HFM

artykulylista3

 

Sonus Faber Guarneri Homage Tradition

6673042017 001„Artyzm, technologia, wrażliwość” – to dewiza Sonus Fabera. Te wartości trafnie charakteryzują filozofię manufaktury z Arcugnano (nieopodal Vicenzy). Dowodem na to, że slogan przekłada się na rzeczywistość, jest w pełni zasłużony status jednego z najważniejszych producentów kolumn na świecie.

Monitory Sonus Faber Guarneri Homage Tradition pierwszy raz zaprezentowano w lutym 2017 w Nowym Jorku. Inauguracyjny pokaz w Warszawie odbył się miesiąc później. Mamy więc do czynienia z rynkową nowością. W dodatku testowany egzemplarz ma jednocyfrowy (nie licząc zer z przodu) numer seryjny. Nic dziwnego, że ustawiając zestawy, czułem się niemal jak wybraniec.



 



Pisanie wstępu do testu głośników Sonus Fabera przedstawia pewną trudność. Z jednej strony, nie da się uniknąć wzmianki o zasługach Franco Serblina, założyciela firmy i jej wieloletniego szefa. Z drugiej, wymieniając jego nazwisko, wpadamy w pułapkę kryptoreklamy. W 2007 roku Franco sprzedał bowiem Sonusa, a potem założył własną manufakturę i nazwał ją właśnie Franco Serblin. Co prawda, zmarł przed czterema laty, ale firma nadal działa. Ze swoją skromną ofertą zaledwie trzech modeli nie stanowi faktycznej konkurencji dla giganta, jakim stał się Sonus Faber, ale symboliczną – może.
Po odejściu Serblina Sonusa przejął włoski fundusz inwestycyjny Quadrivio, od którego, wraz z kilkoma innymi firmami, został później odkupiony przez Mauro Grange, szefa Fine Sounds Group oraz Charlesa Randalla, szefa McIntosh Laboratory. Holding do 2016 roku nazywał się Fine Sounds Group, ale został przemianowany na McIntosh Group. Zmiana nazwy wiązała się prawdopodobnie z zapisaną we wcześniejszym kontrakcie zmianą kierownictwa, gdyż w Sylwestra 2016 Grange ustąpił miejsca Randallowi, choć nadal kieruje Sonus Faberem.
Towarzystwo w holdingu jest doborowe. Oprócz włoskiego klasyka skupia Wadię, Audio Researcha, McIntosha, Sumiko oraz Prymę.

6673042017 00215-cm woofer własnej produkcji.
Front pokryty skórą, podobnie
czara kielicha podstawki.

 


Guarneri
Nazwa „Guarneri Homage Tradition” skłania do trzech dygresji, odpowiadających poszczególnym członom nazwy. Należy wspomnieć o patronie, bieżącej serii oraz tradycji, do której nowy produkt nawiązuje.
Giuseppe Guarneri młodszy (1698-1744), zwany też „del Gesú” („od Jezusa”), był najsłynniejszym z cenionej włoskiej rodziny lutników z Cremony. Jego ojciec pobierał nauki u Nicoló Amatiego. Pomimo krótkiego i ekstrawaganckiego życia (zmarł schorowany w wieku 46 lat, pozostawał w cieniu Stradivariego, niektórzy biografowie przypisywali mu nawet zabójstwo), Guarneri junior nie roztrwonił swego talentu. Co prawda, chwytał się niekiedy dość ryzykownych pomysłów konstrukcyjnych i pracował w pośpiechu, przez który nie mógł poświęcić dość czasu ostatecznemu wykończeniu instrumentów, ale jego prace najsłynniejsi skrzypkowie świata zawsze wysoko cenili. Osobiście się nie znam, ale obiegowa opinia mówi, że dźwięk Guarneriego jest ciemniejszy i cięższy od instrumentów wykonanych przez Stradivariego, czyli największego konkurenta. Obaj mistrzowie to dziś absolutna elita legend światowego lutnictwa, co odzwierciedlają aukcyjne ceny ich instrumentów.
W 2012 anonimowy kolekcjoner zakupił skrzypce, wykonane w 1741 roku przez Guarneriego, za kwotę, która nie została oficjalnie podana, ale była zbliżona do 16 milionów dolarów. Był to egzemplarz zwany „Vieuxtemps”, od nazwiska belgijskiego skrzypka, ich XIX-wiecznego właściciela. Tym samym rękodzieło włoskiego lutnika stało się najdroższym instrumentem muzycznym w historii (mówimy o faktycznie i legalnie sprzedanych, a nie tylko wycenianych, ponieważ tu ceny szybują jeszcze wyżej). Po transakcji skrzypce zostały użyczone dożywotnio amerykańskiej skrzypaczce Anne Akiko Meyers.

6673042017 002Przetwornik sauté.


Homage
Słowo „Homage” w nazwie modelu desygnuje przynależność do najbardziej prestiżowej serii włoskiej firmy, ale należy pamiętać, że powyżej jest jeszcze kilka konstrukcji pozaseryjnych – Il Cremonese, Lilium czy Aida – oraz dwa modele limitowane. Obecna odsłona linii Homage nosi nazwę „Homage Tradition”, a w jej skład wchodzą testowane monitory Guarneri, dwa modele wolnostojące: Serafino i Amati (wycenione, odpowiednio, na 90 i 120 tys. zł) oraz głośnik centralny Vox.
W tej konstelacji zaznacza się pewna ciągłość. Poprzednia seria Homage składała się z modeli Guarneri Evolution, Amati Futura, Stradivari i Vox. Jak widać, znikły Stradivari, a pojawiły się Serafino. Amati i Guarneri zostały gruntownie przebudowane, a najmniejsze zmiany zaszły prawdopodobnie w głośniku centralnym Vox. W szczegóły tych metamorfoz nie będziemy się jednak wdawać; tematów do dygresji i tak nie brakuje.

6673042017 002Guarneri z profilu.
Razem z podstawkami na kolcach mają 115 cm, co odpowiada
wysokości sporych podłogówek.

 


Tradition
Przybliżyliśmy sobie słowa „Guarneri” i „Homage”, a o co chodzi z tradycją? Tutaj nie da się pominąć rzutu oka na historię firmy. Pierwsze dwie dekady działalności Sonus Fabera upłynęły pod znakiem dominacji kolumn podstawkowych. Franco Serblina śmiało można nazwać wizjonerem w tej dziedzinie. Wiele modeli z lat 80. i 90. XX wieku do dziś stanowi punkt odniesienia dla monitorowego wzornictwa, brzmienia i rozwiązań technicznych. Ze zrozumiałych względów, w teście będzie nas jednak interesował sam szczyt oferty.
Tutaj powinniśmy się cofnąć do roku 1991. Włoska manufaktura pokazała wtedy monitory Extrema, które rzeczywiście mogły szokować. Masa 40 kg (sztuka, nie licząc podstawek), kształt nieforemnego czworokąta z membraną bierną zamiast bas-refleksu, zabójcza cena i niebiański dźwięk – stworzyły legendę, o której mówi się do dziś, choć jej rynkowy żywot był krótki. Dwa lata po debiucie produkcję zaczęto wygaszać. Jedną z prawdopodobnych przyczyn były trudności z zastąpieniem niektórych podzespołów, wycofanych z oferty dostawców zewnętrznych. Drugą – idea zrobienia miejsca dla produktu przystępniejszego (mniejszego, lżejszego i tańszego). Okazał się nim model przygotowany dla uczczenia 250. rocznicy śmierci wspomnianego Giuseppe Guarneriego – czyli Guarneri Homage. Choć rocznica ta przypadała na rok 1994, to debiut monitorów, rozpoczynających historię serii Homage, miał miejsce rok wcześniej.

6673042017 002Zwrotnica z kondensatorami
Mundorfa i cewkami Jantzena.

 

Pierwsze Guarneri, czyli po prostu Homage, były pierwszymi na rynku hi-fi zestawami głośnikowymi, których skrzynka, patrząc od góry, miała kształt zbliżony do pudła rezonansowego lutni. Obecnie może to nie dziwić, ale w pierwszej połowie lat 90. XX wieku dziwiło bardzo. Użyto wtedy wysokotonowego przetwornika Dynaudio Esotar oraz 15-cm woofera Scan-Techa.
Na odnowienie modelu firma kazała czekać wiele lat: dopiero w 2007 roku pojawiły się monitory Guarneri Homage Memento. Oprócz zmienionych głośników (calowy pierścieniowy tweeter Scan-Speaka i 15-cm woofer Audio Technology), były przeznaczone do pracy z kilkustopniowym odchyleniem do tyłu, zapewnianym przez dedykowane im podstawki.
Na odchylonych stendach posadowiła się również trzecia odsłona Guarneri, czyli pokazane w 2011 roku Homage Evolution. Zastosowano tutaj jedwabną, calową kopułkę Scan-Speaka, a woofer urósł do 18 cm. Siłą rzeczy, powiększyły się też skrzynki.
W roku 2017 Sonus Faber przedstawił czwartą wersję monitorów Guarneri. Całość wróciła do pionu, a przetwornik nisko-średniotonowy zredukowano do „tradycyjnych” 15 cm. Widać z tego jasno, że w tak bogatej historii modelu faktycznie jest do czego nawiązywać.

6673042017 002Kopułka quasi-pierścieniowa
z tłumieniem Arrow Point DAD…

 


Ex3ma
Niech jednak nikogo nie zmyli logiczna, zdawałoby się, myśl, że Guarneri Homage Tradition to flagowy monitor Sonus Fabera. Aktualny katalog, w dziale „produkty limitowane”, wymienia bowiem jeszcze model o nazwie Ex3ma. To fonetyczne nawiązanie do legendarnej Extremy, zaś trójka pomiędzy literami to symbol obchodów 30-lecia firmy (z małym opóźnieniem, ponieważ rocznica przypadała w 2013, a monitory pokazano rok później). Nie będzie dziwić, że jak zwykle u Sonusa, wszystko odbyło się z przytupem i numerologiczną konsekwencją: para kosztuje 30 tysięcy euro, a cała produkcja zamknęła się na 30 parach. Ciekawostką w czasie imprezy jubileuszowej było zniszczenie metalowej formy Ex3my za pomocą młota kowalskiego przez jeszcze ówczesnego szefa Fine Sounds Group, Mauro Grange oraz Michaela Fremera, słynnego recenzenta ze „Stereophile’a”.


Budowa
Guarneri Tradition to monitory średniej wielkości. Para mieści się w jednej skrzyni; drewnianej, z wiekiem przykręcanym sześcioma śrubami. Firma zadbała o to, by ją podziwiać na każdym kroku. Udanie.
Włoski monitor to arcydzieło sztuki wzorniczej. Nie będę się rozwodził nad pięknem – każdy jego namiastkę zobaczy na zdjęciach lub pełnię na żywo. Dostępne są dwa rodzaje wykończenia. Pierwsze to ścianki boczne z drewna wengé, z wstawkami klonowymi. Z przodu obicie brązową skórą, a z tyłu – tytanowe aluminium. Do testu dostarczono drugą wersję – w drewnie orzechowym wybarwionym na czerwono, z czarną skórą i czarnym aluminium.
Z przodu rozpinamy charakterystyczne dla Sonusa maskownice z elastycznych strun. Trudno je zresztą nazwać maskownicami, bowiem niczego nie maskują. Czy odgrywają jakąś rolę w kształtowaniu brzmienia, firma nie informuje. Ja różnicy nie usłyszałem.

6673042017 002Wykończenie w barwionym
na czerwono orzechu…

 

Na froncie nie widać śrub. Przetworniki zostały wmontowane w panel obwiedziony srebrną metalową lamówką. Umocowano go w drewnianej ramie, obleczonej skórą. Drewniane boki pokryto błyszczącym lakierem. Panel tylny wykonano z aluminium i uformowano w radiator. Znajduje się tam podłużny otwór wentylacyjny. Zasłania go gruba siatka, a u góry i od dołu został wyłożony gąbką. Celowo nie pisałem, że to bas-refleks, gdyż sama firma podkreśla, że cały układ wentylacyjny, wraz z aluminiową obudową, jest jej oryginalnym rozwiązaniem, nazwanym „Stealth Ultraflex”.
Aluminiowy tył stanowi część tzw. egzoszkieletu, razem z metalowymi rusztowaniami góry i dołu, które są określane mianem „półek tłumiących”. U góry aluminium wykończono warstwą lakierowanego drewna, takiego jak po bokach, a na samym środku wmontowano oszklone logo firmy. Od dołu, na powierzchni styku z podstawkami, konstrukcję pokryto warstwą czarnego zamszu.

6673042017 002Tylny panel z aluminium,
tworzącego widoczną część
systemu wentylacyjnego
o nazwie Stealth Ultraflex.

 


Przetworniki
Głośnik wysokotonowy H28 XTR-04 to własna produkcja Sonusa. Według oficjalnych informacji, jedwabna kopułka ma średnicę 28 mm i budowę hybrydową, sferyczno-pierścieniową. Przypomnijmy, że głośnik pierścieniowy (najsłynniejszy to chyba „ring radiator” Scan-Speaka), zamiast charakterystycznym wybrzuszeniem membrany, promieniuje jej pierścieniowo ułożonymi fałdami. Tutaj natomiast mamy klasyczną kopułkę, ale funkcję akustycznie czynnego zawieszenia pełni widoczna przy bliższej inspekcji fałda brzegowa. Ma grubość ponad 2 mm, co de facto pozwoliłoby mówić nawet o 33-mm membranie tweetera.
Membrana ta została wzbogacona rozwiązaniem Arrow Point DAD (Damped Apex Dome), które ma wytłumiać drgania wierzchołka kopułki za pomocą tulei w kształcie grotu strzały. Z geometrycznego punktu widzenia sfera nie ma wierzchołka, ale nie będziemy się czepiać. Chodzi o to, że spód umieszczonego przed centrum kopułki, niczym na napiętym łuku, metalowego elementu, czyli właśnie owego „grotu”, pozostaje w ciągłym kontakcie z powierzchnią membrany.
Hybrydowy tweeter wyposażono w neodymowy magnes i drewnianą obudowę, która tworzy za nim komorę labiryntową. Wysokotonowy przetwornik o identycznym oznaczeniu występuje w kolumnach Il Cremonese i Lilium, stojących w hierarchii powyżej serii Homage Tradition.

6673042017 002… oraz wengé z wcinkami
z klonu.

 

Głośnik nisko-średniotonowy, o symbolu W15 XTR-04, również jest projektem Sonus Fabera. Grube gumowe zawieszenie łączy z odlewanym koszem chropowatą w dotyku membranę, wykonaną z mieszanki różnych substancji. Firma nie przedstawia jej dokładniejszej charakterystyki. Średnica woofera wynosi 15 cm. Zastosowano w nim również magnes neodymowy.
Tutaj kolejna dygresja. Oględziny Sonusów nie pozwalają zidentyfikować ani jednej śrubki. Dostęp do nich kryje się pod nakładką wokół głośników, którą należy zdemontować z siłą… nie wiadomo, jak wielką. Rozkręcenie jest więc czynnością inwazyjną, z której świadomie zrezygnowałem. Dlatego poza tym, co widać na firmowym zdjęciu, niewiele można powiedzieć o zastosowanym głośniku.
To samo dotyczy zwrotnicy – musimy zatem polegać na informacjach producenta. Ale i one nie są konsekwentne. W opisie modelu czytamy, że wykorzystano olejowe oraz złoto-srebrno-olejowe kondensatory Mundorfa z serii Evo. Natomiast na dostarczonym zdjęciu zwrotnicy widać cztery kondensatory aluminiowo-olejowe oraz jeden trudny do zidentyfikowania (na pewno nie ma nadruku w kolorze odpowiadającym złoto-srebrno-olejowemu). Zgadza się firma i seria, ale głębiej w to wchodzić już nie będziemy.
Cewki powietrzne pochodzą od Jantzena. Układ zbudowano w oparciu o tzw. „paracross topology”. Pod tym kryptonimem kryje się optymalizacja impedancji przy współpracy ze wzmacniaczem. Jednak więcej szczegółów również nie uzyskamy. Pasmo jest dzielone przy 2500 Hz.

6673042017 002Odsłuch. Pan na zdjęciu to nie ja.
Nie palę.


Podstawki
W historii Sonus Fabera charakterystyczna jest symbioza monitorów z zaprojektowanymi dla nich podstawkami. Oczywiście, można korzystać z innych, ale wtedy, prócz uszczerbku estetycznego, ryzykujemy także niekontrolowaną modyfikacją brzmienia. W tak dopracowanych zestawach liczy się bowiem wszystko: od wysokości, poprzez kąt odchylenia od podłogi (w wybranych modelach), rodzaj kontaktu z podłożem, masę stendu, materiał, z którego został zrobiony i rodzaj wypełnienia. Na szczęście, dystrybutor informuje, że w przypadku Guarneri Homage Tradition wykonane z włókna węglowego podstawki są wliczone w cenę.
Powstały one we współpracy z motoryzacyjną firmą Pagani. Górna półka jest pozioma, więc monitory mają stać prosto, bez odchylenia. Nie przykręca się ich, lecz jedynie nakłada na trzy wystające bolce. Sama półka ma kształt idealnie spasowany ze spodem głośnika i znika pod nim, co dodaje konstrukcji lekkości. Półkę górną i dolną łączy pojedyncza, lekko wygięta noga, którą wypełniono tajemniczym „amorficznym” materiałem. Czyli znów nie wiadomo nic. W dolną płytę wkręcamy cztery kolce, które powinny trafiać w podkładki.
Po ustawieniu monitorów myślałem, że coś jest nie tak, ponieważ konstrukcja się chwiała. Jednak po chwili zrozumiałem, że ona „pływa” i że jest to efekt zamierzony. Same kolce niejako sprężynują. Pomiędzy warstwami metalu (podstawa i wierzchołek) umieszczono elastomer, który na miękko separuje od drgań podłogi. Firma nazywa to „cichymi kolcami”, a całą koncepcję „Zero Vibration Transmission”.
To też swoista ekstrawagancja. Do tej pory byłem przekonany, że celem producentów jest zapewnienie możliwie najtwardszego kontaktu z podłogą. Ale czy Sonus Faber może się mylić? Zobaczymy.

6673042017 002Że to Sonus Faber,
firma zaznacza w aż czterech
miejscach: z tyłu przy numerze seryjnym,
na górze i froncie skrzynki oraz
na dolnej płycie stendu.
Aby się wszystkim utrwaliło.

 


Konfiguracja
W wykorzystanym do odsłuchów systemie, odtwarzacz Naim 5X z zewnętrznym zasilaczem Flatcap 2X grał na zmianę z nowością Accustic Arts –zintegrowanym Playerem I. Resztę toru stanowiły: przedwzmacniacz lampowy BAT VK3iX SE oraz tranzystorowa kocówka mocy Conrad-Johnson MF2250.

6673042017 002Guarneri na linii montażowej.

 


Wrażenia odsłuchowe
„Powiew luksusu” – taki tytuł niniejszej recenzji nie jest, bynajmniej, wyborem z klucza. Co prawda, widok każdego produktu Sonus Fabera, zwłaszcza takiego z wyższych sfer cenowych, wyzwala natychmiastowe wrażenie kontaktu z luksusem, ale Guarneri Homage Tradition oferują także luksusowe brzmienie. Słuchając ich, przez cały czas odnosiłem wrażenie, jakby mnie dopuszczono do większego zaszczytu, niż się spodziewałem. Nie mam pojęcia, jak się czuje Anne Akiko Meyers, grając na skrzypcach Guarneriego za 16 milionów dolarów, ale moja przygoda z monitorami Sonusa była czymś analogicznym, oczywiście w stosownie zredukowanych proporcjach.
Od dawna noszę w sobie przekonanie, że produkty wybitne cechuje umiejętność przełamywania granic. W kategoriach high-endowego brzmienia owo przełamywanie nie polega jednak na śrubowaniu wybranego parametru do poziomu niedostępnego innym, lecz na łączeniu cech teoretycznie sprzecznych. Aby zilustrować to na fikcyjnym przykładzie, powiedzielibyśmy, że jakiś wzmacniacz gra jednocześnie rozlewnym i kontrolowanym basem. W żargonie audiofilskim takimi parami sprzeczności mogą być choćby analityczność i muzykalność, dynamika i kultura, konkret i lekkość, dyscyplina i relaks. Jeśli dana konstrukcja przekracza jedną granicę – zasługuje na uznanie. Niech więc miarą wyjątkowości najnowszych monitorów Sonusa będzie informacja, że z wymienionych wyżej barier one przełamują wszystkie.
Ich klasę słychać praktycznie od pierwszego dźwięku. Nie trzeba się wsłuchiwać tygodniami, aby docenić kunszt. Mogłoby się wydawać, że budowanie tak szybkiego efektu jest ryzykowne, bo po pewnym czasie może się on stać nienaturalny i zacząć nudzić. Magia Sonusa przełamuje i tę granicę. Stawiam cały swój recenzencki honor, że nie ma w tym nic nienaturalnego i że się nie znudzi. Ten dźwięk po prostu fascynuje – swoją energią, naturalnością i płynnością, a słowo „czystość” nabiera nowego znaczenia. Analityczność, przejrzystość, szybkość, stereofonia i barwa – w takiej kolejności uporządkowałbym cechy, którymi Guarneri mi zaimponowały. Nie jest to jednak hierarchia ważności, ale po prostu kolejność, w jakiej zdążyłem sobie na szybko zapisać to, co od razu mnie podekscytowało. Ale aby uniknąć pośpiechu, wróćmy do zapowiedzianego zbioru przełamywanych barier.
Guarneri łączą analityczność z muzykalnością. Delektują się prezentacją szczegółów nagrania i przypadkowych szmerów i łączą je wszystkie spoiwem głębokich barw. Góra pasma jest bardzo odważna. Bywa, że przekracza stan alarmowy. Mimo to soprany są utrzymane w słoju fizjologicznej naturalności. Jest ich dużo, szybują wysoko, ale nie drażnią. Przeciwnie, wciągają w swoją grę, jakby zapraszając do wspólnego odkrywania fascynującego świata wyższych częstotliwości.
Guarneri pokazują sybilanty w całej rozpiętości, ale ich wirtualny kształt naświetlają z wyjątkową precyzją. Jakbyśmy założyli na mikroskop jeszcze mocniejszy okular, pokazujący fizyczny byt, a nie tylko jego zapiaszczone przybliżenie. Zwykle taka chirurgiczna precyzja narzuca brzmieniu sterylną oschłość, jednak Sonusy z równie namiętną wnikliwością pokazują barwy średnicy. Potrafią odtworzyć tyle odcieni jasności i poziomów nasycenia, że bogactwo średnich tonów nadaje brzmieniu właściwe proporcje: obfitość szczegółów uznaje priorytet esencji muzyki.
Guarneri prezentują kosmiczny poziom dynamiki w skali mikro. Są piekielnie szybkie. I to napędzane dzielonką, którą trudno uznać za demona prędkości. Zarówno Conrad-Johnson, jak i BAT to firmy głęboko osadzone w lampowej filozofii brzmienia (niezależnie od tego, że akurat ta końcówka C-J jest tranzystorowa). A tutaj redakcyjnego wzmacniacza po prostu nie poznawałem! I znowu – wydawałoby się, że podkręcona mikrodynamika zabarwi brzmienie nutą pośpiechu czy nerwowości. Ale Guarneri łagodzą ten efekt, dając całości swobodę, jakby wypełniając muzykę tchnieniem życia. Dzieje się tak dlatego, że ostrość konturów tak naprawdę wcale nie jest ostra. Powstaje nowy, fascynujący paradoks. Szybkość zostaje dopełniona harmonijną gładkością. Słowem: kultura wyższych sfer.

6673042017 002Polerowanie obudowy.

 

Guarneri łączą konkret i lekkość. Innymi słowy: kapitalny rytm dopełniają audiofilskim powietrzem. Jest dobitnie, ale bez utwardzenia. Mocno, dokładnie i zdecydowanie, choć z zapachem orzeźwiającej bryzy. Faza perkusyjnego ataku jedzie bez hamulców, ale równocześnie pozostaje wolna od niezdrowej agresji. Drapieżność jest kontrolowana, ponieważ włoskie monitory każdy dźwięk, nawet cichy, pozornie mało znaczący, traktują z szacunkiem. Zapomnijcie też o lampowym ciepełku. Tutaj chodzi o dźwiękową prawdę. Albo o przekonanie, że właśnie się do niej zbliżamy.
Guarneri łączą dyscyplinę i relaks. O tym, że grają wyraziście i precyzyjnie, już pisałem. Ale zadziwiające, że ich angażujący przekaz w ogóle nie męczy. Przeciwnie, zapewnia tyle radości, że niemal regeneruje słuchacza. Dostarcza akustycznej przyjemności, którą chce się przeciągać jak najdłużej. Łatwość grania udziela się słuchaczowi. Tak jakby dźwięk aktywował w odbiorcy działanie hormonu szczęścia.
Na deser zostawiłem stereofonię. W tym aspekcie włoskie monitory nie znają kompromisów. Zużyję cały repertuar pochwał, bo zasługują na wszystkie. Mamy więc szerokość rozsuwającą ściany, głębokość podzieloną na tyle planów, że w ich liczeniu można się pogubić, różnicowanie wysokości i łatwość rzucania dźwięków efektowych w najdziwniejsze miejsca pomieszczenia. Precyzja lokalizacji i namacalność instrumentów są tak oczywiste, że nawet nie warto wspominać. Ale w tym wszystkim najbardziej imponuje, że średniej wielkości monitory dają „dużo” muzyki. Dostarczają masę, choć jednocześnie dają oddech. Ciężar brzmienia równoważą lekkością powietrza.
Czy istnieją bariery niedostępne Guarneri Homage Tradition? Zapewne, choć zdołałem zidentyfikować tylko jedną. Nie są to zestawy dla fanatyków referencyjnego basu.
Już rozmiar przetwornika nisko-średniotonowego zapowiada mniejsze emocje na dole pasma. Wielu zapewne powie, że nie ma co się przejmować takim odkryciem – po prostu, monitory z założenia odpuszczają rywalizację w wyścigu o niskie tony. Z tym, że Guarneri odpuszczają tę walkę nawet z podstawkowcami. Testowane niemal w tym samym czasie i w tym samym systemie, znacznie tańsze, Dynaudio Contour 20 zaprezentowały ciekawszą, bogatszą i lepszą podstawę harmoniczną. W porządku, średnica ich woofera wynosi 18 cm, więc jakieś wytłumaczenie jest. Ale z drugiej strony, doskonale pamiętam, mimo upływu lat, odsłuch innych monitorów Sonusa – Auditor M (niższa półka cenowa i 15-cm woofer), których niskie tony wręcz oszałamiały. Musimy więc przyjąć nowe Guarneri z dobrodziejstwem inwentarza. Czytaj: z kompromisowym rysunkiem basu.
Nie warto się jednak podniecać, że powyższe uwagi zapowiadają jakąś katastrofę. Spokojnie, Guarneri bas mają, ale nim nie szafują. Stawiają na wstrzemięźliwość, choć na pewno nie abstynencję. Konstruktor chciał zapewne uniknąć wrażenia nieustannej obecności niskich tonów. Pojawiają się więc na wyraźne wezwanie, w nagraniach, w których są celem samym w sobie. Potrafią wtedy głęboko zamruczeć. Szczególnie gdy mamy do czynienia z basem elektronicznym.
Jeśli mam wątpliwości co do możliwości jakiegoś produktu w tym zakresie, to sięgam po utwór „Carousel Dub” z płyty „Careful What You Wish For” zespołu Texas. Nie ma siły – jeżeli producent deklaruje pasmo od 40 Hz i mówi prawdę, to muszą zadrżeć ściany, choćby tylko trochę. Istotnie, Guarneri poruszyły powietrzem z odpowiednią siłą. Gdy jednak wyzwań brak, to niskie tony zachowują się jak dyskretny akompaniator głównej linii rytmicznej.
Podsumowując: podstawa harmoniczna to porządny monitorowy poziom, ale bez niespodzianek.
Czy będziecie zawiedzeni, że basu nie załadowano na furę kwintalami? Idę o zakład, że nie. Skala wrażeń odsłuchowych po prostu nie pozostawia niedosytu. Muzyka Sonusów to kwintesencja emocji i estetycznego odlotu. Cały czas będziecie zachłyśnięci radością ze zmysłowego kontaktu z taką ilością piękna na metr sześcienny. To przy zamkniętych oczach. Gdy je otworzycie, zobaczycie prawdziwe dzieło sztuki i to w dwóch egzemplarzach. A przecież można ich jeszcze dotknąć…

Konkluzja
Sonus Faber od dekad wyznaczał poziom odniesienia dla śmiałków, którzy stawali w szranki o tytuł najlepszego monitora świata. Wszystkich monitorów świata nie znam, a tytuł jest umowny, ale jedno wiem na pewno. Poziom odniesienia ciągle wyznacza Sonus Faber.

 

Sonus Faber Guarneri o

 

 

 

 

 


Mariusz Malinowski
Źródło: HFM 04/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF