HFM

Aurender X100L

5861092015 01
Aurender to przedsięwzięcie interkontynentalne. Marka jest własnością koreańskiej TV Logic Corporation, a już dział projektowy i marketingu mają siedzibę w Kalifornii. Firma specjalizuje się w opracowywaniu źródeł odtwarzających muzykę z plików, ale ma w katalogu także wzmacniacz z wbudowanym przetwornikiem cyfrowo-analogowym.

Ponadto oferuje urządzenia przenośne (głośnik oraz DAC ze wzmacniaczem słuchawkowym). Do testu otrzymaliśmy urządzenie z linii audiofilskiej, serwer X100L, będący także transportem plików z odtwarzaczem programowym oraz wyjściem USB.




 

Budowa
Obudowy brytyjskiego Cyrusa porównywano kiedyś do pudełek na buty. Podobne proporcje prezentuje Aurender X100L, którego front ma szerokość połowy typowego urządzenia, i którego podstawowy wymiar stanowi głębokość. Główną część aluminiowej ścianki przedniej zajmuje czytelny wyświetlacz AMOLED. W zależności od ustawienia, może pokazywać informacje o utworze (wykonawcę, tytuł, czas trwania, a także format, model DAC-a, częstotliwość próbkowania), ale też zostać przełączony w tryb graficzny, obrazujący wskaźnik wychyłowy z niebeskim albo bursztynowym podświetleniem.
Po prawej stronie wyświetlacza znalazły się cztery przyciski, a po lewej – włącznik. Pozostałe ścianki to również panele aluminiowe. Wewnątrz skręcono je za pośrednictwem kątowników, tworząc niezwykle sztywną konstrukcję. Dodatkowo wzmacniają ją poprzeczne profile, stanowiące stelaż do zamocowania twardych dysków. Chociaż boczne ścianki wyglądają jakby odprowadzały ciepło, nie pełnią takiej funkcji. Główny aluminiowy radiator, o licznych głębokich żebrach, znajduje się wewnątrz obudowy, pod odpowiadającymi mu otworami wentylacyjnymi w górnej ściance. Prawie całkowicie przykrywa i chłodzi płytę główną serwera. W czasie pracy jest naprawdę gorący.
Na widocznych fragmentach płyty głównej widać oznaczenia CPU AMD, a po jej prawej stronie znajdują się złącza dysków twardych oraz gniazdo z zainstalowaną pamięcią USB Transcend 8 GB, o nieznanym mi przeznaczeniu (być może mieści oprogramowanie serwera).
Bank pamięci dla plików muzycznych stanowią dwa twarde dyski Western Digital Green o pojemności 3 TB każdy. W sumie daje to niebagatelne 6 TB pamięci. Jednak coś kosztem czegoś, tym razem kosztem bezpieczeństwa danych. Dyski nie pracują bowiem w trybie lustrzanym (mirror) i nie zapewniają kopii danych na wypadek awarii jednego z nich. Umieszczone jeden nad drugim, znajdują się przed płytą główną. Pomiędzy nimi a przednią ścianką umieszczono pionowo dysk SSD Samsunga o pojemności 120 GB, służący jako pamięć podręczna (cache). Przechowuje odtwarzany plik muzyczny.


Z tyłu obudowy znajduje się zasilacz (prawdopodobnie impulsowy) oraz układy wejścia i wyjścia. Dokładna ocena komponentów nie jest możliwa bez ich demontażu, do czego nie doszło.
Na tylnej ściance znalazły się gniazdo zasilające (IEC), włącznik główny, wejścia cyfrowe (LAN, 2x USB) oraz jedyne gniazdo wyjściowe USB. Aurender został wyposażony w aluminiowe nóżki podklejone korkiem. Jakość i precyzja wykonania X100L zasługują na aplauz.

5861092015 02

Czytelny wyświetlacz AMOLED. Do obsługi najlepszy iPad.



Obsługa
Obsługa Aurendera przy pomocy dotykowego ekranu iPada jest intuicyjna i po krótkim zapoznaniu się z opcjami Conductora nie powinna sprawiać żadnych kłopotów. Czytelny układ z widokiem okładek albumów, możliwość sortowania zawartości biblioteki według katalogów, formatu plików oraz wszelkich tagów pozwala sprawnie poruszać się nawet po bardzo rozbudowanej „płytotece”. Pliki lub całe albumy, wybrane poprzez dłuższe przytrzymanie odpowiedniego pola ekranu, zostają przeniesione do kolejki oczekujących na odtworzenie, a w jej obrębie mogą być ustawiane w dowolnej kolejności. Co więcej, aplikacja umożliwia streaming danych w ramach kont zarejestrowanych (i oczywiście opłaconych) na serwisach WIMP i Tidal. Teoretycznie możliwa jest także obsługa przy pomocy czterech przycisków, umieszczonych na panelu frontowym Aurendera, ale wobec wygody oferowanej przez aplikację nie traciłem czasu na rozgryzanie tej opcji.


Konfiguracja
Zaraz, zaraz, serwer multimedialny? Przecież ja już mam serwer multimediów w swoim systemie. To Synology DS-214, wyposażony w dwa dyski i podłączony do rozprowadzonej w całym mieszkaniu sieci LAN. Z jego zasobów korzystają odtwarzacze strumieniowe Denon DNP-720AE i Yamaha CD N-500 oraz komputery. Wpięty w główny system Denon pełni również funkcję antycznego tunera FM. Chociaż ma naprawdę przyzwoicie brzmiące wyjście analogowe, to do odsłuchu plików używam go głównie jako źródła sygnału cyfrowego, który poprzez przewód QED Reference Optical Quartz trafia do DAC-a, wbudowanego w przedwzmacniacz McIntosh C-48. Wzmacniacz mocy McIntosh MC-2102, kolumny ATC SCM-35 oraz przewody serii Fadel Coherence One stanowią dalszą drogę sygnału, wspólną dla wszystkich wykorzystywanych źródeł.


Pojawienie się Aurendera w tak skonfigurowanym systemie wprowadza kilka zmian. Po pierwsze zbędny staje się komponent NAS. Pliki można teraz gromadzić na półce ze sprzętem. Nadal niezbędne pozostaje gniazdo LAN, do którego podłączamy wejście X100L. Tylko dzięki niemu możliwe będzie połączenie sieciowe w celu przesyłania plików, aktualizacji oprogramowania oraz… wygodnej obsługi odtwarzacza.
Do tego celu służy firmowa aplikacja Aurender Conductor będąca bardzo funkcjonalnym i dobrze zorganizowanym odtwarzaczem programowym. Aplikacja działa tylko na iPadzie, o czym warto pamiętać. Istnieje również wersja lite na system Android, dostępna w Google Play. Współpracuje z nowszymi wersjami systemu i, niestety, nie udało mi się zainstalować jej w moim telefonie HTC. Za to bezbłędnie zadziałała w chwilowo dostępnym smartfonie Samsunga.
W czasie testu korzystałem ostatecznie z iPada w połączeniu bezprzewodowym (Wi-Fi) oraz aplikacji dostarczonej przez dystrybutora Aurendera.
Serwer dobrze odnajduje się w sieci i jego dyski mogą być zmapowane jako sieciowe. Dzięki temu mogłem wgrać na serwer znane mi utwory. Obsługę z tego poziomu zapewniał laptop Acer Aspire V3-571G z systemem Win 8.1. System trudno więc nazwać minimalistycznym.

5861092015 02

Wejścia i wyjścia tylko komputerowe.



Aurender X100L pracuje w trybie „bit perfect”, co oznacza, że na jego wyjściu znajduje się sygnał w oryginalnym formacie, w jakim zapisano plik. Nie przewidziano opcji konwersji DSD na PCM. Wykorzystywany DAC powinien więc przyjmować oba formaty. Jako że McIntosh C-48 tego nie potrafi, na czas odsłuchów dystrybutor dostarczył przetwornik MSB The Analog DAC.
Oba urządzenia zostały dodatkowo wyposażone w przewody zasilające Shunyata Research Alpha Analog Zitron (6240 zł) do serwera oraz Sigma Digital Zitron (12480 zł) do DAC-a, a także przewód USB Synergistic Research Galileo LE. Pojawił się więc szereg opcji połączeń poszczególnych komponentów, włącznie z przesyłaniem plików przez sieć LAN bezpośrednio do przetwornika MSB (rendering), co zapewniło możliwość oceny wpływu na brzmienie poszczególnych urządzeń i konfiguracji, poza… oceną samego Aurendera.

5861092015 02

Wnętrze obudowy wykorzystane w całości – 2 x HDD, a za wyświetlaczem jeszcze SSD 120 GB.



Wrażenia odsłuchowe
A to dlatego, że Aurender X100L… nie gra.
Gromadzi muzykę i bezbłędnie odczytuje pliki wielu formatów, ale sam nie wydaje dźwięku. Mam tu oczywiście na myśli dźwięk zawarty w wyjściowym sygnale analogowym, który po wzmocnieniu można odtworzyć przez głośniki. Wrażenia odsłuchowe wynikają więc z konfiguracji pozostałych elementów systemu. Na tym można by zakończyć tę część recenzji i przejść do podsumowania. Postanowiłem jednak nie iść na łatwiznę i poświęcić brzmieniu kilka akapitów.
Kwestia plików audio stanowi linię podziału środowiska audiofilskiego, a chyba także recenzenckiego, na konserwatystów i orędowników nowego. Generalizując, tym pierwszym do osiągnięcia satysfakcji wystarczy winyl i płyta CD. Posiadanie samego krążka, przeglądanie okładki, odkładanie na półkę – to rytuał bezpieczny, chociaż repertuarowo ograniczony do zawartości owej półki. Uwolnienie się od fizycznego nośnika przypisanego do płyty i gromadzenie plików otwiera nowe możliwości percepcji muzyki. Okazuje się, że nagle jest dużo łatwiej dostępna i jest jej tyle, że trudno będzie się zapoznać z chociażby promilem oferty. Co może być nawet zagrożeniem dla sensu jej słuchania, bo na co się w takiej sytuacji zdecydować? Ponadto nie trzeba już w ciemno kupować płyty; wystarczy za niewielką miesięczną opłatą korzystać z praktycznie nieograniczonej oferty repertuarowej serwisów streamingowych i na tej podstawie dokonać pewnych wyborów.


Różnica jest więc dramatyczna. I wydaje mi się na tyle duża, że sprawa samej jakości brzmienia nie będzie już głównym argumentem za lub przeciw plikom. Sercem jestem jeszcze przed Rubikonem. Rozumem, a może przede wszystkim ciekawością, już przekroczyłem tę granicę. Aurender okazał się tutaj idealnym przewodnikiem, ułatwiającym wszystkie formalności, skupionym na mocnych stronach plików oraz stawiającym je w jak najlepszym świetle.
Rozpatrywałbym więc X100L jako transport plików. I tak jak dobry transport minimalizuje błędy odczytu, tak też działa Aurender. Wbudowany dysk SSD służy mu jako pamięć podręczna. Wczytywane z ruchomych dysków twardych dane pliku są najpierw umieszczane w tej pamięci i dopiero stamtąd pobierane do dalszej obróbki programowej. Dzięki temu wyeliminowano zakłócenia elektryczne typu jitter oraz zakłócenia odczytu wynikające z mechanicznych drgań HDD (pamięć SSD nie zawiera elementów ruchomych).
Kolejne rozwiązanie to specjalnie przygotowane wyjście USB. Pojawiający się na nim sygnał cyfrowy (DSD lub PCM) powinien być możliwie najlepszej jakości. Bardzo dobry DAC będzie więc miarą sukcesu brzmieniowego. Także on będzie elementem podlegającym z czasem wymianie, w zależności od potrzeb brzmieniowych i możliwości finansowych użytkownika. Zaś Aurender, dzięki aktualizacjom oprogramowania, powinien zachować kompatybilność mimo upływu czasu.
Na dziś X100L zapewnia użytkownikowi komfort dostępu do wszystkich mniej i bardziej popularnych formatów plików: DSD (DIFF/DSF), AIFF, ALAC, FLAC, WAV, M4A czy APE.

 

5861092015 02

 Aurender X-100 L


W konfiguracji z przetwornikiem MSB brzmienie było płynne, soczyste, barwne i zaskakująco… analogowe. The Analog DAC został zaprojektowany i wykonany według bardzo wysokich standardów. Rozdzielone zasilanie, budowa ułatwiająca wyposażenie w wybrane moduły wejść cyfrowych, w tym LAN, wejście analogowe oraz regulacja głośności czynią z niego wszechstronny komponent. Do tego wyraźnie nawiązujący brzmieniem do nazwy. W porównaniu z przetwornikiem McIntosha jest ono gładsze, szlachetniejsze i bardziej akustyczne. Z kolei C-48 może się pochwalić brzmieniem nieco bardziej przestrzennym. Różnice są zauważalne, ale nie decydują o jakości dźwięku. Ten pozostaje zróżnicowany, dynamiczny i naturalny. Jakość nagrań jest łatwa do określenia, a o jej klasie wcale nie decyduje format ani częstotliwość próbkowania, lecz kunszt realizatora.


W tej sytuacji Aurenderowi można przypisać umiejętność przekazywania muzyki w sposób prawdziwy i wierny oryginałowi, naturalnie emocjonalny, a przy tym opanowany i pozbawiony nerwowości. Jednym słowem taki, jakiego oczekuję od źródła najwyższej klasy.


Konkluzja
Kluczem do sukcesu rynkowego Aurendera okazał się umiejętnie zaprojektowany, oprogramowany i obudowany komputer. Przemyślane rozwiązania, duże możliwości, nieprzeciętna funkcjonalność i wygoda użytkowania, a może przede wszystkim pozostawienie nabywcy swobody w wyborze urządzeń towarzyszących powodują, że X100L może znaleźć swoje miejsce w każdym systemie korzystającym z plików. Urządzenie zdecydowanie warte polecenia i wypróbowania.

    AurenderX100L o




Paweł Gołębiewski
Źródło: HFM 09/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF