HFM

artykulylista3

 

Cambridge Audio NP-30

15-33 04 2013 CambrigheAudioNP-30 01W styczniu opisywaliśmy streamer Cambridge Audio StreamMagic 6. Teraz przyszła kolej na mniejszy NP-30.

Na pierwszy rzut oka nie jest jasne, jak średnio zorientowany klient miałby dokonać wyboru między tymi dwoma modelami. Z informacji prasowych wynika, że droższy ma bardziej zaawansowane przetworniki, XLR-y i gniazdo USB typu B, pozwalające wykorzystywać go jako zwykły DAC w połączeniu z komputerem. Z pewnością różnic jest więcej, ale te wydają się najważniejsze. Ach – no i cena. 2390 zł wobec 3990 zł to poważny argument przemawiający za tym, by zainteresować się tańszym NP-30.

Budowa
Podobnie jak Denon DNP-F109, mały Cambridge przypomina bardziej jednostkę centralną mikrowieży niż samodzielny element systemu hi-fi. Wrażenie to potęguje umieszczone z prawej strony pokrętło i większa niż w Denonie liczba przycisków na przedniej ściance.
Pod względem wyposażenia malutki streamer nie ma kompleksów wobec droższych konkurentów. W odróżnieniu od Yamahy NP-S2000, oferującej tylko gniazdo LAN, dostaniemy również dwa wejścia USB typu A (jedno z przodu, drugie z tyłu) oraz łączność Wi-Fi. Zabrakło gniazda USB pozwalającego na użytkowanie Cambridge'a w trybie DAC-a. Przydaje się, kiedy chcemy grać w gry komputerowe z dźwiękiem płynącym z kolumn lub oglądać filmy na iPtaku.
Przykręciłem antenę, żeby się połączyć z domową siecią. Mimo dużego wyświetlacza procedura wpisywania hasła jest trochę śmieszna; zwłaszcza że do NP-30 dołączono duży pilot systemowy. Nie można wpisywać znaków tak samo jak SMS-ów w telefonach bez ekranu dotykowego.

Tutaj wyświetlają się wszystkie znaki i litery alfabetu, a my musimy powoli przeskakiwać między nimi i wybierać jeden symbol po drugim. Dziwactwo, ale dobra wiadomość jest taka, że przez tę procedurę wystarczy przebrnąć raz. Później można pobrać aplikację Stream Magic (mającą w sklepie Google Play oceny niewiele lepsze niż oferowana przez Denona) i sterować NP-30 tabletem lub telefonem. Aplikacja jest dostępna na iOS i Android. Szału nie ma, ale na pewno jest to forma obsługi wygodniejsza niż manipulatory na przedniej ściance i pilot. Co ciekawe, w trakcie pierwszego uruchomienia odtwarzacz wykrył dostępną aktualizację oprogramowania, spytał, czy ma ją pobrać i zainstalować, po czym grzecznie się zresetował. To już bardziej komputer niż sprzęt audio. Wnętrze NP-30 wygląda standardowo – dwie płytki i karta sieciowa w plastikowej obudowie. Mniejsza płytka to zasilacz, większa – DAC i pozostałe układy cyfrowe i analogowe. Cambridge nie byłby sobą, gdyby jakiegoś elementu nie schował przed oczami ciekawskich, toteż sporą część układów chroni pokrywa z oznaczeniem Reciva. Konwersję c/a powierzono 24-bitowemu Wolfsonowi WM8728. Lista obsługiwanych formatów obejmuje WAV, FLAC, ALAC, AIFF, WMA, MP3 (CBR i VBR), AAC, AAC+ oraz Ogg Vorbis. Graniczne parametry sygnału to 24 bity/96 kHz, przy czym producent zaznacza, że odtwarzacz nie obsługuje próbkowania 88,2 kHz. Na tylnej ściance znajdziemy wyjście analogowe w postaci pary gniazd RCA, wyjścia cyfrowe (optyczne i koaksjalne), gniazdo ethernetowe (RJ-45), USB typu A, gniazdo anteny Wi-Fi oraz zasilające złącze euro (ósemka) z włącznikiem.

 

 

15-33 04 2013 CambrigheAudioNP-30 04     15-33 04 2013 CambrigheAudioNP-30 03

Brzmienie
Cambridge zaprezentował brzmienie ciepłe, nudne i kluchowate…
Tak, żarty się mnie trzymają! Jak przystało na urządzenie tej marki, dźwięk jest dynamiczny i efektowny.
NP-30 nie należy do urządzeń, którym trzeba dać czas na pokazanie zalet, rozgrzać, wypieścić i słuchać dotąd, aż się spodoba. Tutaj zabawa zaczyna się od pierwszych taktów.
Dzięki głębokim i zwartym niskim tonom muzyka ma wykop i nośność. W pewnym sensie charakter NP-30 przypomina to, z czym się zetkniemy w dobrze nagłośnionej sali kinowej. Na szczęście, bas nie przysłania średnicy, bo ta ma sporo do przekazania. Wokale i instrumenty operujące w tym zakresie pozostają czytelne, a brzmienie nastawione raczej na przejrzystość niż tworzenie romantycznego klimatu.
Dopełnieniem tego obrazu są jasne wysokie tony. Nie boją się zapiszczeć czy zakłuć nas w uszy, kiedy nagrania tego wymagają. Jeżeli w nagraniu jest pisk, to piszczy i nie ma zmiłuj. Kiedy jednak podrzucimy mu dobrze zrealizowany album, radość ze słuchania jest jeszcze większa.

Reklama

Konkluzja
NP-30 jest w pewnym sensie bezkompromisowy. Przed zakupem upewnijcie się, czy po piętnastu minutach słuchanie wciąż będzie przyjemne. Jeśli tak, macie nowoczesny odtwarzacz sieciowy w cenie porządnego interkonektu.

15-33 04 2013 CambrigheAudioNP-30 T

Autor: Tomasz Karasiński
Źródło: HFiM 04/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF