HFM

Z operą do wszystkich - Peter Gelb

94-95 05 2010 01Peter Gelb to nazwisko, które już kilkakrotnie padało na naszych łamach w kontekście Metropolitan Opera w Nowym Jorku. W styczniu 2010 był on jednym z honorowych gości targów w Cannes, gdzie opowiadał o szczegółach narodzin i sukcesie transmisji przedstawień operowych do kin na całym świecie. Oto, co powiedział:

Gdy otrzymałem propozycję objęcia stanowiska głównego menedżera MET, pracowałem dla Sony Classical. Przyjaciele śmiali się, że z jednego tonącego okrętu uciekam na drugi, który jest w równie kiepskim stanie. Choć zdawałem sobie sprawę, że nie mam doświadczenia w tego typu pracy, widziałem w tym także fascynujące wyzwanie. Do tamtego wydarzenia jedyny kontakt zawodowy z operą miałem, uczestnicząc w realizacji nagrań.
Gdy tylko zacząłem, zdałem sobie sprawę, jak trudne zadanie mnie czeka. MET była wtedy bastionem konserwatywnego podejścia do muzyki klasycznej. Ruszenie go z posad wydawało się zadaniem karkołomnym, o ile w ogóle możliwym. Publiczność stopniowo topniała i tylko dlatego rada dyrektorów zdecydowała się zaprosić do współpracy kogoś z zewnątrz. W tym miejscu należy wyjaśnić, że w Ameryce teatry operowe działają inaczej niż w Europie, gdzie mogą liczyć na dotacje państwowe i pozostawać deficytowe. W USA właścicielami są udziałowcy, którzy wykładają pieniądze na działalność, ale w zamian oczekują, że bilety będą się dobrze sprzedawać. Jeżeli publiczność przestaje się interesować premierami, inwestorzy się wycofują i nie trzeba długo czekać na bankructwo.


Moim podstawowym celem stało się rozbudzenie na nowo zainteresowania ludzi działalnością teatru. Postanowiłem zrobić to poprzez zaproszenie nowych reżyserów i producentów, którzy mieli świeże pomysły na inscenizację oper. Podwoiłem liczbę premier do 3-4 w sezonie i zacząłem korzystać z nowoczesnych metod dotarcia do publiczności poprzez media. Nie wszystkie pomysły zyskały aprobatę, ale nie ma w tej branży decyzji, które wszyscy przyjęliby z entuzjazmem. Sztuką jest manewrować na tyle skutecznie, by z jednej strony przyciągać nową publiczność, a z drugiej – zatrzymywać starą.
Modelem, który warto zastosować w przypadku opery, jest ten, który od dawna funkcjonuje w relacjach między fanami sportu i ich idolami występującymi na stadionach. Tak w sporcie, jak i w operze mamy do czynienia z wielbicielami gwiazd. Są gotowi wiele poświęcić, by dostać się na przedstawienie z udziałem ukochanego zawodnika, w tym przypadku – tenora czy sopranu. Właśnie dlatego transmisje przedstawień do kin okazały się takim sukcesem. Dzisiejsze gwiazdy funkcjonują przecież na całym świecie i meloman z Bombaju, Moskwy, Johannesburga czy Aten, nawet kiedy nie może sobie pozwolić na wyjazd do Nowego Jorku, chętnie kupi bilet na taką transmisję i będzie kibicował swemu ulubieńcowi śpiewającemu górne „c” w którejś ze słynnych arii.

94-95 05 2010 02     94-95 05 2010 03

Idea przedstawień dla szerokiej publiczności ma w MET długą tradycję. Zaczęło się od transmisji radiowych, które realizuje się do dziś. Uznałem, że przynajmniej część radiowej publiczności zechce wyłączyć odbiorniki i pójść do kina, by nie tylko słuchać, ale i oglądać występy. Eksperyment rozpoczęliśmy w 2007 roku, ale nie obyło się bez przeszkód. Samo dogadanie się z 16 związkami zawodowymi działającymi w teatrze stanowiło niemały sukces. Negocjacje trwały rok.
Rozpoczęliśmy przedsięwzięcie transmisjami do 60 kin. Dziś mamy podpisane umowy z ponad 1000. Tu także, podobnie jak w pokazywaniu meczy sportowych, nie ograniczamy się do jednej czy dwóch kamer, skierowanych tylko na scenę i główne postacie. Wchodzimy za kulisy, gdzie w czasie przerwy pokazujemy artystów i techników i z niektórymi rozmawiamy. Staramy się, by widz przez cały czas był czymś zajęty i nigdy się nie nudził.
Kamery pracują non stop, od pierwszego dźwięku uwertury do ostatniej sekundy owacji po przedstawieniu. To wszystko sprawia, że niedawne przedstawienie „Carmen” obejrzało 330 tysięcy osób na całym świecie. Około 10% z nich to odbiorcy, którzy nigdy wcześniej nie byli w operze, ale taka forma przekazu ich zainteresowała i przyciągnęła.
Oczywiście podobne projekty muszą kosztować. Nasz roczny budżet to 290 mln dolarów, z czego około 30 wydajemy na działalność multimedialną. Wpływy z biletów są jednak na tyle duże, że wkład finansowy zwraca się z nawiązką. Obecnie około połowa naszych wpływów z biletów pochodzi właśnie z transmisji. Wypełnienie sal sięga obecnie 90 %, a liczba kin systematycznie rośnie.
Ciekawym i cennym efektem tego kinowego projektu jest też wzrost zainteresowania naszym teatrem wśród obiecujących młodych śpiewaków. W dzisiejszych czasach świat klasyki może młodemu człowiekowi zaoferować zwykle znacznie mniej niż popkultura. Pojawia się pytanie, jak ich przekonać, by spróbowali rozwijać swoje talenty w operze. Istotnym elementem motywującym może się okazać popularność. Świadomość, że na całym świecie w tej samej chwili spektakl ogląda kilkaset tysięcy ludzi, jest fascynująca dla każdego artysty. To przecież więcej niż jakikolwiek stadion.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 05/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF