HFM

Niezapomniana Anna German

64-66 06 2013 01W dzieciństwie nazywano ją „Żyrafa”, bo zawsze była wyższa od rówieśników i smukła. Jako dorosła kobieta mierzyła 184 cm. Wtedy zobaczono w niej „Słowika Neapolu” i anioła. „Białego Anioła Polskiej Piosenki”. Zwracano się też do niej „Wasza wysokość”, ale nie tylko z powodu wzrostu; po prostu na scenie królowała.

Z nieludzkiej ziemi
W XVIII wieku w Kubaniu w południowej Rosji osiedlili się holenderscy mennonici. Z nich wywodziła się Irma Martens, nauczycielka. Wyszła za mąż za niemieckiego księgowego, Eugena Hörrmana, syna pastora, który pochodził z Łodzi. W 1936 roku, w uzbeckim mieście Urgencz urodziła się Anna, w 1938 jej braciszek Fryderyk, który zmarł w niemowlęctwie. Eugeniusz German (tak zapisywali jego nazwisko urzędnicy sowieccy) został aresztowany na fali czystek stalinowskich i, jako domniemany szpieg, rozstrzelany. Irma wyszła wtedy za mąż za polskiego oficera, Hermana Bernera, który zgłosił się do Dywizji Kościuszkowskiej. Dopiero w kilka lat po wojnie żona dowiedziała się, że zginął na froncie. Małżeństwo z Bernerem pozwoliło Irmie, jej córce oraz matce wyjechać w 1946 roku z repatriantami do Polski. Kobiety zamieszkały we Wrocławiu. Irma znalazła pracę wykładowcy języka niemieckiego. Anna poszła do szkoły i szybko nauczyła się polskiego. Maturę zdała w 1955 i zaczęła studia geologiczne na Uniwersytecie Wrocławskim.

Od geologii do piosenki
Była dobrą studentką i aktywną uczestniczką akademickiego życia kulturalnego. Od dziecka zresztą lubiła tańczyć i śpiewać – występowała na szkolnych akademiach. Udzielała się w studenckim teatrzyku Kalambur i, za namową koleżanki, zgłosiła się na przesłuchanie we wrocławskiej Estradzie. Zdolna młoda piosenkarka dostała angaż na cykl koncertów, z którymi grupa jeździła po miasteczkach i wsiach Dolnego Śląska.
W 1962 roku została magistrem geologii (dyplom z wyróżnieniem) i zdała (za drugim podejściem) egzamin na Artystę Estrady przed komisją Ministerstwa Kultury. Oznaczało to, że nie zamierza szukać szczęścia, biegając z młotkiem po skałach. Kilkumiesięczne stypendium w Rzymie poświęciła na szkolenie głosu i rozszerzanie repertuaru. Największy sukces z pierwszych lat kariery zawodowej Anny German to II nagroda na Krajowym Festiwalu Piosenki w Opolu w 1964 roku za wspaniałą piosenkę „Eurydyki tańczące”, skomponowaną przez Katarzynę Gärtner (tekst: Ewa Krzemieniecka i Aleksander Wojciechowski). Warto wspomnieć, że „Eurydyki” miały na początku być piosenką bigbeatową dla Heleny Majdaniec, ale ówczesny dyrektor Estrady Wrocławskiej postanowił wystawić tandem Gärtner-German jako reprezentantki Wrocławia na festiwalu opolskim.
To był utwór wprost wymarzony dla Anny. Mogła pokazać i rozległą skalę głosu (od sopranu do altu), i perfekcyjną intonację, niezachwianą nawet w karkołomnych interwałach i przejściach, gładkość portamenta, dostojny spokój frazowania, inteligencję i subtelność interpretacji. Kiedyś w Moskwie, podczas nagrywania płyty, dostała anginy i poszła do lekarza w przychodni przy Teatrze Bolszoj. Powiedział: „Ma pani niespotykane struny głosowe”.
German operowała swoim naturalnie postawionym głosem na sposób operowy. Operowe początki (w edukacji wokalnej) miała również Violetta Villas. W 1979 roku Anna sięgnęła po efektowną, trudną pieśń napisaną dla Violetty przez Zbigniewa Ciechana do wiersza Macieja Zenona Bordowicza – „Hiroshima mon amour”. Była już wtedy chora, a w jej interpretacji słychać rozpaczliwą walkę ze słabnącym, tracącym blask głosem; hymn miłości do życia.
W 1965 ukazała się jej pierwsza płyta długogrająca, zatytułowana tak jak przebój Gärtner. Nagrody na festiwalach w Polsce, występy w Europie, w Ameryce i Australii, wreszcie sukcesy we Włoszech to kolejne szczeble w karierze. German zdobywa laury festiwalu pieśni neapolitańskiej, nagrywa płytę z tym repertuarem, podpisuje kontrakt z włoską firmą fonograficzną. Wyznaje, że lubi śpiewać po włosku melodyjne włoskie piosenki, ale jest też druga przyczyna: chce wreszcie kupić mieszkanie dla siebie, matki i babci.
Podbija publiczność San Remo, ma wystąpić na MIDEM. W prasie włoskiej ukazują się wywiady i setki entuzjastycznych artykułów. Anna jest zmęczona wrzawą wokół siebie i tempem wydarzeń. Ale w sumie cieszy ją to, co robi. Mówi: „Myślę, że każdy z nas ma swoją gwiazdę. Może nią być miłość, praca, macierzyństwo… Tylko trzeba zrobić wszystko, żeby nie gasł jej blask. Moja gwiazda – to piosenka”.
Potrafiła wyjść z twarzą z kłopotliwych sytuacji. Z racji wzrostu górowała nad włoskimi konferansjerami. Kiedy jeden z nich spytał złośliwie : „Ile metrów pani mierzy?”, odpowiedziała po włosku: „To nieważne, i tak jestem wyższa od pana”. Podczas tournée w USA proponowano jej przedłużenie kontraktu, ale w celu przedłużenia wizy amerykańskiej musiałaby wziąć fikcyjny ślub. Nie zgodziła się. Uważała, że nic nie wolno robić wbrew sobie, aby potem się tego wstydzić.
Trudno jej było zaaklimatyzować się w świecie szołbiznesu. Ciągłe wywiady, sesje zdjęciowe… „Nie jestem w stanie nawet na krótko przybrać maski obcej mi kobiety” – twierdziła.
Rosyjski piosenkarz Lew Leszczenko powiedział, że była tak czysta jak jej głos.
Jako ciekawostkę dodajmy, że Anna German wystąpiła w epizodycznej, niemej, roli Amerykanki w filmie Andrzeja Wajdy „Krajobraz po bitwie” (1970).

64-66 06 2013 02     64-66 06 2013 03     64-66 06 2013 04

Męka ciała i hart ducha
W sierpniu 1967 przeżyła wypadek samochodowy na Autostradzie Słońca pod Bolonią. Wypadła z samochodu i połamana przeleżała w przydrożnych zaroślach całą noc, zanim zorientowano się, że w aucie oprócz kierowcy była pasażerka. Przytomność odzyskała po dwóch tygodniach, po dziewięciu tygodniach przetransportowano ją do Polski i jeszcze kilka miesięcy spędziła w gipsowym gorsecie w ośrodku w Konstancinie. Zbigniew Tucholski zbudował dla niej specjalne urządzenie do rehabilitacji. Prawie trzy lata trwał powrót do względnej sprawności. Przez pewien czas ośmielała się spacerować tylko po zmroku, kuśtykając o lasce.
Wtedy zaczęła komponować. Najsłynniejszym utworem, który napisała w swoim życiu „po wypadku”, jest piękna piosenka „Człowieczy los” do tekstu Aliny Nowak. Anna nagrywała swoje kompozycje na magnetofonie, nucąc do mikrofonu. Nie znała nut na tyle, by samej zapisywać melodie, ale pomagali jej przyjaciele.
Na scenę powróciła wiosną 1970. Włączyła wtedy do repertuaru zarówno własne kompozycje, jak i arie z opery „Tetyda na Skyros” Alessandra Scarlattiego. Autorski album „Człowieczy los” zdobył status Złotej Płyty. Znów koncertowała, w kraju i za granicą. W trakcie jednego z występów poczuła ból nogi. Diagnoza brzmiała: złośliwy nowotwór kości.
Śpiewała do ostatnich dni, nagrywając na magnetofonie swoje improwizacje do fragmentów Biblii (Psalmy, Hymn o miłości).
Zmarła w sierpniu 1982. Pochowano ją na Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym w Warszawie. Na grobie widnieje cytat z psalmu 23: „Pan jest moim Pasterzem”.

64-66 06 2013 05     64-66 06 2013 07     64-66 06 2013 08

Rodzina
Dla Anny najważniejsze były matka i babcia. Była im wdzięczna za wychowanie; czuła się za nie odpowiedzialna. Jej marzeniem było kupienie mieszkania, w którym mogłyby we trzy wygodnie żyć. Wypadek we Włoszech sprawił, że nie zdążyła na to zarobić. O ironio, dopiero pieniądze z polisy ubezpieczeniowej pozwoliły na kupno małego mieszkania w Warszawie, a gdy po długiej rehabilitacji wznowiła koncertowanie, stać ją było na zakup segmentu i sprowadzenie bliskich do Warszawy. Wtedy byłą już mężatką.
Młody inżynier z Warszawy, Zbigniew Tucholski, poznał Annę German na basenie we Wrocławiu w 1960 roku. Urzekła go dziewczęcością, bezpretensjonalnością, poczuciem humoru. A kiedy usłyszał, jak śpiewa, pomyślał, że tak wyjątkowy głos i jego właścicielkę trzeba chronić. Tak ją wspomina po latach: „Była szczęśliwa. Zapytana kiedyś, co to znaczy, odpowiedziała, że szczęście to zobaczyć kogoś, kto się do ciebie uśmiechnie w windzie, gdy ktoś na ulicy zwróci się do ciebie uprzejmie, gdy wysypiesz okruszki na balkon dla ptaków, które je podziobią i zaćwierkają. Każda chwila może być dla nas szczęściem, codzienne zwykłe życie. Rzeczy wielkie są zbyt rzadkie i najczęściej nieosiągalne”.
Przez kilka lat spotykali się tylko w weekendy albo i rzadziej. Ona na co dzień przebywała we Wrocławiu lub na koncertach, on miał pracę w stolicy. Wiele razy próbowała go przekonać, że z takim trybem życia nie jest dobrym materiałem na żonę, ale Zbigniew był innego zdania. Oświadczył się, kiedy odwiedzał Annę przykutą do łóżka w klinice w Konstancinie. I wtedy wreszcie, wobec tak wzruszającej lojalności i konsekwencji, Anna wyraziła zgodę. Wzięli ślub w Zakopanem w 1972 roku, a w 1975 urodził się ich jedyny syn, Zbigniew junior. O obowiązkach wobec matki i babci piosenkarka nigdy nie zapomniała, a po jej śmierci Zbigniew do końca opiekował się teściową. Irma Berner zmarła w wieku 98 lat.
W czasie śmiertelnej choroby odwiedzali Annę różni księża. Namawiali ją i Zbigniewa, który był katolikiem, na ślub kościelny i ochrzczenie Zbyszka (wówczas siedmioletniego). Oboje dali się namówić, ale wkrótce potem Anna wyznała: „Czuję, że coś jest nie tak. Przynieś mi niemiecką Biblię babci”. Czytała ją przez dwa tygodnie, a potem stwierdziła, że dostała od Boga znak i poprosiła o przyprowadzenie pastora z kościoła adwentystów, żeby przyjąć chrzest biblijny przez zanurzenie w wodzie; ze względu na jej stan zdrowia odbyło się to w domowej wannie. Po chrzcie była bardzo szczęśliwa i mówiła, że kiedy wyzdrowieje, zawsze będzie śpiewać w kościele dla Boga. Ostatnią pieśnią, którą zaśpiewała, robiąc wstrząsające wrażenie na domownikach, była modlitwa „Ojcze nasz”.
Zbigniew poszedł w ślad za żoną i kilka miesięcy po jej śmierci także ochrzcił się i został adwentystą. Co więcej, pod jego wpływem teściowa wróciła do wiary swojej matki i w wieku 90 lat przyjęła chrzest przez zanurzenie.
Adwentyści nie zapominają o swojej siostrze. Słuchają śpiewanych przez nią tekstów biblijnych. Nakręcili skromny, ale ciekawy film dokumentalny.

Pamięć
W 1986 pewna asteroida została nazwana „Anna German”.
Choć od śmierci artystki minęły trzy dekady, pamięć o niej nie gaśnie. Działają fankluby, powstają strony internetowe i blogi. Swoistym kultem osoba piosenkarki jest otaczana w krajach byłego Związku Sowieckiego. W 2003 odsłonięto gwiazdę polskiej artystki na moskiewskim Placu Gwiazd. W mieście Urgencz, w którym przyszła na świat, jedną z ulic nazwano jej imieniem.
Anna przez dziesięć pierwszych lat życia mieszkała w Związku Sowieckim. Mówiła po rosyjsku, może myślała też po rosyjsku? Popularnością cieszyła się nie tylko wśród rosyjskich słuchaczy, lecz również wśród kompozytorów, tekściarzy i realizatorów dźwięku. Począwszy od roku 1964, kilkanaście razy wracała na koncerty do Moskwy i innych miast. Wydała tam siedem longplayów (dla porównania – w Polsce: cztery, a we Włoszech – jeden). Kompozytor Oskar uważa, że to Bóg posłał do Rosji Annę German, a jej pojawienie się było szczęściem dla kompozytorów. Pisali specjalnie dla niej i wiedzieli, że dostaną perłę interpretacji.
Na potrzeby telewizji, polskiej i w nie mniejszym stopniu rosyjskiej, powstał dziesięcioodcinkowy serial biograficzny „Anna German: Tajemnica białego anioła” (2012) w reżyserii Waldemara Krzystka. Rolę główną zagrała Joanna Moro, aktorka urodzona i wychowana w Wilnie, a wykształcona w Polsce. Każdy z odcinków filmu gromadzi przed telewizorami cztery miliony telewidzów polskich i dwadzieścia dwa miliony Rosjan.
Poeta Jerzy Ficowski powiedział o Annie German: „Zamiast duszy miała muzykę; nie śpiewała, ale grała na swoich strunach głosowych jak nikt. To był cudowny instrument o rzadko spotykanej doskonałości. Była wygnańcem z anielskich chórów, skazanym na trudny człowieczy los”.

Wśród publikacji o Annie German najważniejsza pozostaje jej autobiograficzna książka „Wróć do Sorrento”. Wiele cennych informacji zawiera książka Marioli Pryzwan „Tańcząca Eurydyka. Anna German o sobie”, jak również książka rosyjskiego polonisty Aleksandra Żygariowa „Anna German”.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 06/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF