HFM

artykulylista3

 

Usher N-6361

DSC 9558Dalekowschodnia produkcja często nie wzbudza w Europie entuzjazmu. Bierze się to nie tylko z niedowierzania, że Chińczyk potrafi, ale także z uwarunkowań natury ekonomicznej. Wieści o rosnącym bezrobociu słabo wyglądają w kontekście informacji, że brytyjska czy włoska wytwórnia to tak naprawdę biuro marketingu, a cała produkcja odbywa się za siódmą górą i siódmą rzeką.



Jest jednak i druga strona medalu - firmy rdzennie chińskie czy tajwańskie. Tam powstały, tam działają i nie podpierają się logiem innej marki, tylko budują własną.
Usher jest tego najlepszym przykładem. Od początku celował w wymagających klientów i coraz bardziej koncentruje się na konstrukcjach high-endowych. Jak nietrudno przewidzieć, ten proces był znacznie trudniejszy niż w przypadku dowolnego amerykańskiego czy europejskiego debiutanta. Firma musiała się bardziej starać, aby zdobyć konserwatywne rynki. Każda wpadka byłaby natychmiast napiętnowana. W kwestii ceny też nie można poszaleć, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto zaproponuje jeszcze taniej.

 


Budowa
Starania Ushera wyraźnie widać na przykładzie 6361 - największego i całkiem świeżego modelu z serii N. W katalogu to szczyt segmentu, który można umownie nazwać "hi-fi". Wyżej mamy już high-endowe konstrukcje. Potężne Horn&Tower pokazują, że firma nie boi się skomplikowanych obudów, natomiast Diamond dowodzi technicznego zaawansowania. Wszystkie głośniki powstają pod jednym dachem, a diamentowy tweeter najlepiej świadczy o potencjale producenta.

DSC 6786

Potężne magnesy, układ d’Appolito.


Seria N wygląda na tym tle tradycyjnie. Natomiast na tle konkurentów z tego testu to nie dość, że największe kolumny, to jeszcze najlepiej zrobione. Owszem, można mieć szacunek do włoskiej stolarki, ale gięte płyty MDF i elegancka okleina (orzech włoski, złota brzoza) w wykonaniu dalekowschodnich fachowców wyglądają nie gorzej. A może nawet lepiej?

DSC 9523

Stolarka na celujący. Gięty MDF i wysokiej jakości fornir.



Obudowy ważą sporo, bo zmontowano je z 25-mm płyt MDF i wzmocniono. Zwężające się do tyłu postumenty nie opierają się bezpośrednio na podłodze, tylko - jak się już przyjęło w dużych, podłogówkach - na grubych podstawach uzbrojonych w regulowane kolce. Dzięki tym ostatnim kolumny można wypoziomować. U wszystkich konkurentów coś pompowało powietrze do dołu; tutaj mamy bas-refleks, choć z nietypowym ujściem w postaci szczeliny tuż nad podstawą. Usher twierdzi, że taki kształt zapewnia cichsze "wydychanie" powietrza niż okrągły tunel. Wiele osób i tak nie słyszy rzekomych świstów, natomiast nieregularny kształt obudowy to sprawdzony sposób na fale stojące.
6361 jest układem trójdrożnym z trzema głośnikami zamontowanymi zgodnie z koncepcją Josepha d'Appolito. Dwa nisko-średniotonowce na zewnątrz i kopułka w środku to wynik założenia, że wysokie tony rozchodzą się nieco szybciej od niskich, a więc całość naśladuje naturalne, kuliste czoło fali dźwiękowej. Ciekawie potraktowano osłony na głośnikach. Zamiast jednej maskownicy dostajemy dwie, pasujące do koszy nisko-średniotonowców, natomiast kopułka ma własną metalową siatkę, zamocowaną na stałe. W ten sposób różnica w wyglądzie kolumn bez i z maskownicami jest kosmetyczna. Można nie zdejmować.

 



DSC 6789

Prosty filtr.



Przetworniki Usher wykonuje we własnej fabryce. W 6131 bas odtwarzają dwie 18-cm membrany z pulpy papierowej, wzmacnianej włóknem węglowym. Resor jest miękki i elastyczny; umożliwia pracę z dużym wychyleniem. Magnesy są potężne i mają średnicę minimalnie mniejszą od membran. 25-mm tekstylna kopułka również ma solidny napęd. Zwrotnica dzieli pasmo przy 2 kHz i składa się z dwóch cewek powietrznych oraz dwóch kondensatorów. Z tyłu znajdziemy dwie pary solidnych, złoconych zacisków zalanych plastikiem. Od razu widać, że to wysoka jakość i że Usher nawet do drobiazgów przywiązuje dużą wagę. Natomiast dość oryginalne jest ustawienie ich pionowo. Z punktu widzenia użytkownika to bez znaczenia, a inaczej by się nie zmieściły. Grunt, że i widełki, i banany podłącza się wygodnie. Jeżeli chodzi o gołe kable, trzeba się trochę pogimnastykować, ale kto kupuje kable bez końcówek do kolumn tej klasy?


Wrażenia odsłuchowe
Osoby szukające podłogówek kierują się zwykle dwiema motywacjami. Po pierwsze, nie muszą wydawać pieniędzy na podstawki; podobno też wysokie skrzynki lepiej wyglądają. Drugie życzenie to duży dźwięk, czyli dynamika, potężny dół i rozmach.
Jednak bas ze skrzyneczki na stendzie to w dzisiejszych czasach wcale nie sztuka. Postęp techniczny jakiś tam w końcu jest i nie tylko Bose zadziwia gromami z pudełka po butach. Inni też robią głośniczki do komputera, które mają obezwładnić wielkim dźwiękiem. Jak tak dalej pójdzie, 20 Hz popłynie z zegarka.

To oczywiście uproszczenie, ale faktem pozostaje, że wiele konstrukcji, pomimo niewielkich rozmiarów, dysponuje zaskakującym potencjałem. Różnice pomiędzy podłogówkami a monitorami się obecnie zacierają, więc szukanie na siłę wolnostojących skrzyń niekoniecznie ma uzasadnienie.
Czasem jednak zdarzają się takie produkty, jak 6361.
Podłączamy wielkie, ciężkie, a przy okazji nieprzyjazne dekoratorom wnętrz Ushery. I przepraszam za ten język, ale jak pier...nie, to przysłowiowa kopara spada. Co za dynamika! To już żadne tam opowiadanie o poruszających się firankach, ale ściana decybeli. Macie dzieci? Chodzą na koncerty metalowe? To Wam powiedzą: "Tato, ale czad". Jakby się stało na płycie, zaraz obok nagłośnienia, a w głowę, brzuch i podroby uderzała ściana dźwięku. Im głośniej, tym lepiej. A bas schodzi tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. To potęga wręcz niesłychana. To jest siła, jaką potrafią pokazać Wilsony Sophia.

DSC 9532

Złączki – gniazda w pionie,
bo inaczej by się nie zmieściły.



Oczywiście, to nie ta szlachetność, kontrola i barwa, bo do poziomu dostępnego za 80 tysięcy trochę jeszcze brakuje. Można narzekać na neutralność; jest dużo wysokich i niskich tonów, jakby dźwięk był lekko skonturowany. Ale niby Chario preferują średnicę, a jednak to tu lepiej słychać tekst podawany przez wokalistę. Jest przejrzyściej. Mocarny bas zwykle zagłusza, a w Usherach tylko dopełnia. Podkreśla, dodaje mięsa, ale też zadziwia masą i głębią.
Reszta jest przyjazna w słuchaniu. Gitary mają czystą i mocną górę. Metalowe struny tną po uszach, a kiedy wchodzi elektronika, pojawia się szeroki plan. Słychać wszystkie obszary sceny, choć głębia, jak na ten segment cenowy, to średni poziom. Kiedy pojawiają się gitary, to każdą słyszymy osobno. W tym głośniku jest potęga, ale też agresja. Miłośnicy lampowych wokali mogą zapomnieć o propozycji z Tajwanu. Ale jeżeli chcecie poznać, co to jest duża kolumna podłogowa, to właśnie ten adres.

Konkluzja
Czy do rocka może być coś lepszego? Wątpię. Ale Usher, niby taki chuligan, a od Castli, co to miały brytyjską kulturę propagować, w klasyce wypada bardziej przekonująco. Bo pomijając basisko i dynamikę z piekła rodem to po prostu dobry, nie przekombinowany dźwięk.
Jeżeli coś od czasu do czasu szczerze polecam, to teraz. Wracam do Dream Theatre. Ależ oni wymiatają! Chciałbym kiedyś wyprodukować taki numer jak "Bridges In The Sky". I celowałbym w takie brzmienie, jak na 6361. Lubię przestrzeń, więc tylko jej odrobinę by mi brakowało.

2014-10-13 17 42 44-27-43 Hifi 04 14.pdf - Adobe Reader










Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 04/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF