iriver T8

16-32 04 2011 iriverT8T8 to jeden z najtańszych modeli irivera. Wygląda jak pogrubiony pendrive z niewielkim wyświetlaczem.

Niektórym przypominał także elektroniczny termometr i rzeczywiście coś w tym jest. Tak czy inaczej, jest mały, lekki i minimalistyczny.
Sympatię wzbudzają dwie rzeczy – duża wtyczka USB schowana tylko za małą zaślepką (dzięki temu możemy podłączyć odtwarzacz do komputera bez dodatkowych kabli i przejściówek) oraz system wyświetlania plików folderami – najzwyklejszy i chyba wciąż najlepszy ze wszystkich.


Niestety, od tego momentu zaczynają się schody. Obsługa T8 ma tyle wspólnego z prostotą, co Michał Wiśniewski z powściągliwością w doborze garderoby. Poruszanie się po menu odtwarzacza to zadanie dla miłośników gier logicznych. Zupełnie nie wiadomo, do czego służą cztery przyciski w pobliżu wyświetlacza. Trzeba działać metodą próbi błędów albo zrobić najbardziej niemęską rzecz pod słońcem – przeczytać instrukcję obsługi.
Największym niewypałem jest jednak ekran aktualnie odtwarzanego utworu. Jeśli z niego wyjdziemy, próbując znaleźć coś w menu, nie będzie łatwo wrócić do widoku ścieżki. Jedynym rozwiązaniem jest znalezienie jej w folderach i rozpoczęcie odtwarzania od nowa. Jeżeli wiemy, jak nazywał się dany utwór, co w przypadku nowo odsłuchiwanych albumów nie jest takie oczywiste.

Brzmienie
Brzmieniu daleko do ideału. Oparte na dudniącym basie, jest ciemne, ponure i pozbawione wypełnienia, a dla urozmaicenia – przyozdobione syczącą i zapiaszczoną górą. Trudno znaleźć tu coś pozytywnego. Można próbować ustawień korektora, ale to tylko przedłużanie męki.

Konkluzja
Nie polecam.

16-32 04 2011 T iriverT8

Autor: Tomasz Karasiński
Źródło: HFiM 04/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF