HFM

artykulylista3

 

The Flower Kings - By Royal Decree

cd052022 003

InsideOutMusic 2022


Muzyka: k3
Realizacja: k3

O ile był czas, kiedy wydawało się, że tzw. progresywny rock – wraz ze starzeniem się najzdolniejszych przedstawicieli tego gatunku, a więc Yes, Genesis i Pink Floyd – odejdzie do lamusa, o tyle okazało się, że muzycy tych zespołów niekoniecznie przeszli na emeryturę i nadal działają na scenie. Równocześnie powstały nowe formacje grające podobną muzykę. Najdziwniejsze, że sporo z nich wywodzi się ze Skandynawii. Jedną z najciekawszych jest szwedzka kapela The Flower Kings. Powołana do życia przez Roine Stolta – kompozytora, wokalistę i gitarzystę – nie przestaje zaskakiwać słuchaczy udanymi nagraniami. Niedawno ukazał się kolejny, dwupłytowy krążek grupy z aż osiemnastoma utworami. Trwa ponad 90 minut i wcale nie nudzi. Jest tu wszystko, co sympatycy progresu uwielbiają: elektryczny rock z dodatkiem syntezatorów, fortepianowe pasaże, elementy bluesa, jazzu, a także folku. Finałowy utwór rozpoczyna gitara w stylu Davida Gilmoura. Nie zabrakło wstawek symfonicznych i ciekawych tekstów. Ważną rolę odgrywają wokale, czasami solowe, to znów połączone w dźwięczne harmonie. Płyta przynosi łagodniejsze brzmienia niż niektóre wcześniejsze krążki zespołu, co nie znaczy, że jest jednostajna. Kompozycje są urozmaicone, a wykonania – na dobrym poziomie.

Grzegorz Walenda

 


 

 

Joss Stone - Never Forget My Love

cd052022 002

Bay Street Records 2022


Muzyka: k3
Realizacja: k3

Nowa płyta angielskiej wokalistki, nagrana w Nashville, może się podobać. Już pierwsza piosenka – „Breaking Each Other’s Hearts” – robi duże wrażenie. Wpadająca w ucho melodia, atrakcyjna aranżacja, do tego fantastycznie, z rozmachem poprowadzona orkiestra. Stone rzadko śpiewa z tak bogatą oprawą instrumentalną, ale w tym przypadku poszła na całość. Z doskonałym efektem. Początek drugiego utworu kojarzy się z przebojami Bee Gees. Jakbyśmy się znaleźli w czasach filmu „Gorączka sobotniej nocy”. Polecam zwrócić uwagę zwłaszcza na świetne dęciaki. Z kolei w „No Regrets” pojawiają się klimaty znane z dokonań Chucka Mangione. A to za sprawą trąbki, która utwór otwiera i pobrzmiewa, w miarę jak piosenka się rozwija. Dalej atrakcji również nie brakuje. Duża w tym zasługa Dave’a Stewarta z Eurythmics. Wspólnie z bohaterką płyty skomponował wszystkie utwory i odpowiada za ich produkcję. Gra też na gitarach, ponieważ odłożył na bok elektronikę, która dominowała na albumach z Annie Lennox, i skupił się na akompaniamentach akustycznych. Swoje miejsce na solówki dostały nawet instrumenty blaszane. Stone dobrze się czuje w symfonicznym otoczeniu. Śpiewa dynamicznie i z przekonaniem. Bardzo udana płyta i aż szkoda, że zawiera tylko dziesięć utworów.

Grzegorz Walenda

 


 

 

John Mellencamp - Strictly a One-Eyed Jack

cd052022 001

UMG Recordings, Inc. 2022


Muzyka: k3
Realizacja: k3

John Mellencamp to taki trochę Springsteen, tyle że pozostający w cieniu słynnego konkurenta. Może tylko w Stanach wygląda to inaczej, ponieważ tam obaj przedstawiciele rocka środkowego nurtu mają miliony fanów. Jednak na świecie zdecydowanie dominuje Springsteen. W Polsce o Mellencampie mało kto słyszał, jednak dzięki płycie „Strictly a One-Eyed Jack” sytuacja może się zmienić. Album dowodzi, że to wykonawca zdecydowanie zasługujący na uwagę. I choć do takich majstersztyków Springsteena, jak „Born to Run” i „River” jego najnowszej propozycji trochę brakuje, to od ostatnich nagrań Bossa jest po prostu lepsza. Już pierwszy utwór – „I Always Lie To Strangers" – choć stonowany, zapowiada niejedną atrakcję. Słyszymy w nim skrzypce, które pojawiają się również w innych kompozycjach. Dobry ruch, ponieważ dodają im uroku. O ile dawniej Mellencamp lubił szybkie tempa rockowe, o tyle na „Stricktly a One-Eyed Jack” dominują piosenki spokojne i melodyjne. Nawet jeśli czasem robi się nieco energiczniej, to tylko przez chwilę. Później wraca spokój. Największą niespodzianką albumu jest udział Bruce’a Springsteena w aż trzech piosenkach. W dwóch śpiewa, a w jednej tylko gra na gitarze. Czyżby przestał być konkurentem Mellencampa, a stał się jego współpracownikiem? Jeżeli tak, to brawo!

Grzegorz Walenda

 


 

 

The Weeknd - Dawn FM

cd042022 2 008

Republic Records 2022


Muzyka: k3
Realizacja: k3

„Dawn FM” to piąta płyta długogrająca w dyskografii kanadyjskiego rapera. Można ją uznać za kontynuację poprzedniczki – „After Hours”. O ile jednak tamta cechowała się melodyjnymi klimatami, pasującymi do wieczornego relaksu, to omawiana okazuje się znacznie bardziej dynamiczna. Artysta nawiązuje do brzmień synth- -popowych, z których słynęły takie formacje jak Duran Duran czy Spandau Ballet. Ktoś mógłby nawet odnaleźć w nowych kompozycjach inspirację przebojami Depeche Mode (przykładem „Best Friends”). W niektórych nagraniach The Weeknd sięga jeszcze dalej w przeszłość, bo czujemy się przy nich jak na dyskotece ponad 40 lat temu. Kilka numerów nawiązuje charakterem do twórczości Michaela Jacksona. W „Here We Go… Again” (duet z raperem o pseudonimie Tyler, The Creator) pobrzmiewają echa balladowych hitów autora „Thrillera”, a w „I Heard You’re Married” (z gościnnym udziałem Lila Wayne’a) mamy do czynienia z tanecznym obliczem króla popu. Nawet głos The Weeknda chwilami przypomina wokal Jacksona. Wszystko to wydaje się idealne na poranną rozbiegówkę lub na jazdę autem po zakorkowanej drodze. Na takie sytuacje „Dawn FM” będzie jak znalazł.

Grzegorz Walenda

 


 

 

Drake - Certified Lover Boy

cd042022 2 009

Republic Records 2022


Muzyka: k3
Realizacja: k3

„Certified Lover Boy” to już szósty studyjny album kanadyjskiego rapera Aubreya Drake’a Grahama. Zwykle o rapie mówi się, że są to słowne rymowanki na muzycznym podkładzie. Tak jest i tym razem, z tą różnicą, że rytmy ze skocznych zmieniły się w bardziej rozmyte. Między hip-hopowymi recytacjami pojawiają się liryczne melodie. Drake debiutował w 2010 roku albumem „Thank Me Later.” Krążek trafił na szczyt amerykańskiej listy „Billboard 200”. Jeżeli ktoś za Atlantykiem startuje tak wysoko, to zwykle i poza USA cieszy się popularnoscią. Muzyk był 47 razy nominowany do nagrody Grammy, z czego otrzymał cztery statuetki. Standardem w hip hopie jest, że nad każdym utworem pracuje po kilku kompozytorów. W przypadki albumu Kanadyjczyka wynika to z faktu, że część nagrań zawiera muzyczne cytaty. Przykładem nazwiska Paula McCartneya i Johna Lennona pod kompozycją „Champagne Poetry”, w której pobrzmiewa „Michelle” z repertuaru The Beatles. Drugą cechą charakterystyczną dla rapu jest liczny udział producentów. Na płycie Drake’a pod nagraniami podpisuje się ich zwykle kilku, a nad jedną z kompozycji pracowało nawet sześciu. Inaczej niż na dawnych autorskich krążkach takich mistrzów, jak Billy Joel, Bob Dylan czy Paul Simon, którzy na ogół wszystko robili samodzielnie. Ale czy teraz efekt jest lepszy? Niekoniecznie.

Grzegorz Walenda

 


 

 

Iron Maiden - Senjutsu

cd042022 2 007

Iron Maiden LLP 2021


Muzyka: k3
Realizacja: k3

Po obejrzeniu okładki od razu wiemy, jakich dźwięków możemy się spodziewać. Odsłuch longplaya potwierdza przypuszczenia – to heavy metal wysokiego lotu. Trudno się zresztą dziwić, wszak Iron Maiden to zasłużona dla tego stylu formacja. Sympatykom mocnych brzmień dostarczyła już 17 albumów, w tym najnowszy „Senjutsu”, co po japońsku oznacza taktykę. Na płycie znalazło się 10 nowych kompozycji, wszystkie autorstwa członków zespołu. Brzmienie nawiązuje do wcześniejszych dokonań Iron Maiden. Tylko miejscami pojawiają się nowatorskie fragmenty, które świadczą o tym, że muzycy wciąż, pomimo blisko pół wieku kariery, szukają nowych pomysłów. Równocześnie nie chcą jednak zawieść starszych fanów, którzy pokochali ich za nagrania z pierwszych lat aktywności. Grupa powstała w 1975 roku w Londynie, z inicjatywy gitarzysty i pierwszego wokalisty, Steve’a Harrisa. Muzyk nadal gra w Iron Maiden, ostatnio głównie na basie i klawiszach, ponieważ w 1981 roku przy mikrofonie zastąpił go Bruce Dickinson i teraz to on jest frontmanem. Wzorem innych zespołów heavymetalowych Iron Maiden w swoje utwory wplata krótkie chwile na oddech od gitarowych przesterów i dudniącej perkusji. Na początku kompozycji „The Writing on the Wall” słyszymy gitarę akustyczną, a w „Lost in a Lost World” jest nastrojowo i melodyjnie.

Grzegorz Walenda