.
Ta cecha dotyczy szczególnie średnicy pasma. Moim zdaniem, seria 5si to znakomity wybór dla miłośników muzyki klasycznej, w której ten zakres jest najważniejszy. Poza selektywnością należy pochwalić odwzorowanie barw instrumentów. Są naturalne; takie jakie usłyszymy w filharmonii. W tej kwestii system wykracza ponad swój zakres cenowy. Duży plus.

hfm11 3001

Wzmacniacz NAIT 5si – w stopniu końcowym para sankenów na kanał.


Ciepłe słowa należą się także niskim tonom. Bas jest sprężysty i szybki, choć już nie tak naturalny, jak średnica. Brakowało mi nieco wybrzmienia alikwotów. Dźwięk trochę zbyt szybko się urywał. Wydaje się, że wykorzystano maksymalnie możliwości wzmacniacza, stawiając przede wszystkim na kontrolę i to bez względu na szybkość przebiegów. Coś z tyłu głowy podpowiada mi, że odtwarzacz CD to naprawdę mocny zawodnik, który dotrzyma kroku kolejnemu wzmacniaczowi.
Góra zagrała poprawnie. Analogicznie jak w przypadku basu, brakowało nieco neutralności, takiej diamentowej dźwięczności towarzyszącej wybrzmieniom dźwięków. Co ciekawe, te drobne „niedoskonałości” to efekt znakomitej średnicy. Powtórzę jeszcze raz – jeśli słuchacie Państwo dużo klasyki, to podstawowy Naim świetnie się w niej odnajdzie.

hfm11 3001

Odtwarzacz CD 5si – oddzielne zasilanie sekcji cyfrowej i analogowej.

W przypadku sceny, o ile do jej szerokości nie można mieć zastrzeżeń, to przydałaby się lepsza głębia. Dźwięk jest bliski; pojawia się nieco przed kolumnami, ale kilka metrów w tył dodałoby oddechu i spokoju. Oczywiście, jest to odczucie subiektywne i wynika z osobistych preferencji i doświadczeń koncertowych. Biorąc jednak pod uwagę cenę zestawu, nie ma co kręcić nosem.

Konkluzja
Decydując się na wydatek ponad 10000 złotych, oczekujemy porządnego hi-fi, choć zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę to dopiero początek drogi. W przypadku Naima, oprócz poprawności, dostajemy bonus w postaci przebłysków brzmienia z wyższej półki.
Naim zdecydowanie ma własny charakter i trzeba go polubić. Bez wątpienia jest za co.

 

  

naim o




Artur Rychlik
Źródło: HFM 11/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF