AE2 są jednymi z najprostszych słuchawek w katalogu Bose. Nie dostaniemy tu systemu aktywnej redukcji hałasu otoczenia, łączności bezprzewodowej ani mikrofonu.
Nauszniki wyglądają zwyczajnie. Są lekkie, skromne i w większości wykonane z plastiku. Jedynym widocznym z zewnątrz metalowym elementem jest pałąk, obity w górnej części sztuczną skórą i miękkim materiałem. Poduszki również są skórzane i przyjemne w dotyku. Bez problemu obejmują uszy. Muszle można obrócić, aby włożyć słuchawki do płaskiej kieszonki w torbie. Kabel wyprowadzono z lewego nausznika i zakończono wtykiem 3,5 mm.
Jakość materiałów trudno uznać za rewelacyjną, ale nie od dziś wiadomo, że Amerykanie nie rozumieją europejskiego podejścia do tej kwestii. O wiele ważniejsze niż jakość tworzywa są rozwiązania techniczne. W materiałach informacyjnych znajdziemy tylko nazwy: „TriPort” i „Bose Acoustic Equalization”. Jak na słuchawki zamknięte, tłumienie dźwięków otoczenia jest takie sobie. Ale do tego służą przecież modele z aktywną redukcją hałasu.
Brzmienie
AE2 nie lubią pompować dźwięków tylko do małego obszaru wewnątrz czaszki. Scena dźwiękowa – jeśli można to tak nazwać – ma kształt sporej elipsy z ogniskami ulokowanymi w naszych uszach. Czasami coś się znajdzie w środku, ale o wiele częściej dźwięki lądują bliżej obwodu tego muzycznego pola. Efekt dość ciekawy, szczególnie dla kogoś, kto uważa, że w słuchawkach z założenia nie ma przestrzeni. A poza tym? Dobra równowaga, mocny bas i czytelna góra.
Duży plus za dynamikę. Nawet z małym iPodem brzmienie kipiało energią.
Źródło: Słuchawki - Katalog testów 2013
Reklama