HFM

artykulylista3

 

Spendor SP2/3R

64-71 02 2010 01Klasyczna linia Spendora obejmuje pięć modeli monitorów przeznaczonych do zastosowań studyjnych i domowych. Wszystkie bazują na opracowaniach BBC, która jeszcze w latach 60. XX wieku finansowała bezprecedensowy na skalę światową program badań nad materiałami i zestawami głośnikowymi mającymi zapewnić wysoką wierność reprodukcji dźwięku. Założyciel Spendora – Spencer Hughes – brał w nim czynny udział, aż w 1969 roku zdecydował się odejść na swoje.

Wiedza i doświadczenie zdobyte dzięki BBC okazały się bezcenne. Oczywiście przez lata poszczególne koncepcje ewoluowały, a stare przepisy realizowano wykorzystując nowe, coraz doskonalsze składniki.

Pryncypia pozostały jednak niezmienne, a strojenie do dziś odbywa się w zgodzie z zasadami sformułowanymi przed laty. Wysoka jakość reprodukcji naturalnych instrumentów i ludzkiego głosu to najważniejszy z priorytetów. Kto wyszedł z tradycji BBC, nie goni za modą ani nie stara się schlebiać masowym gustom. Nie jest to może recepta na przemianę garażowej manufaktury w przemysłowego giganta, ale da się z tego wyżyć, a i przed odbiorcami wstydu nie ma. Dość powiedzieć, że Spendor działa do dzisiaj, a seria Classic nie tylko pozostaje w katalogu, ale jest uznawana za prawdziwy powód do dumy.
SP2/3R2 to najnowsza wersja, produkowanego od 1994 roku, dwudrożnego monitora. Wieść gminna niesie, że również najlepsza. Pierwsze egzemplarze sprzedano do Japonii w listopadzie 2008. W porównaniu z wcześniejszymi wcieleniami bez zmian pozostawiono obudowę i pryncypia konstrukcyjne. Nowe są przetworniki i zwrotnica.
We wcześniejszych SP2/3e i SP2/3R montowano 19-mm tweeter Scan Speak D2010 oraz głośniki nisko-średniotonowe, odpowiednio: SD-08-A oraz SD-08-D. Teraz za wysokie tony odpowiada 22-mm Seas, a za średnie i niskie – firmowy SD-08-F.
Zarówno stara, jak i nowa wysokotonówka to miękkie kopułki z jedwabiu. Tę w Seasie zawieszono na szerokim resorze i wyposażono w cewkę chłodzoną płynem ferromagnetycznym. Filtrowanie odbywa się przy 3,2 kHz. Poniżej pracuje 21-cm stożek własnej konstrukcji Spendora z polimerową membraną na wklęsłym zawieszeniu z gumy. W centrum znalazł się aluminiowy stożek fazowy. Odlewany z metali lekkich kosz dźwiga magnes o średnicy 10 cm. Przetworniki pracują we wspólnej komorze.
Stosunkowo dużą obudowę wykonano z wielką starannością. Zgodnie z tradycją BBC, ścianki są dość cienkie – 18 mm – a przy opukiwaniu wydają charakterystyczny odgłos. Wytłumienie jest dwuwarstwowe. Wszystkie powierzchnie wyłożono najpierw matami Timbre Worx, mocowanymi na zszywki, a następnie płatami gąbki o grubości około 2 cm. Fornir położono obustronnie, co poprawia zwartość skrzynki i zwiększa jej odporność na niepożądane rezonanse.
Zamiast przykręcać deskę głośnikową i tył do wewnętrznej ramy, zdecydowano się na konwencjonalne klejenie. To odstępstwo od klasycznych reguł budowania monitorów BBC, ale niewykluczone, że Spendor nie widział korzyści płynących z bardziej pracochłonnej metody montażu.
Głośniki przykręca się śrubami, które wchodzą w gwintowane tuleje. Gdyby zaszła konieczność wymiany, ponowny montaż nie spowoduje wypaczenia otworów w obudowie. Kosze idealnie przylegają do wyfrezowań na froncie, dzięki czemu tworzą z nim jednolitą płaszczyznę.
Dziwić może architektura przedniej ścianki. Z jednej strony zadano sobie trud zlicowania koszy; z drugiej – pozostawiono biegnącą po obrysie ramkę. Jedyne, co uzasadnia jej obecność to fakt, że po nałożeniu maskownic całość ładnie wygląda. Jednak z punktu widzenia akustyki to rozwiązanie obronić się nie da. Ramka to potencjalne źródło dyfrakcji i jako takie powinno zostać wyeliminowane. Ale Spendor nic sobie z tego nie robi i mimo że wielokrotnie był krytykowany za ten szczegół trwa przy swoim. Albo więc nie taki diabeł straszny, jak go malują, albo Brytyjczycy uważają obwódkę za część swej tożsamości. Poza wszystkim usunięcie kontrowersyjnego elementu oznaczałoby przyznanie racji Harbethowi, który sprytnie się go pozbył, stosując wyżłobienie „Frameless Frame”. Łatwiej chyba byłoby Spendorowi przełknąć rezygnację Korony z funta szterlinga, niż uznać, że konkurent miał lepszy pomysł.

64-71 02 2010 02     64-71 02 2010 05

Tak czy inaczej, wykonanie stoi na bardzo wysokim poziomie, naturalna okleina świetnie przylega, a kolumna prezentuje się znakomicie. Jeżeli ktoś ceni dobrą stolarkę, z pewnością nie będzie zawiedziony.
SP2/3R2 można zamówić w trzech wariantach wykończenia: czarnym, różanym i czereśniowym. Największą popularnością cieszy się ten ostatni.
Gniazda wystają bezpośrednio z tylnej ścianki, co ułatwia instalację. Dwie pary wygodnych złoconych terminali przyjmują zarówno banany, widełki, jak i gołe przewody. Monitory można podłączyć w bi-wiringu, ale Spendor mówi jasno: zamiast używać dwóch kompletów gorszych kabli, lepiej zainwestować w jeden wyższej jakości.
Zwrotnicę zmontowano na płytce drukowanej, którą przykręcono bezpośrednio do terminali. Wewnętrzne połączenia poprowadzono przewodami Van den Hul CS12 – splotką ze srebrzonej miedzi, umieszczoną w izolacji bez dodatku halogenków. Kable są lutowane do filtra i mocowane na wsuwki do wyprowadzeń przetworników. Podobnie jak w innych klasycznych monitorach, komponenty są pozornie przeciętnej jakości. Nie znajdziemy tu audiofilskiej biżuterii, co nie znaczy, że zwrotnica nie będzie spełniać swojej roli. Będzie, i to przez długie lata. Pamiętajmy, że Spendor dostarcza głośniki do studiów nagraniowych, rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych, czyli na szeroko pojęty rynek profesjonalny. Gdyby parametry po jakimś czasie zaczynały się rozjeżdżać, wymagający odbiorcy szybko by to zauważyli i firma znalazłaby się w tarapatach. Ryzyko jest zbyt duże, a kontrakty zbyt lukratywne, żeby sobie pozwolić na nieprzemyślane oszczędności. Producenci zaopatrujący rynek profesjonalny muszą przywiązywać dużą wagę do niezawodności swoich konstrukcji nawet po długim czasie intensywnej pracy. Skoro stosują normalne komponenty, to widocznie mają to gruntownie przemyślane i nie ma sensu z tym dyskutować. Istotne jest również, że przed montażem elementy są mierzone. Jeżeli nie spełniają kryteriów jakościowych lub ich parametry nie mieszczą się w wąskiej tolerancji, zostają odrzucone. W efekcie może się okazać, że dobrze wyselekcjonowany „zwykły” podzespół będzie działał lepiej niż zamontowany tylko na podstawie specyfikacji dostawcy kosztowny bibelot. Warto o tym pamiętać, zanim wypatroszymy monitor tylko po to, żeby wstawić w zwrotnicę srebrne kondensatory. Oczywiście, może zagrać lepiej; sęk w tym, że wcale nie musi.
Kolumny serii klasycznej są fabrycznie parowane z dokładnością do 1 dB. Wyniki pomiarów każdej pary są przechowywane w archiwum Spendora. Każdy monitor nosi indywidualny numer seryjny. Jeżeli zajdzie konieczność naprawy, dobiera się podzespoły, których charakterystyka odpowiada egzemplarzowi zarejestrowanemu w bazie danych. Dzięki takiej procedurze użytkownik ma pewność, że np. przysłany na wymianę przetwornik nisko-średniotonowy nie jest pierwszym lepszym z półki, ale że dokładnie odpowiada wymaganiom konkretnego egzemplarza. To jeszcze jeden powód, by nie sądzić po pozorach i nie przerabiać głośników bez zastanowienia.

64-71 02 2010 03     64-71 02 2010 04     64-71 02 2010 06

Konfiguracja
Parametry elektryczne wskazują, że z wysterowaniem Spendorów SP2/3R2 poradzi sobie większość współcześnie produkowanych wzmacniaczy. Nominalna impedancja 8 omów, z minimum przy 6,8 Ω, w połączeniu z efektywnością na poziomie 88 dB/W to wartości, które mówią jasno: bułka z masłem. O tym, jak złudne jest to wrażenie, przekonamy się dopiero, kiedy postanowimy zasilić Spendory byle czym. Chociaż parametry z tabeli danych technicznych sugerują pełną dowolność konfiguracji, w praktyce SP2/3R2 okazują się wymagające. Nie wynika to jednak z ich niekompatybilności, ale z przeźroczystości. Pozornie nieistotne niuanse w ich towarzystwie nabierają znaczenia. Zimny wzmacniacz brzmi gorzej od wygrzanego. Półka, na której go ustawiliśmy, okazuje się zbyt twarda albo za miękka, a łączówka – nie dość liniowa. Spendory są czułe dosłownie na wszystko i nawet drobny błąd w doborze sprzętu towarzyszącego może wpłynąć na ich brzmienie. Nie znaczy to, że aby monitory zagrały na sto procent swoich możliwości, będziemy musieli wydać fortunę. Na pewno jednak niczego nie powinniśmy robić byle jak. Możemy być pewni, że wszelkie zaniedbania zostaną taktownie, acz jednoznacznie zasygnalizowane.
Na wyborze konfiguracji dostrajanie systemu się nie kończy. Czeka nas jeszcze ustawianie. Wylot bas-refleksu z przodu pozwala oczekiwać taryfy ulgowej, jeżeli chodzi o odległość monitorów od tylnej ściany pomieszczenia, ale SP2/3R2 nawet tutaj nie idą na kompromis. Każde 5 cm w przód lub w tył może modyfikować charakterystykę tonalną albo wpłynąć na kształtowanie przestrzeni. Kiedy już znajdziemy idealną lokalizację, warto zapisać ustalone odległości. Lepiej sięgnąć do notatek, niż powtarzać całą procedurę od nowa. Jedyna uniwersalna wskazówka, którą można stosować niezależnie od właściwości pomieszczenia, to że dogięcie powinno być delikatne. Lekki skręt załatwia jednocześnie kwestię stereofonii i ekspozycji wysokich tonów. Osie poprowadzone z kopułek mają się krzyżować za głową słuchacza. Zbyt mocne dogięcie niczego nie poprawia, za to powoduje utratę zwiewności i spójności dźwięku.
Co do podstawek Spendor podaje tylko zakres wysokości: 40-50 cm. Najlepiej będzie zmierzyć wysokość, na jakiej znajduje się nasze ucho w czasie odsłuchu. Jeżeli głośnik znajdzie się zbyt nisko, charakterystyka częstotliwościowa w miejscu odsłuchu się pogorszy. Usłyszymy mniej góry, a brzmienie straci wigor i blask. Za wysoko ustawiony monitor może grać zbyt chudo, co zacznie rzutować na wypełnienie średnicy. A przecież właśnie ona stanowi największy atut monitorów z rodowodem BBC.
Z przygotowań do testu płynie wniosek, że Spendory dobrze się czują na masywnych podstawkach o dużej górnej platformie. Optymalnie, również ze względów wizualnych, będzie zamówić stendy dopasowane do wymiarów spodu obudowy. Dla potrzeb recenzji wykorzystałem StandArty dedykowane Harbethom Super HL5 (ich aktualny odpowiednik u Spendora to SP1/2R2). Były może odrobinę za niskie, ale tonalnie do SP2/3R2 pasowały doskonale. Obawiałbym się natomiast podstawek zbyt wysokich i o platformie znacznie mniejszej od dna kolumny. Dziwne rzeczy mogą się zacząć dziać z basem.
Aby zapewnić monitorom jak najlepsze warunki, podłożyłem pod podstawy granitowe płyty. Różnica pomiędzy wysokością tweetera a pozycją ucha zmalała dzięki temu do 3 cm. Taka odchyłka okazała się w pełni akceptowalna.
Ostatecznie Spendory stanęły 103 cm od tylnej ściany pomieszczenia (liczone od frontu głośników) i 57 cm od bocznych. Ten drugi wymiar można zwiększyć, żeby dodatkowo ograniczyć wpływ pierwszych odbić na stereofonię. Pamiętajmy jednak, że SP2/3R2 przeznaczono do pracy w niezbyt dużych pokojach. Nierealistycznie byłoby zakładać,że konstruktor przewidział odległość znacznie przekraczającą 50-60 cm po bokach.
Powyższe uwagi niewtajemniczonym odbiorcom mogą się wydać nieco skomplikowane, a same głośniki trudne do wysterowania, ale nie w tym rzecz. Spendory to monitory tak transparentne i dopracowane, że po prostu zasługują na więcej uwagi. Z mniej starannie dobranym systemem też jakoś zagrają, ale „jakoś” to w tym przypadku stanowczo za mało. Do wykorzystania jest duży potencjał i tylko od nas zależy, jaki poziom satysfakcji osiągniemy. Spendory przekazują informacje, które wiele innych głośników pomija. Niewykluczone, że czyni je to trudniejszymi do poskromienia, ale za to dobrze skonfigurowane dostarczą nam intensywniejszych wrażeń ze słuchania muzyki.
Na potrzeby recenzji monitory pracowały z elektroniką Accuphase’a – wzmacniaczem E-560 i odtwarzaczem CD DP-500. Jeśli chodzi o kable, po kilku próbach wybór padł na łączówkę Albedo Monolith i przewód głośnikowy Fadel Aphrodite. Prąd filtrował kondycjoner Gigawatt PC-3, a przesyłały sieciówki Harmonix Studio Master i Fadel PowerFlex II. Elektronika stała na stoliku Sroka, a kondycjoner – na StandArcie STO MkII. Sprzęt pracował w pokoju o powierzchni 16,5 m2, adaptowanym akustycznie w stopniu nie przeszkadzającym normalnemu funkcjonowaniu.

Reklama

Wrażenia odsłuchowe
W SP2/3R2 nic nie jest dziełem przypadku. Jednocześnie nie są to zestawy dla każdego. Żeby się na nie zdecydować, trzeba mieć za sobą etap „mylnych wzruszeń” i szukać kontaktu z prawdziwą muzyką. Trudno oczekiwać, by odbiorca, który nie miał wcześniej styczności z wysokiej klasy monitorem, docenił ich wszystkie zalety. To głośniki subtelne i dystyngowane, dlatego raczej nie wpadną w ucho poszukiwaczom bombastycznego basu i ogłuszającej dynamiki. Z drugiej strony, kiedy przyzwyczaimy się do ich liniowości, zaczniemy się łapać na konstatacjach, że spora część kolumn prezentuje dźwięk „zrobiony” – wyrażający wizję konstruktora, ale już niekoniecznie naturalny. Coś naprawdę jest w tej tradycji BBC i owo „coś” okazuje się w swej szczerości i prostocie niezwykle pociągające. Jeżeli raz ulegniemy temu czarowi, to niewykluczone, że przepadniemy z kretesem.
Do tego rodzaju prezentacji trzeba jednak dojrzeć i chcieć docenić to, co się nie narzuca. Mimo kilku niedoskonałości mamy tu bowiem do czynienia z dźwiękiem tak harmonijnym i poukładanym, że chce się go słuchać niezależnie od tego, czy właśnie przywieźliśmy nowe kolumny do domu, czy też gramy na nich już dwa lata. Nie nudzą nam się, a jedyne, o czym myślimy, to żeby im zapewnić jak najlepszą elektronikę. Odkrywamy nowe szczegóły, cieszymy się jeszcze głębszą barwą i naturalnością.
Różnice pomiędzy konfiguracjami słychać wyraźnie, a kolumny szybko podpowiadają, czy warto wydać więcej, czy jednak poczekać na lepszą okazję. Wszystko staje się proste, a informacje płyną swobodnie. Jakkolwiek patetycznie by to nie zabrzmiało, tutaj na pierwszym miejscu zawsze stoi muzyka i potrzeba oddania prawdziwych akustycznych barw i wokali. Reszta jest już konsekwencją tej filozofii. Oczywiście teoria staje się wartościowa dopiero wtedy, kiedy uda się ją zrealizować w praktyce, ale kiedy już to nastąpi, będziemy mieli do czynienia z wyjątkowoudanym głośnikiem. W przypadku Spendora SP2/3R2 się udało.
To znakomity monitor o spójnym paśmie i czystej barwie. W jego brzmieniu nie słychać nic, co choćby w śladowym stopniu mogłoby nas drażnić. Zamiast dziwactw słyszymy bezpretensjonalny, swobodny dźwięk nasycony informacjami. Przejrzysty i wyrównany, tak abyśmy dowiedzieli się jak najwięcej o nagraniach, a jak najmniej o samych głośnikach. One stanowią tylko medium i dopóki to możliwe, chcą pozostać w cieniu. Mają swoje ograniczenia, bo ani basu o sile młota pneumatycznego, ani ciśnień akustycznych na poziomie startującego odrzutowca z nich nie wyciśniemy, ale zupełnie nam to nie przeszkadza. Tutaj liczy się co innego, a niedostatki wcale nie dają się we znaki.
SP2/3R2 grają plastycznie, a równocześnie rześko i zupełnie nie kluskowato. Jeżeli ktoś nadal kojarzy szkołę BBC z misiowatym basem i ocieploną, za to niezbyt detaliczną średnicą, dzięki Spendorom będzie miał okazję zweryfikować swoje poglądy. To zestawy nie dosyć, że szczegółowe, to jeszcze zaskakująco żwawe i rytmiczne. Ktoś mógłby uznać słuchanie Rage Against The Machine i Sidneya Polaka za przejaw niezrozumienia intencji konstruktorów, ale byłby w błędzie. W studiach miksuje się różne rzeczy i zdarza się, że monitory mają ciężkie życie. Podobnie w teście – odsłuchy wymienionych i kilku jeszcze innych albumów z repertuarem bynajmniej nie kameralnym odbywały się nie dosyć, że intensywnie, to jeszcze z wysokim poziomem głośności. Spendory przetrwały tę próbę, ukazując nie tylko żywiołowość i energię, ale nawet czytelny i w miarę zróżnicowany bas. W tej ostatniej kategorii bez problemu dałoby się wskazać konstrukcje, które radzą sobie lepiej i schodzą niżej, ale całokształt wypadł pozytywnie. SP2/3R2 nie należą do wyczynowców, jeżeli chodzi o rozciągnięcie niskich tonów, ale też nie odnosimy wrażenia, że dźwiękowi brak fundamentu. Masywność i nasycenie pozostały na odpowiednim poziomie i nawet w gęstych fakturach, np. kiedy partia gitary basowej nakłada się na bębny perkusji, dźwięk pozostawał różnorodny. Widać, że kolumny zestrojono ze znawstwem. Nie forsują się tam, gdzie fizycznie nie miałyby szans, za to potrafią zaakcentować rytm. Zaskakujące, że zdystansowany i chłodny angielski gentelman może tak zaraźliwie przekazać rockową energię i koncertowy wykop. Nie spodziewałem się takiej rytmiczności po konstrukcji, której korzenie sięgają późnych lat 60. Chociaż z drugiej strony, kto wie, na jakie koncerty wybierali się po godzinach pracownicy działu badawczo-rozwojowego BBC? Z tego, co pokazują SP2/3R2, można wnioskować, że nie były to tylko wykonania kantat Bacha.
Miłą niespodziankę sprawiły także góra pasma i przestrzeń. Tutaj Spendor znów zadaje celny cios stereotypom. Według nich oldskulowy monitor ma cofniętą górę i przestrzeń płaską jak deska. SP2/3R2 tego nie potwierdza. Owszem, przy niestarannym ustawieniu scena nie wygina się nawet w kształt rogala, ale niczym pranie na sznurze – rozciąga się od jednej kolumny do drugiej. Kiedy jednak zadamy sobie trochę trudu, następują zachęcające zmiany. Pojawia się trochę głębi, ale najważniejsze, że zaczyna grać powietrze pomiędzy monitorami, a nie one same. Fortepian mieści się wtedy swobodnie, a rockowy band może sobie szaleć do woli, zwłaszcza że do podziału honorariów jest zwykle nie więcej niż cztery, pięć osób. Dopiero wielki skład symfoniczny trzeba jakoś upchnąć, ale i to Spendor robi z wdziękiem. Ładnie naświetla pierwszy plan, koncentrując na nim naszą uwagę, a dalsze szkicuje, dając do zrozumienia, że panuje nad sytuacją. Kiedy kilka ważnych taktów mają odegrać waltornie – koncentruje się właśnie na nich, żebyśmy nie uronili nic z kompozycji dzieła. Widzimy je dalej niż skrzypce czy fortepian, tak jakby było zupełnie oczywiste, że od początku tam stały. I przecież stały, tyle że teraz dowiedzieliśmy się, po co.
Góra jest nie dość, że wyraźna, to jeszcze dźwięczna. O cofnięciu czy wydelikaceniu nie ma mowy. Jedwabne Seasy nawet się specjalnie nie starają zagrać „jedwabnie”. Jeżeli sygnał został zarejestrowany ostro, to prędzej lekko wygładzi go polimerowy nisko-średniotonowiec niż norweska kopułka. Tutaj nie ma pieszczot ani owijania w bawełnę. Głośnik szybko przechodzi do sedna i niespecjalnie go interesuje, że trąbka z tłumikiem właśnie zaświstała nam w uszach. Jeżeli nie życzymy sobie podobnych efektów, możemy zmienić płytę. Ale trudno sobie wyobrazić melomana, który dobrowolnie zrezygnuje z tak realistycznych efektów. W końcu na koncercie też czasem tak zatnie i zagwiżdże, że mamy ochotę zasłonić uszy. A jednak tego nie robimy. Naturalny dźwięk nie zawsze przecież jest ładny, a mimo to nam się podoba.
Spendory przedkładają prawdę nad wymuszoną galanterię. Nie patyczkują się, a jednak ich wysokie tony płynnie stapiają się ze średnicą. To ciekawe, bo jest ona delikatnie ocieplona i raczej łagodna. Nie ma jednak mowy o niezgodności charakterów. Pełna małżeńska harmonia i wspólnota majątkowa.
O średnicy można napisać na dwa sposoby: krótko albo długo. Druga opcja w przypadku SP2/3R2 oznaczałaby zapełnienie co najmniej dodatkowej strony, więc pozostańmy przy pierwszej. Prawdopodobnie jedynym konkurentem dla Spendora w tym segmencie cenowym będzie Harbeth. A Harbeth ze swoim radialowym przetwornikiem to punkt odniesienia. Spendor SP2/3R2 będzie konkurował jak równy z równym z Harbethem Compact 7. Niektórzy wymieniają tutaj jeszcze Proaca Studio 100, ale i Spendor, i Harbeth oferują dźwięk z wyższej półki. Z wymienionej trójki dla siebie wybrałbym właśnie SP2/3R2.

Konkluzja
Bardzo udane głośniki. Odporne na upływ czasu. Na długie, długie lata.

64-71 02 2010 T

Autor: Jacek Kłos
Źródło: HFiM 02/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF