HFM

artykulylista3

 

Harbeth HL-P3ESR

48-52 04 2011 01Pierwsza wersja monitora HL-P3 pojawiła się w katalogu Harbetha w 1990 roku. Stanowiła kontynuację studyjnego monitora LS 3/5a, opracowanego w ramach programu badawczego prowadzonego na zlecenie i z funduszy British Broadcasting Company.

Trochę historii
Produkcję oryginalnych LS 3/5a rozpoczęto w 1974 roku (Harbeth powstał trzy lata później jako jeden z czterech licencjonowanych przez BBC wytwórców; pozostali to KEF, Rogers i Spendor).

Z dzisiejszej perspektywy widać, że wraz z kilkoma innymi klasycznymi zestawami z tamtych lat te maleńkie monitory ukształtowały świat hi-fi, jaki obecnie znamy. Znalazły uznanie zarówno wśród profesjonalistów, jak i wymagających amatorów. Później brytyjska manufaktura zaoferowała model P3ES, a następnie, produkowany do pierwszej połowy roku 2009, P3ES-2.
HL-P3ESR to kontynuacja idei sprzed kilku dekad, ale zbudowana w oparciu o aktualny stan wiedzy i nowoczesne podzespoły. Ma nawiązywać do tradycyjnych wzorców, czerpiąc zarazem z najnowszych osiągnięć techniki głośnikowej i pomiarowej.
Wymienione powyżej oznaczenia na pierwszy rzut oka mogą się wydać zagmatwane, ale wystarczy poznać klucz do nazewnictwa Harbetha, by wszystko stało się jasne. HL to po prostu „Harbeth Loudspeaker” – zestaw głośnikowy firmy Harbeth. P3 – najmniejszy monitor. ES to Extra Specification – wersja ze zmienionym przetwornikiem nisko-średniotonowym, dostosowaną do niego zwrotnicą oraz ostro ściętymi krawędziami frontu (produkowana mniej więcej od roku 2000). Wreszcie dwójka na końcu symbolu P3ES-2 oznacza współczesną przednią ściankę, tym razem lekko zaokrągloną. A co z R? Otóż HL-P3ESR to pierwsza wersja P3 wyposażona w przetwornik radialowy. Dotychczas brytyjska wytwórnia zaopatrywała się u Seasa. Względy ekonomiczne i potrzeba zyskania niezależności od zewnętrznego dostawcy przesądziły jednak o tym, że zdecydowano się opracować własną konstrukcję.
Zresztą, prędzej czy później, można było się tego spodziewać. Harbeth produkował już wcześniej własne głośniki o średnicy 8 i 12 cali (20 i 30 cm), montowane w reszcie oferty. Tylko kwestią czasu było pojawienie się autorskiego drivera w najmniejszym modelu. Z nutką nostalgii warto wspomnieć, że na długo przed Harbethem i Seasem przetwornik B110 do licencyjnej wersji LS 3/5a dostarczał nie kto inny, tylko KEF. Po przejęciu przez dalekowschodni fundusz Gold Peak (powszechnie znany z marki GP Batteries) firma zmieniła profil działalności. Harbeth zaś pozostał niszową manufakturą, walczącą o względy najbardziej wymagającej klienteli.
HL-P3ESR po raz pierwszy pokazano na wystawie CES w Las Vegas w styczniu 2009. Był to prototyp w końcowej fazie dostrajania, na którą Alan Shaw – właściciel i główny projektant firmy – przeznaczył święta Bożego Narodzenia. Pierwsze dostawy planowano na kwiecień, ale ostatecznie termin przesunięto na czerwiec (i tego już dotrzymano). Co ciekawe, poprzedni model HL-P3ES-2 zyskał taką renomę, że przez jakiś czas sprzedawano go równolegle z wersją radialową. Sam Alan przyznaje, że głośniki P3ES-2 były tak udane, że prace nad ich następcą rozpoczął już w 2005 roku. Zadanie było ambitne, ponieważ wersja radialowa miała dorównywać seasowej jakością basu, efektywniej przetwarzać częstotliwości w pobliżu 1 kHz, czyściej te z okolic 5 kHz, a przy tym być łatwa do wysterowaniai uzyskiwać dobre wypełnienie niskich tonów ze słabszymi wzmacniaczami i przy niezbyt mocnym wysterowaniu. Kompatybilność z szeroką gamą elektroniki miała zapewnić wyższa impedancja nominalna – zamiast dotychczasowych 4 omów P3ESR są 6-omowe. Efektywność nie jest wysoka i wynosi 83,5 dB/W, jednak projektant zapewnia, że nowa trójka nie będzie wymagała od nabywcy wymiany piecyka. Klarowność i wyrazistość środka pasma zapewnia radialowy stożek. Specjalnie uformowany korektor fazy wygładza charakterystykę w rejonie 5 kHz, zapobiegając podbarwieniom dźwięku.

48-52 04 2011 03     48-52 04 2011 04     48-52 04 2011 05

Budowa
HL-P3ESR to miniaturowy zespół dwudrożny, pracujący w obudowie zamkniętej. Za wysokie tony odpowiada 19-mm aluminiowa kopułka Seasa, z metalową osłoną chroniącą cienką membranę przed uszkodzeniem. Kształt otworów, przypominający strukturę plastra miodu, różni aktualną wersję od poprzedniej i nawiązuje do tweetera stosowanego we flagowych M40.1. Cewkę chłodzi płyn ferromagnetyczny o niskiej lepkości. Magnes jest ekranowany. Alan Shaw przyznaje, że eksperymentował z głośnikami innych wytwórni, ale wykonywany na zamówienie Seas pozostał bezkonkurencyjny. Jego jedyną wadą jest cena, wynikająca z jakości zastosowanych komponentów i relatywnie niewielkiej skali zamówień.
Średnica i bas to domena 11-cm stożka z odlewanym koszem i błyszczącą membraną. Jak mawia Shaw: „Jeżeli nie możesz się przejrzeć w głośniku – na pewno nie jest to Harbeth”. Radial (a ściślej: jego druga generacja) to formowany pod ciśnieniem polipropylen, modyfikowany według unikalnej i zastrzeżonej receptury brytyjskiej firmy. Do jego opracowania przyczyniły się badania wzorowane na programie BBC, choć oczywiście prowadzone na znacznie mniejszą skalę. Ich celem było uzyskanie materiału sztywniejszego od polipropylenu, ale zachowującego równomierną charakterystykę przenoszenia oraz dobre tłumienie wewnętrzne.
Zgodnie z koncepcją BBC, ścianki przednią i tylną przykręcono do wewnętrznej ramy. Każdą deskę mocuje 10 wkrętów. Kosz głośnika „basowego” pozostaje ukryty. Na zewnątrz widać jedynie zawieszenie, wykonane z miękkiej gumy. Pojedyncze złocone gniazda wystają bezpośrednio z obudowy, co ułatwia instalację okablowania. W HL-P3ES-2 montowano podwójne terminale, umożliwiające bi-amping i bi-wiring. W najnowszej wersji zrezygnowano z tej opcji.
Kolumny dobiera się w pary z dokładnością do 0,75 dB. Każda ma indywidualny numer seryjny i wraz z wynikami pomiarów jest rejestrowana w fabrycznej bazie danych. Dzięki temu, w przypadku awarii, łatwo dobrać podzespół na wymianę albo określić, czy oferowany np. na aukcji internetowej egzemplarz rzeczywiście został sprzedany w autoryzowanej sieci dilerskiej czy też źródło jego pochodzenia spowija mrok tajemnicy. W czasach, kiedy podrabia się niemal wszystko, taka informacja może się okazać przydatna.
Obudowy sklejono z MDF-u i starannie wykończono naturalnym fornirem. Do wyboru mamy czereśnię, palisander (za dopłatą) oraz eukaliptus. Dostępność tego ostatniego zależy od możliwości jego nabycia w rozsądnej cenie.
Skrzyneczki są sztywne i przy opukiwaniu wydają jedynie cichy odgłos. To zasługa wyklejenia wszystkich ścianek (z wyjątkiem przedniej) matą bitumiczną oraz umieszczenia we wnętrzu gąbki. Wokół deski głośnikowej pozostawiono szczelinę do mocowania maskownicy –Frameless Frame. Mimo zapewnień producenta, że jej wpływ na brzmienie jest pomijalny, warto ją zdejmować na czas odsłuchu. Jako że nie jest to łatwe, grille najlepiej zdjąć od razu i schować do pudełka. Przeleżą tam zapewne nietknięte przez kilka najbliższych lat.
Jakość stolarki nie budzi zastrzeżeń. Harbeth zleca wykonanie obudów zewnętrznemu warsztatowi i widać, że zatrudnia on świetnych fachowców. Naturalna okleina z wiekiem nieco ściemnieje, co tylko doda jej szlachetności. Zadbane monitory nawet po kilkunastu latach będą wyglądały równie dobrze jak w dniu zakupu. Tak starzeje się tylko klasyka.
Zwrotnica to rozbudowany, 21-elementowy układ zmontowany na płytce drukowanej ze złoconymi ścieżkami. Jej powierzchnia jest niewiele mniejsza od tylnej ścianki. Powstała na bazie doświadczeń Alana z filtrem do Monitora 40.1, a o doborze komponentów ostatecznie zdecydował odsłuch. Jeszcze na końcowym etapie dostrajania (voicing) wartości kondensatorów i cewek się zmieniały. Korekty były niewielkie, ale gdyby ich nie uwzględniono, P3ESR brzmiałyby inaczej.
Kolumienki przeznaczono do ustawienia na podstawkach. Tweeter powinien się znaleźć na wysokości uszu siedzącego słuchacza. Głośniki trzeba lekko skręcić w stronę miejsca odsłuchowego. Kąt dogięcia to około 10 stopni.
Pomimo miniaturowych gabarytów i zamkniętej obudowy P3ESR powinny mieć wokół siebie sporo wolnego miejsca. Harbeth sugeruje lokalizację w wolnej przestrzeni – około 75 cm od ściany tylnej i metr od bocznych. Praktyka potwierdziła te zalecenia. W instrukcji znajdziemy również rysunek, na którym baza wynosi 2,5 m, a odległość od słuchacza: 3-4 m. To by sugerowało pokój nie mniejszy niż 16 m2, ale dla tych maleństw to za dużo. Podobnie jak LS 3/5a lepiej je traktować jak monitory bliskiego pola i wstawiać do małych pokoi. 9-12 metrów wydaje się powierzchnią, w której uda się uzyskać i dobre rozciągnięcie basu, i satysfakcjonujące ciśnienia akustyczne. W 16 metrach P3ESR nadal grają dobrze, ale nietrudno sobie uzmysłowić, że 11-cm głośniczek poczuje się komfortowo dopiero w kameralnych warunkach.

48-52 04 2011 06     48-52 04 2011 07

Konfiguracja
Dobór elektroniki nie powinien sprawić kłopotu. P3ESR będą poprawnie współpracować z szeroką gamą wzmacniaczy, chociaż bardziej polubią się z tymi mocnymi. Nawet jeśli potencjał generowania wysokich ciśnień akustycznych jest w przypadku tak małych głośników ograniczony, to bardziej nasycony i swobodny dźwięk uzyskamy, używając wydajnego pieca. Na pewno nie warto lekceważyć Harbethów ze względu na ich rozmiary czy cenę. Mogą być najtańszym elementem systemu, i nadal zaprezentować się z klasą.
W teście współpracowały z McIntoshem MA7000 i dCS-em Puccini. Nawet łączówka Tary Labs – ISM The 0.8 – była od nich droższa. W niczym to jednak nie przeszkadzało. High-endowe otoczenie pomogło P3ESR rozwinąć skrzydła.

Reklama

Wrażenia odsłuchowe
Miejmy to od razu z głowy i powiedzmy, do czego i dla kogo P3ESR się nie nadają. Jeżeli szukacie głośników do techno, a bas musi Was ogłuszyć, żebyście go zauważyli – to nie ten adres. Jeżeli marzy Wam się ściana dźwięku w 40-metrowym salonie – skierujcie raczej uwagę na Monitor 40.1. Dostaniecie basisko, które poprzesuwa Wam meble, a książki ustawi w porządku alfabetycznym. Jeżeli jednak chcecie z klasą nagłośnić mały pokój i słuchacie kameralistyki, muzyki wokalnej, symfoniki czy akustycznego jazzu, to jest spora szansa, że P3ESR Was zauroczą. Grają tak naturalnie i wdzięcznie, że z każdym dniem podobają się coraz bardziej.
Ich ograniczenia, mimo że oczywiste, nie przeszkadzają. Nie ma co liczyć na głośność startującego odrzutowca, ale nie odczuwa się z tego powodu dyskomfortu. Bas nie zabierze Was do środka Ziemi, za to wyższe składowe kontrabasu zaprezentują się tak wielobarwnie i czysto, że ukoją tęsknotę za niskimi pomrukami. Świadomość obiektywnych niedostatków pozostanie, ale nie będzie doskwierać. Takie zachowanie świadczy o wyjątkowo udanym zestrojeniu głośnika i jego nieprzeciętnej spójności. Wady są maskowane, a zalety eksponowane. Całość brzmi naturalnie i niczego nie udaje.
Średnica pasma to tradycyjny atut Harbetha. Jest kusząco pełna, soczysta i płynna. Słychać, że P3ESR to ta sama szkoła brzmienia, co SHL5 i M40.1. Jeżeli ktoś raz zasmakuje w radialowej estetyce, przepadł na lata. Nic innego na świecie nie brzmi w ten sposób (to samo można powiedzieć o dCS-ie Puccini, który z głośnikami Harbetha tworzy wybitnie muzykalne zestawienia). P3ESR to dopiero początek uzależnienia i, jak to zwykle w takich przypadkach bywa, sprawiają wrażenie zupełnie niewinnych. A jednak już w tych maleńkich monitorach słychać nasycenie, otwartość i czytelność środka pasma, których ze świecą szukać u innych producentów kolumn w zbliżonej cenie. Z nimi naprawdę słychać więcej – i dźwięków i emocji – przez co trudno te głośniki tak po prostu spakować do pudełka i odesłać. Odnajduje się w nich prawdę o akustycznej muzyce. Ciemnych albo świetlistych wokalach, odmiennych brzmieniach skrzypiec czy fortepianów. Wszystko słyszymy bez wysiłku i cieszy nas tak wyłapywanie różnic, jak i odbiór spójnego, wolnego od podbarwień dźwięku. Trójki grają dokładnie i klarownie. Bardzo prawdopodobne, że nawet twórcy oryginalnych LS 3/5a byliby pod wrażeniem, jak wiele jeszcze dało się wycisnąć z ich projektu.
P3ESR to głośnik o zaskakującym potencjale. Nie w zakresie tektonicznego basu czy huraganowej dynamiki, ale równomierności przetwarzania pasma, jego jednorodności czy przejrzystości. Połączenie tradycyjnej konstrukcji i nowoczesnej techniki znów się udało.
Wysokich tonów nikomu nie powinno brakować. Są wyraziste, potrafią uszczypnąć, ale też zalśnić. Metalowy tweeter brzmi łagodnie i szczegółowo. W jego barwie można wyodrębnić pewien charakterystyczny element, ale paradoksalnie – gdybyśmy nie wiedzieli, że przetwornik jest aluminiowy, przypisalibyśmy go kopułce tekstylnej. Pasmo jest spójne, ale bez wygładzenia czy wycofania górnego zakresu. Brzmienie zachowuje bardzo dobrą selektywność. Odnosimy przyjemne wrażenie, że barwa jest świeża i błyszcząca, a przestrzeń – otwarta i napowietrzona. Wybrzmienia mogą się ciągnąć długo, a dźwięk skrzy się detalami. To ożywcze, rześkie granie, w którym udało się uniknąć rozjaśnienia.
Warto także zwrócić uwagę na przestrzeń. Małym monitorkom łatwo zniknąć z pomieszczenia; bardzo małym... jeszcze łatwiej. Harbethy skwapliwie wykorzystują „wychodne” i już w miarę poprawnie zrealizowana płyta wystarczy, żeby pozwoliły nam zapomnieć o swej obecności. Głębia nie jest przesadnie rozbudowana, ale to nie przeszkadza. Szczególnie że rozstawienie muzyków na scenie okazuje się precyzyjne, a uprzywilejowanie pierwszego planu wcale nie tak znaczne, jak byśmy się spodziewali po monitorze bliskiego pola. Dźwięk nie imponuje rozmachem, ale jest zrównoważony i proporcjonalny. Pozycje instrumentów nie budzą wątpliwości, a źródła pozorne odrywają się od głośników. Łatwo pojawiają się pomiędzy kolumnami, jak i wychodzą na zewnątrz. Jeżeli nie szalejemy z głośnością, nawet duże składy zachowują klarowność.

Konkluzja
HL-P3ESR to muzykalne zestawy, które wyrobionemu słuchaczowi oferują wiele zalet. Radialowa średnica jest klasą sama dla siebie. Do tego otwarta góra, precyzyjna przestrzeń i wyraźnie zaznaczony, choć siłą rzeczy nie najniżej schodzący bas. Małe monitory mają swoje ograniczenia i nie zapewnią skali dźwięku właściwej większym kuzynom. Jeżeli jednak szukacie czegoś z klasą do małego pokoju czy gabinetu, posłuchajcie ich koniecznie. Grają z wdziękiem, przejrzyście i naturalnie. Wyjątkowy kontekst historyczny oraz korzystna relacja jakości do ceny to dodatkowe atuty.

48-52 04 2011 T

Autor: Jacek Kłos
Źródło: HFiM 04/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF