HFM

artykulylista3

 

Harman/Kardon AVR270

18-20 09 2013 01 Amplituner AV zazwyczaj kojarzy się z wielkim pudłem z dziesiątkami gniazd i wodotryskami, z których większość najczęściej bywa zbędna. Faktycznie, modele z poprzedniej dekady idealnie wpisywały się w ten trend, jednak od kilku lat producenci upodabniają wizualnie amplitunery do audiofilskich wzmacniaczy stereo.

Mało tego, w 2010 roku Marantz zaprezentował kilka maszyn wyposażonych tylko w niezbędne funkcje, kładąc nacisk na możliwości brzmieniowe. Kontynuujący tę filozofię Harman/Kardon wprawdzie nie wyrzucił ze swoich urządzeń rzadziej używanych dekoderów, za to poddał je drakońskiej kuracji odchudzającej.

W rezultacie dysponujący standardowymi gabarytami amplituner waży mniej niż osiem kilo. Albo Amerykanie zbudowali go z materiałów wykradzionych z NASA, albo zwyczajnie sprzedają powietrze.

Budowa
AVR270 należy do nowej serii amplitunerów, lecz pod względem wizualnym to stary, dobry Harman. Całą górną część przedniej ścianki zakrywa pas ciemnego akrylu, za którym schowano spory, czytelny wyświetlacz. Pomiędzy nim a dołem ze szczotkowanego i anodowanego na czarno aluminium umieszczono rząd małych przycisków aktywujących niektóre funkcje. W dolnej części znalazły się: podręczne wejście HDMI, USB oraz wyjście słuchawkowe „duży jack”, obsługujące równocześnie mikrofon automatycznej kalibracji. Na co dzień maskuje je kawałek plastiku. Jedyne pokrętło służy do regulacji głośności. W chwili aktywacji świeci intensywną bielą, ale po kilku sekundach aureola gaśnie.
Widok zaplecza wprawił mnie w nie lada konfuzję. Tablica rozdzielcza w pierwszej chwili sprawia wrażenie, jakby ktoś zapomniał zamontować większość gniazd.

Jeśli amplituner H/K powstał w wyniku inspiracji ascetycznym Marantzem NR1610 („HFiM 12/10”), to w tej dziedzinie uczeń prześcignął mistrza. AVR270 oferuje bowiem „aż” dwa wejścia i jedno wyjście analogowe, jedno cyfrowe wyjście koaksjalne i parę toslinków oraz równie skromny zestaw analogowych gniazd wideo. Na tym tle niespodziewanym luksusem wydaje się gniazdo ethernetowe, umożliwiające podłączenie amplitunera do domowej sieci komputerowej. Niecodziennie na tym tle wygląda osiem (łącznie z frontowym) wejść HDMI. Czyżby Harman faktycznie skrywał jakiś sekret?
Wbrew oczekiwaniom, zawartość obudowy nie świeciła pustkami. Całą lewą stronę zaanektował zasilacz impulsowy. To właśnie brak konwencjonalnego zasilacza z ciężkim transformatorem wpłynął na zmniejszenie masy amplitunera – pozostałe elementy w zasadzie nie różnią się od starszych modeli.
Na samym dnie umieszczono płytkę z końcówkami mocy. W jej bezpośrednim sąsiedztwie znalazł się pokaźny aluminiowy radiator z siedmioma parami bipolarnych tranzystorów Sankena. Nadmiar ciepła usuwają dwa wentylatory – jeden ulokowano tuż koło radiatora; drugi, nieco mniejszy, bezpośrednio przy tylnej ściance.
Jeśli do tej pory AVR270 nikogo nie skłonił do głębszego sięgnięcia do kieszeni, to być może analiza sekcji cyfrowej przynajmniej częściowo zmieni jego nastawienie i uzasadni cenę urządzenia.
Obróbkę obrazu powierzono nowoczesnym układom Analog Devices ADV 8003, ADV7850 oraz parze ADV3002. Dzięki nim możliwe będzie przesyłanie sygnałów 3D oraz skalowanie obrazu do rozdzielczości 4K. To ostatnie, przynajmniej w Polsce, jest pieśnią odległej przyszłości, ale producenci sprzętu uwielbiają się ścigać z konkurentami i własnym cieniem. Oszałamiający „sukces” trójwymiarowej telewizji niczego ich nie nauczył.
W sekcji audio pracują układy Cirrus Logic, zawierające zarówno przetworniki c/a, jak i najnowsze dekodery dźwięku przestrzennego. Poza tym maszyna Harmana ma wbudowany odtwarzacz plików muzycznych obsługujący format FLAC do rozdzielczości 24 bity/192 kHz. I może lepiej się skupić na dopracowaniu brzmienia plików, a nie na kolejnym formacie obrazu, w którym i tak nie ma czego oglądać?

 

18-20 09 2013 04     18-20 09 2013 05

Wyposażenie i obsługa
Pomimo skromnego wyposażenia w gniazda Harman oferuje większość funkcji spotykanych we współczesnych amplitunerach AV. Poza kompletem dekoderów dźwięku przestrzennego dostajemy automatyczną kalibrację głośników, programowalny pilot, możliwość nagłośnienia drugiej strefy oraz sterowanie za pomocą urządzeń firmy Apple i smartfonów pracujących pod Androidem. Dzięki łączu internetowemu można korzystać z biblioteki multimediów zgromadzonych na pececie lub łączyć się z internetowymi stacjami radiowymi. Sama obsługa nie stwarza problemów, choć przed pierwszym uruchomieniem AVR270 konieczna jest dokładna konfiguracja.

18-20 09 2013 02     18-20 09 2013 06

Wrażenia odsłuchowe
Od dawien dawna Harman/Kardon lokował swoje urządzenia po cieplejszej stronie mocy. Nie inaczej wygląda to w przypadku AVR270.
Amerykański amplituner większość czasu spędził z zestawem Elaca, charakteryzującym się jasnym i detalicznym dźwiękiem. Pasowały do siebie jak dwie połówki jabłka.
Ciepły charakter Harmana był słyszalny szczególnie w spokojnych filmach obyczajowych, gdzie bez nadmiaru bombastycznych efektów specjalnych można spokojnie analizować głosy aktorów. Tym razem przedstawicielki piękniejszej połowy rodzaju ludzkiego wypowiadały swe kwestie z tą kuszącą chrypką, która wywołuje huragany zmysłów u nastoletnich chłopców. Natomiast w przypadku mężczyzn, w tym również łysiejących intelektualistów z zapadniętymi klatkami piersiowymi, każda wypowiadana kwestia tryskała czystym testosteronem, niczym głos z reklamy maszynek do golenia. Idealnie dopasował się do tego charakteru bas, któremu bliżej było do rockowego mięska niż dubstepowego dudnienia.
Gdy po krótkiej rozgrzewce w odtwarzaczu wylądowały płyty z kinem akcji, AVR270 znalazł się w siódmym niebie. Miał tyle energii i żywiołowości, że wszelkie podejrzenia o brak wydajności prądowej zasilacza impulsowego okazały się bezpodstawne.
Po zmianie repertuaru na muzyczny ten krotochwilny charakter amplitunera niezbyt dobrze pasował do klasyki. Nagrania wielkich mistrzów brzmiały zbyt ciężko i masywnie, zdradzając wyraźne rockowe inklinacje, a chyba nie o to twórcom chodziło. Natomiast koncert „Supernatural” Carlosa Santany, występy Joe Bonamassy i Petera Gabriela przykuły mnie do fotela na ładnych kilkadziesiąt minut. Nawet akustyczny występ „Unplugged” Pearl Jam miał w sobie tyle energii, jakby wykonawcy grali na instrumentach zasilanych wprost z elektrowni atomowej. Na takie odstępstwo od neutralności tym razem chyba można przymknąć oko.

Reklama

Konkluzja
Choć pierwsze wrażenia tego nie zapowiadały, AVR270 to fajny, bezpretensjonalny amplituner dla początkującego miłośnika kina domowego. W miarę rozbudowy systemu można się wspinać na coraz wyższe poziomy cenowe, gdzie czekają mocniejsze i bardziej skomplikowane maszyny.

18-20 09 2013 T

Autor: Mariusz Zwoliński
Źródło: HFiM 09/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF