HFM

artykulylista3

 

Behemoth - Opvs Contra Natvram

cd Hifi 01 2023 009

Mystic 2022

 

 

Muzyka: k3
Realizacja: k3

 

Każdy, kto chociaż trochę mnie zna, doskonale wie, że nie jestem z kółka różańcowego. Z drugiej strony, męczy mnie ostentacja. Nawet u buntowników. Behemoth od zawsze był dla mnie takim trochę „klasowym urwisem”. W klasie, w której wiadomo, że wychowawczyni nic z tym nie zrobi. Moim zdaniem sztuką jest jechać po bandzie, kiedy istnieje ryzyko prawdziwego relegowania i wilczego biletu. A nie brylować w kontrze do cywilizacji, która to brylowanie umożliwia. To po pierwsze. Po drugie – dziś kościół sam się ośmiesza, kompromituje i jest łatwym celem. Czy hardcorowym jest więc kopać kogoś, kto się tak jawnie odsłania? Odpowiedź jest oczywista. Ale chwilowo zostawmy ideologię i posłuchajmy muzyki. Zespół zdecydowanie skupia się na emocjach, rezygnując z technicznych gonitw. Choć nie oznacza to, że materiałowi brakuje gęstych galopad na podwójnej stopie i gitarowych jazd. Biorąc jednak pod uwagę określony kierunek, bardziej mamy tu do czynienia z dramatycznie gorącym performansem niż chłodnym wyrafinowaniem i wprawiającymi w zdumienie popisówkami. A przecież grupa z takim doświadczeniem i zapleczem technicznym mogłaby spokojnie zawstydzać konkurencję także i pod tym względem. Pod kątem edycyjnym wydawnictwo jest staranne i opracowane z niezwykłą klasą. Widać, że Behemoth stanowi dumę Mystic Production i że wytwórnia obdarza zespół wyjątkową atencją. Dla fanów współczesnego black i death metalu pozycja nieobowiązkowa, ale warta rozważenia.

 

Michał Dziadosz

 



 

 



 

 



 

 


 

 

OBRASQUi - Szepty ciszy

img389

PMR 2022

Muzyka: k3
Realizacja: k3

Zwykle kiedy ludzie mają kłopot z określeniem rzeczy niekonwencjonalnych, ale nie chcą ich negować, używają wymijającego: „Fajne. Takie inne”. W odniesieniu do omawianej płyty wiele osób mogłoby się posłużyć właśnie taką frazą. W pierwszej chwili twórczość „Obrazków” trudno sklasyfikować. To coś pomiędzy eterycznością i delikatnością Susan Vegi, synth wavem, rockiem gotyckim a poezją śpiewaną. Jest też trochę rocka progresywnego, z którego środowiskiem zespół się związał. Zdecydowanie bardziej jednak płynie to wszystko w kierunku rusałkowej zwiewności niż karkołomnych wyścigów, choć – paradoksalnie – czasem zdarzają się niemal metalowe jazdy. Artur Wolski i Jarosław Bielawski stwarzają wręcz inkubujący mikrokosmos dla nienaturalnie delikatnego wokalu Moniki Dejk-Ćwikły. Mimo początkowego wra- żenia sztuczności wszystko jest jednak na swoim miejscu. Taki jak trzeba bas, szerokie pasma, zatarta granica pomiędzy instrumentami akustycznymi a elektronicznymi. Do tego osobiste teksty. A to tylko najważniejsze cechy „Szeptów ciszy”. Największym osiągnięciem zespołu jest stworzenie jednolitego świata dźwię- ków, w którym nie zwraca się uwagi na poszczególne elementy i naprawdę moż- na odpłynąć. Daleko i wysoko. O ile przyzwyczaimy się do tego delikatnego wokalu. Co by nie mówić, słychać cięż- ką pracę, lekki efekt i potencjał na konkretny hit. Oczywiście mam na myśli hit w świecie ludzi preferujących ambitniejsze dźwięki

Michał Dziadosz

 


 

 

Jasper Love - What About This Love?

img387

Wavy Soul Records 2021


Muzyka: k3
Realizacja: k3

Jaki jest najczęstszy problem w przypadku niezależnych debiutów? Zwykle taki, że artysta jest pozbawiony wsparcia doświadczonych producentów i musi ogarnąć wszystko sam. Nawet jeżeli zrobi to dobrze, to albo przesadzi z mocą, albo nie będzie chciał ryzykować i stworzy dzieło zachowawcze. Tu mamy do czynienia z drugim przypadkiem, co z pewnością świadczy o względnej dojrzałości młodego twórcy. Pierwsza płyta Jaspera Love nie jest z pewnością pierwszym muzycznym krokiem w jego życiu. Wygląda jednak na to, że jest pierwszym wypłynięciem na szersze wody rynku fonograficznego. Słychać, że Jasper Love (czyli Kacper Suchanek) bardzo się starał, by wszystko brzmiało i siedziało na miejscu. To wielki plus tego albumu. Wielkim minusem jest to, że jeszcze nie uda- ło mu się osiągnąć poziomu, w którym muzyka bezwzględnie by wciągała. I nie piszę tego z pozycji gościa, dla którego połączenie oldskulowego popu z EDM to obca bajka. Bardzo lubiłem płytę „Older” George’a Michaela. To mniej więcej ten kierunek. Na szczęście. Mało tu idiotycznych współczesnych patentów producenckich, sztuczności i „śpiewu robota”. Harmonizer i autotune odzywają się jedynie czasem i gdzieś w tle. Przede wszystkim jest melodia, rytm i już nieźle ustawiony głos. Natomiast czuję, że następna płyta będzie mniej zachowawcza i bardziej odlotowa, czyli lepsza.

Michał Dziadosz

 


 

 

PROAGE - Coelum

img391

PMR 2022

Muzyka: k3
Realizacja: k3

Żeby nie było, że nie doceniam i nie rozumiem. Doceniam i rozumiem koncepcję płyty. Zespół, który do tej pory grał dość tradycyjny rock progresywny z elementami hard rocka, wyszedł ze strefy komfortu i wydał album jazzują- co-akustyczny. Dodatkowo podwójny, bo po polsku i po angielsku. Zarejestrowany na żywo, chociaż w studiu. Koncepcyjne i mądre teksty korespondują ze sobą, tworząc liryczną całość. A muzyka? Są plusy. Bardzo podobają mi się, na przykład, aranżacje chórków plus saksofon Mariusza Rutki, który bez przesterów w tle brzmi bardziej wiarygodnie. Niestety, muszę też wspomnieć o rzeczach, które mi przeszkadzają w odbiorze dzieła. Gdyby nie one, mogłoby być naprawdę wybitnie. 1. W większości partii fraza nie istnieje. Jest to szczególnie rażące przy zmianie scenografii z elektryczno-rockowej, w której zespół odnajduje się znakomicie, na akustyczno-jazzującą. 2. Bębny i pianino sprawiają sztuczne (próbkowane) wrażenie. Daje się to odczuć zwłaszcza na werblu oraz w przej- ściach na tomach, a na pianinie zwyczajnie brakuje akustyki „z powietrza”. 3. Uważam, że ogólnie zespół gra świetnie, ale tutaj zbyt siłowo i bez zróż- nicowania dynamicznego. Sama zamiana instrumentów na bardziej tradycyjne to za mało. Zawsze trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: „po co?”. Tutaj efekt brzmi po prostu jak przeciętne MTV Unplugged albo poniedziałkowy koncert w „Trójce”. Szkoda.

Michał Dziadosz

 


 

 

the G[H]OST - Ocean Liter

img71

Flower Records 2022

Muzyka: k3
Realizacja: k3

W pierwszej sekundzie myślałem, że szwedzki Ghost wydał nową płytę. Okazuje się jednak, że ten Duch pochodzi z Polski, a jego nazwę zapisuje się z „H” w nawiasie kwadratowym. Wolno tak? Do pierwszego procesu sądowego wolno. I szczerze życzę takiego sporu gostyńskiemu zespołowi. Bo to by oznaczało, że naprawdę zrobił karierę, został zauważony i zaczął komuś przeszkadzać. Teraz spróbujmy oszacować, czy jest na to szansa. Kapela istnieje od roku 2006. „Ocean Liter” jest jednym z jej pierwszych wydawnictw. Słychać lata pracy i spore do- świadczenie w zdobywaniu sprawności muzycznych. Przypuszczam, że wielu fanom polskiego rocka płyta przypadnie do gustu. Jest dość różnorodna, ale bez przesady. Można mówić o wyraź- nym stylu, który (na moje ucho) plasuje się gdzieś pomiędzy Perfectem, Turbo, a kanadyjskim Rushem. Żeby jednak nie było zbyt miło… Szanowni Panowie! Po tylu latach dobrze by było nie tylko wymiatać, ale również dostarczyć publiczności produkt, który będzie pragnęła posiadać. Gracie wspaniale, ale wokal nie może ginąć w aranżach, a w miksie nie może panować taki burdel. Po prostu nie wypada. Trzeba się bardzo wysilać, żeby zrozumieć te istotne i niegłupie teksty. Przyjdę kiedyś na Wasz koncert. Jestem pewien, że na żywo rozwalacie system

Michał Dziadosz

 


 

 

Maciej Kręc - Brothers and Friends

img69

Agencja Advert House/Flower Records 2022

Muzyka: k3
Realizacja: k3

Większego pecha ta płyta mieć nie mogła. Słuchałem jej dzień po obejrzeniu „Cadillac Records”, filmu z 2008 roku, wypełnionego bluesem najwyższej pró- by. Oczywiście niektórzy mogliby uznać, że takie interpretacje to do produkcji Disneya, ale bądźmy poważni. Beyonce śpiewająca Ettę James dała radę. Starcie polskiej płyty z amerykań- skim filmem wypada naprawdę nieźle. Nie tylko dlatego, że do sesji zaproszono wokalistów z USA. Na albumie mieszają się z naszymi rodakami, ale tylko takimi, którzy czują bluesa. Instrumentaliści tworzą zgrabne tło, czasem płynnie wychodząc na pierwszy plan, prowadząc dialogi, przeplatając je klimatycznymi pochodami i dusznymi przebiegami. Tę niesamowitą różnorodność mamy podaną w dość spójny, stylowy sposób. Niezły balans pomiędzy brawurą a asekuracją sprawia, że tego podwójnego albumu słucha się całkiem naturalnie. Żeby jednak nie było za miło: nie jest to poziom wspomnianej Etty James ani Muddy Watersa. Ale na tle wielu tego typu produkcji znad Wisły album „Brothers and Friends” pozytywnie zaskakuje. Na koniec muszę wspomnieć o przepięknym wydaniu. Wprawdzie sam obrazek na okładce jest ostentacyjny i sugeruje zawartość zbyt wielkimi literami, ale całość została skomponowana naprawdę starannie i na światowym poziomie. Gratulacje dla Flower Records, od których jeszcze kilka lat temu dostawaliśmy płyty wyglądające jak demówki, a teraz…

Michał Dziadosz