Cambridge Audio Minx Xi

minx042015 04
Brytyjska firma Cambridge Audio, choćby ze względu na nazwę, była postrzegana jako ostoja tradycyjnego stereo. Ale to już historia. Anglicy dawno nawiązali płomienny romans z kinem domowym, a teraz poruszają się swobodnie w sektorze muzyki zdematerializowanej.




Na szczęście, w przeciwieństwie do licznych konkurentów, nie przestawili się na masową produkcję gadżetów. Nawet najbardziej awangardowe konstrukcje tkwią korzeniami w audiofilskiej tradycji. Doskonałym tego przykładem jest Minx Xi.


Budowa
Choć Minx Xi nie imponuje gabarytami, to jakością wykonania może zawstydzić niejednego większego rywala.
Na przedniej ściance z grubego plastra akrylu znajdują się dwa rzędy przycisków, które umożliwiają pełną obsługę urządzenia. Pokaźne pokrętło potencjometru służy także do poruszania się po menu i ta metoda jest znacznie wygodniejsza od przycisków kierunkowych. Czterowierszowy wyświetlacz matrycowy informuje o odtwarzanych utworach, a także o częstotliwości próbkowania oraz rodzaju kodeka, co nawet w znacznie droższych streamerach nie jest powszechne. W czasie nocnych sesji można go przyciemnić albo wyłączyć. Podręczne wejście USB oraz liniowe dla przenośnego odtwarzacza przydadzą się w przypadku okazjonalnych odsłuchów. Nie zabrakło też wyjścia słuchawkowego.
Na tylnej ściance zmieściło się zaskakująco dużo gniazd. Ich rozmieszczenie i oznakowanie można uznać za wzorcowe w tego rodzaju sprzęcie. Znajdziemy tam trzy gniazda USB, po dwa wejścia cyfrowe i analogowe, Ethernet oraz wyjścia do aktywnego subwoofera. Niecodziennie wyglądają terminale głośnikowe. Dla wtyczek bananowych przewidziano masywne pierścienie, przytwierdzone bezpośrednio do tylnej ścianki. Gdyby jednak ktoś miał kable obrane z izolacji lub zakończone widełkami, może skorzystać z dołączonych przejściówek. Wisienką na torcie jest solidne gniazdo zasilające z uziemieniem.

 

 


minx042015 03
Specjalnie ukształtowane radiatory ekranują umieszczony centralnie transformator.



Zanim zajrzałem do wnętrza, musiałem się uporać z pokrywą. O solidności Minksa niech świadczy fakt, że ten mało znaczący element konstrukcyjny waży więcej niż niejeden dalekowschodni odtwarzacz Blu-ray, razem z instrukcją i pilotem.
Minx Xi łączy tradycję z nowoczesnością – pokazuje to świetnie jego architektura wewnętrzna. Zasilanie sekcji analogowej oparto na pokaźnym transformatorze toroidalnym oraz parze elektrolitów o łącznej pojemności 13600 µF. Po obu stronach umieszczono radiatory, które odprowadzają ciepło z końcówek mocy, a przy okazji ekranują trafo. Zastanawia mnie tylko, dlaczego nie przeniesiono ich w pobliże tylnej ścianki tak, by maksymalnie skrócić kable, biegnące do zasilania i terminali głośnikowych.
Całą elektronikę Minksa zrealizowano na czterech płytkach. Sekcja cyfrowa, zasilana osobnym układem impulsowym, została zbudowana w oparciu o moduł firmy Reciva, obsługujący streaming oraz radio internetowe. Z kolei w sekcji cyfrowo-analogowej pierwsze skrzypce gra przetwornik Wolfson WM8728. Oprócz dekodowania sygnałów z internetu i wbudowanego odtwarzacza plików Minx Xi może posłużyć jako DAC dla źródeł zewnętrznych, np. starszego odtwarzacza CD, DVD lub konsoli.
Na osobnej płytce umieszczono przedwzmacniacz, również oparty na układach scalonych. Pierwszy obsługuje wejścia; drugi reguluje siłę głosu.

 

 


minx042015 05
Moduły Wi-Fi i Bluetooth włożymy w gniazda USB.


Ostatnim elementem jest wzmacniacz mocy, pracujący w klasie AB, zaczerpnięty wprost z integry Topaz. Układy wzmacniające to scalone końcówki mocy Texas Instruments LM3886T.

Wyposażenie i obsługa

Minx porozumiewa się ze światem zewnętrznym dwiema drogami: przewodową (wejścia analogowe, cyfrowe oraz LAN) i bezprzewodową – poprzez zewnętrzne moduły Wi-Fi oraz Bluetooth, wpinane w przeznaczone dla nich złącza USB na tylnej ściance. Otwierają one przed użytkownikiem ogromne możliwości.
Poza tradycyjnymi źródłami dźwięku można podłączyć zewnętrzne nośniki pamięci (pendrive, dysk twardy) lub skorzystać z dysku sieciowego NAS, integrującego się poprzez protokół UPnP. Dzięki modułowi Wi-Fi, Minx Xi automatycznie połączy się z domowym routerem, za pośrednictwem którego będzie miał dostęp do internetowych rozgłośni radiowych. Jeśli ktoś nie ma w domu bezprzewodowego internetu, może do tego celu wykorzystać złącze LAN. W czasie słuchania humor może psuć jedynie wyświetlana przepływność danych i rodzaj kodeka, które w „audiofilskich” stacjach przyjmują wartość 320 kB/s (mp3).

 

 


minx042015 06
Poręczny pilot wykończony anodowanym aluminium


Osoby chcące sięgnąć do zasobów muzyki zgromadzonej w laptopie powinny użyć modułu Bluetooth. Minx Xi łączy się także z tabletami i smartfonami, z których można bezprzewodowo przesłać muzykę zgromadzoną w wewnętrznych pamięciach lub pobieraną online z wyspecjalizowanych serwisów stramingowych.

Pomimo niemałych możliwości, obsługa Cambridge Audio jest dziecinnie prosta. Dodatkowe ułatwienie stanowi polskojęzyczne menu. Podejrzewam, że większość użytkowników Minksa skorzysta ze specjalnej aplikacji na smartfony, napisanej na okoliczność jego premiery. Dla osób stroniących od telefonów dotykowych przygotowano wygodny pilot zdalnego sterowania.
Na koniec tej części pozostawiłem pewną dość kontrowersyjną kwestię. Choć przetwornik c/a Wolfsona nominalnie dekoduje sygnały 24 bity/192 kHz, Minx Xi może odtwarzać najpopularniejsze bezstratne pliki FLAC i WAV o maksymalnej rozdzielczości 24/96. Nie mam pojęcia, dlaczego nie wykorzystano w pełni jego potencjału, ale... wbrew pozorom nie jest to niezbędne do życia. Najbardziej znane audiofilskie wytwórnie płytowe, czyli Naim Label i Linn Record, oferują mnóstwo muzyki zapisanej w trybie 24 bity/96 kHz, 24/88, a nawet „tylko” 24/48. Najczęściej została od razu zarejestrowania w wysokiej rozdzielczości i pomimo nominalnie gorszych wartości brzmi zdecydowanie lepiej od starszych, remasterowanych nagrań 24/192, dostępnych „z drugiej ręki”. Jakość tych ostatnich nierzadko odbiega nawet od zwykłego CD, ale to już zupełnie inny temat. W każdym razie – nie dajmy się zwariować tą pogonią za wyśrubowanymi parametrami na wyświetlaczach.

 

 


minx042015 02
Białe wykończenie lepiej pasuje do nowoczesnych wnętrz.



Wrażenia odsłuchowe

Właściwości brzmieniowe małego Minxa Xi można podsumować w trzech słowach: niepozorny, ale byk. Choć nominalnie oferuje jedynie 40 W/8 ?, to sprawia wrażenie, jakby pod pokrywą kipiało ich ze dwa razy więcej. Za efekt odpowiada głównie przesunięty w dół balans tonalny. Nie, brzmienie Minksa nie jest zmulone ani pozbawione wysokich tonów, lecz słuchając go odnosiłem wrażenie, jakby ktoś lekko podkręcił regulator basu. Odbiega to od audiofilskiego puryzmu, ale doskonale nadaje się do codziennego, nieabsorbującego słuchania. Ogromnym pozytywem jest choćby to, że nawet w czasie cichego odtwarzania nie giną informacje. Dźwięk pozostaje wyraźny i wypełniony.
Minx Xi najlepiej się sprawdzi w szeroko rozumianej muzyce rozrywkowej. Wprawdzie Mozart, Rossini i Straussowie także tworzyli swoje dzieła ku uciesze gawiedzi, ale Cambridge Audio preferuje nieco bardziej współczesne gatunki. Świetnie brzmiał na nim akustyczny i elektryczny jazz, głównie za sprawą mocnej, pulsującej sekcji rytmicznej. Jeszcze lepiej sprawy miały się z bluesem, ale prawdziwe tour de force czekało na mnie pod postacią nagrań rockowych.

 

 


minx042015 01
Czarne jest uniwersalne.


Zanim jednak puścicie w ruch maszynerię, zwróćcie uwagę na jakość nagrań. Starsze, nieskompresowane albumy z klasycznym rockiem, często nagrywane jeszcze w technice analogowej, brzmiały na Minksie wybornie, ale już nowsze produkcje, skażone kompresją dynamiki, ukazywały wady tej metody. Mały Anglik nie bał się przy tym wysokich poziomów głośności, a im bardziej dynamiczne były nagrania, tym większą frajdę sprawiało mu ich odtwarzanie. I kto by pomyślał, że z niego taki kozak!

Konkluzja

Cambridge Audio Minx Xi to świetne urządzenie dla młodego człowieka, obeznanego z najnowszymi technologiami. Niewykluczone, że dzięki niemu złapie audiofilskiego bakcyla i z czasem przesiądzie się na systemy dzielone. Nie zdziwię się też, jeśli zaprzyjaźni się z Minksem na dłużej, bo sam bym go polecił córce, gdyby akurat była na etapie wymiany sprzętu.


 



caminx o



Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 04/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF