HFM

artykulylista3

 

Opera Grand Mezza 2012

DSC 0780Kiedy w rozmowach pojawia się temat włoskich kolumn, przed oczami stają nam wyrafinowane wzorniczo skrzynki, wykończone szlachetnymi fornirami, skórą i złotymi detalami. Bardziej przypominają dawne instrumenty niż sprzęt hi-fi.
W trend ten idealnie wpisują się kolumny pochodzące z niewielkiej manufaktury ulokowanej w Treviso, na północ od Wenecji.

Panie i panowie, pora na Operę.


Firma Opera Loudspeakers powstała 25 lat temu. Jej założyciele, wybierając taką, a nie inną nazwę, od razu podkreślili charakter swoich produktów, a pierwsze kolumny - Caruso - zapoczątkowały serię konstrukcji upamiętniających liryczne głosy operowe.
Obecnie oferta włoskiej wytwórni składa się z dwóch linii, Classica i Callas. Znajdziemy wśród nich kilka modeli podłogowych, dwa monitory i głośnik centralny. Od kilkunastu lat Opera wraz ze znanym producentem wzmacniaczy Unison Research tworzy grupę Advanced Research In Audio (A.R.I.A.), co przy okazji tłumaczy stylistyczne pokrewieństwo urządzeń obu marek. Pierwotne założenia nie uległy zmianie. Wszystkie kolumny są wykonywane ręcznie przez wykwalifikowanych rzemieślników bez pośpiechu, za to bardzo starannie. Może właśnie dlatego o kolumnach z Italii mówi się, że mają duszę.

Testowany model Grand Mezza 2012 jest najtańszą podłogówką Opery, lecz pod względem jakości wykonania i ogólnej stylistyki nie ustępuje modelom flagowym.
Pierwsza wersja pojawiła się w 2007 roku. Pięć lat później kolumny poddano gruntownej modyfikacji. Myślą przewodnią konstruktorów było stworzenie głośników przeznaczonych do normalnego użytku domowego i łatwych do wysterowania. Sprzyjać temu powinna 4-omowa impedancja oraz skuteczność 89 dB.

 

DSC 0550

Wszystkie głośniki dostarczyli renomowani producenci ze Skandynawii.



Budowa
Opery Grand Mezza 2012 to jedne z najpiękniejszych kolumn, jakie gościły pod mym dachem. Zachwycają idealne proporcje (droższe modele sprawiają wrażenie zbyt głębokich) oraz jakość materiałów. Nie zdziwiłbym się, gdyby lwia część produktów Opery szła w ręce "kupujących oczami".
Obudowy wykonano z płyt MDF o różnej grubości: front ma aż 5 cm; pozostałe ścianki - 2,5 cm. Cały przód, tył, górę i dół obciągnięto sztuczną skórą, a na boki naklejono duże panele dostępne w kilku kolorach. Oprócz czarnego lakieru fortepianowego, użytego w recenzowanej parze, dostępna jest śnieżna biel, fornir wiśniowy oraz mahoń. Efekt jest doskonały, a w oczy nie rzucają się nawet czarne gniazda mocujące maskownicę.

 

DSC 0554

Okablowanie wewnętrzne poprowadzono przewodami ze srebrzonej miedzi. Zwrotnicę przymocowano bezpośrednio do tylnej ścianki.



Wnętrze skrzyń obficie wyłożono płatami sztywnej gąbki. Wypełniono nią w całości przestrzeń od dna do głośnika średniotonowego, wydzielając w ten sposób coś na kształt komory rezonansowej. Natomiast całą tylną ściankę wyklejono stożkowymi gąbkowymi absorberami.
Wszystkie wykorzystane do budowy kolumn przetworniki pochodzą od renomowanych skandynawskich producentów. Górę pasma przetwarza miękka kopułka Scan Speak Discovery D2608, sięgająca 25 kHz. Reprodukcję średnicy i niskich tonów powierzono trzem 12,5-cm Seasom: średniotonowemu z membraną z impregnowanej celulozy oraz parze polipropylenowych wooferów. Pasmo dzieli się przy 200 i 2000 Hz. Skierowany do przodu wylot bas-refleksu pozwala nieco dosunąć kolumny do tylnej ściany, choć tak piękne meble zasługują, by stanąć na środku pokoju.

 

DSC 0811

Szeroko rozstawione zaciski
przyjmą dowolne zakończenie
kabli głośnikowych.


Solidne złocone gniazda umieszczono tuż nad podłogą, co ułatwia instalację okablowania.
Z uwagi na niewielką szerokość, kolumny wyposażono w dokręcane stalowe stabilizatory. Zakończono je wygodnymi do regulacji kolcami.
Na koniec uwaga natury praktycznej: miękka w dotyku skórka i długa maskownica zakrywająca niemal cały front nieoczekiwanie sprowokowały mojego kota do zawarcia z nimi bliższej znajomości. Zazwyczaj interesują go wyłącznie kartonowe pudła, ale tym razem zrobił wyjątek. W efekcie przez większość czasu musiałem chronić kolumny grubymi bawełnianymi pokrowcami, na szczęście dołączonymi przez producenta. Prawdopodobnie projektant, jako rasowy audiofil, także posiada kota, więc doskonale wiedział, czego można się obawiać.

Wrażenia odsłuchowe
Przed odsłuchem włoskich kolumn zapaliły mi się w głowie światła ostrzegawcze. Jeśli Grand Mezza są tak nieprzeciętnie urodziwe, to zgodnie z audiofilskimi zasadami nie mają prawa dobrze grać. A jednak kolumny Opery z hukiem wyłamały się z tej reguły.
Brzmienie w pełni odpowiada nazwie kolumn. Opery Grand Mezza są stworzone do muzyki wokalnej, zwłaszcza dzieł operowych. Gdybym uczestniczył w ślepym teście, stawiałbym dolary przeciw orzechom, że stoją przede mną wyrafinowane audiofilskie monitory, z czarowną i pełną powietrza średnicą, wysmakowanymi wysokimi tonami oraz świetnie kontrolowanym basem. Opery oferują wszystkie zalety konstrukcji podstawkowych, a wolne są od wad wolnostojących.

Włoskie zestawy wybitnie zaprezentowały średnicę - plastyczną, wielobarwną, przesyconą odgłosami towarzyszącymi śpiewaniu. Arie Ewy Małas-Godlewskiej ze ścieżki dźwiękowej filmu "Farinelli..." wywołały gęsią skórkę i to pomimo dość przeciętnej jakości nagrania. Równie elektryzująco działały na zmysły wokalistki jazzowe, choć włoskie kolumny okazują się wrażliwe na jakość realizacji. Z audiofilskimi nagraniami roztoczą przed słuchaczem zróżnicowany pejzaż, zaś masowo produkowane przeboje bezceremonialnie odeślą na półkę.
O palmę pierwszeństwa ze średnicą walczyły wysokie tony. Skrzypce, klawesyn czy perkusjonalia zabrzmiały rewelacyjnie. Mieniły się barwami, jak skąpane w słońcu pawie pióra. Natomiast najwięcej kontrowersji mogą wywołać niskie tony.
Po podłogowych konstrukcjach tej wielkości można się spodziewać adekwatnej potęgi brzmienia, jednak bas włoskich kolumn był raczej kwintesencją monitorowego grania. Świetnie kontrolowany, punktualny, zachowywał neutralny charakter aż do końca możliwości duetu Seasa. Nic nie dudniło ani nie brumiło. Nie zauważyłem nawet cienia podkolorowania. Niżej po prostu zapadała cisza. Wprawdzie w przypadku niedosytu niskich tonów producent radzi dosunąć kolumny do tylnej ściany pokoju, ale obawiam się, że operacja ta może negatywnie wpłynąć na efekty stereofoniczne. A panoramy zaprezentowanej przez Opery nie warto poświęcać dla niepewnej obietnicy kilku dodatkowych herców.

 

 

DSC 0798

Żadne zdjęcie nie oddaje
urody kolumn Opery.



Charakter sceny w dużej mierze zależał od jakości nagrań. W trakcie odtwarzania płyt zarejestrowanych w dużych salach koncertowych instrumenty lądowały wyraźnie za linią głośników, by po przeprowadzce do kameralnych klubów jazzowych przybliżyć się do słuchacza. Niezmienne pozostały natomiast wyśmienite zogniskowanie źródeł pozornych oraz szerokość sceny, wyraźnie wykraczająca poza fizyczne rozstawienie kolumn.

Konkluzja
Trochę żałuję, że dystrybutor dostarczył do recenzji egzemplarze wykończone czarnym lakierem fortepianowym, bo gdyby zamiast nich stanęły modele z wiśniowym fornirem, to piękniejsza połowa mojej podstawowej komórki społecznej już by ich z domu nie wypuściła. Do tego jeszcze wykończony drewnem piecyk Unison Research i czekałoby mnie prawdziwe dolce vita.


operat

Autor: Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 05/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF