HFM

Spendor A6

22-24 09 2010 01Podobnie jak A5, „szóstki” nie są zbyt duże. 85 cm wzrostu może niektórych rozczarować, tym bardziej, że kolumienki kosztują 10000 zł.

Bo też nie są to zestawy dla osób, które chcą się nimi ogłuszać lub nagłaśniać prywatki. Spendor kieruje swą ofertę do doświadczonych audiofifilów, dawno mających za sobą fascynację decybelami i wielkimi membranami (chociaż w SP 100 siedzi prawdziwy smok). Jego klienci poszukują w dźwięku prawdy o muzyce, kultury i zwykle nie odchodzą zawiedzeni. Co więcej, wracają, a ostatnim etapem wtajemniczenia są monitory BBC. Mówi się, że trzeba do nich dorosnąć i jest w tym sporo prawdy. A6 to doskonały kompromis dla niezdecydowanych. Łączy bowiem zalety klasycznej konstrukcji opracowanej dla radiowców z wygodą kolumny podłogowej.

Budowa
Jakość kanciastych skrzynek nie budzi zastrzeżeń. Obudowę wykonano z 18-mm MDF-u. Wnętrze wzmocniono wstawkami i wytłumiono płatami pianki. Miejsca styku płyt i frezy pod koszami wyklejono cienką matą bitumiczną, która pełni rolę dodatkowego wytłumienia. Obudowa jest przez to głucha, w odróżnieniu od stosowanej przez głównego konkurenta Spendora – Harbetha. Ten drugi ma zresztą jeszcze bardziej ortodoksyjne podejście do tradycji, ponieważ w katalogu nie znajdziecie ani jednej skrzynki na podłogę. To się nazywa konsekwencja!
A6 to konstrukcja typu bas-refleks, jednak zamiast okrągłego tunelu zastosowano wąski wylot w kształcie prostokąta, tuż nad podłogą. Jest to czwarta generacja portu „linear flow”, który podobno poprawia kontrolę basu. Otwór dmucha do tyłu, warto więc zachować przynajmniej pół metra luzu od ściany.
Obudowa opiera się na czterech wkręcanych kolcach. Wzmacniacz podłączamy do jednej pary solidnych, chociaż nie złoconych gniazd WBT. Parametry można uznać za w miarę przyjazne. Nominalna impedancja wynosi 8 omów, minimalna – 6 omów. Skuteczność 86 dB to może nie raj dla lamp, ale wielokrotnie miałem okazję się przekonać, że Spendor lubi takie konfiguracje. Tutaj spokojnie wystarczy 40 W, a górna granica? Producent określa ją na 200 W, chociaż 250 W z Maka głośnikom nie zaszkodziło. W przypadku tranzystora sprawa ma się inaczej. Tutaj szukałbym piecyka o mocy 80-100 W, a nawet większej.
Przyglądając się uważniej, dostrzeżemy dbałość o szczegóły. Nie chodzi tylko o stolarkę (obudowy powstają w Wielkiej Brytanii), ale o drobiazgi. Takie jakmetalowe tuleje, w które wkręcamy śruby mocujące przetworniki. Wewnętrzne okablowanie to nie druciki od lampki, tylko srebrzone przewody Van den Hula. Dwudrożny układ bazuje na dwóch przetwornikach. 18-cm nisko-średniotonowy jest oryginalnym opracowaniem Spendora. Ma odlewany kosz i membranę z materiału będącego specjalnością kuchni brytyjskiej firmy. To kolejna wersja bextrenu, czyli polipropylenowej mieszanki, która powstała w czasach, kiedy Spencer Hughes brał udział w programie badawczym finansowanym przez BBC. Głośnik ma potężny magnes i nieruchomy stożek w centrum – korektor fazy. Kopułka nie powstaje w Sussex. Jest dziełem Seasa, ale nie seryjnym modelem. Wykonuje się ją według specyfikacji Spendora. W odróżnieniu od poprzednich wersji kołnierz otaczający 29-mm tekstylną membranę ma eliptyczną wypukłość. Pełni ona rolę dyfuzora – rozprasza falę dźwiękową i tym samym zmniejsza kierunkowość jej propagacji. Być może tłumi także odbicia, bo zamiast twardego plastiku zastosowano tu podłoże z materiału przypominającego chropowatą gumę.

22-24 09 2010 02     22-24 09 2010 05

Pasmo jest dzielone w okolicach 4 kHz. Oznacza to w praktyce, że nisko-średniotonowiec zachowuje się jak głośnik szerokopasmowy, przez co zapewne konstruktor chciał uzyskać jednorodny charakter całego pasma. Puszka tłumiąca za magnesem kopułki obniża częstotliwość rezonansową i oczywiście – tłumi rezonanse.
Zwrotnicę zamontowano tuż za gniazdami. Jest ona filtrem 2. i 3. rzędu. Głośniki przykrywa maskownica, którą warto zdejmować. Kolumny będą wówczas nie tylko ładniej wyglądały, ale i lepiej zagrają. Jeśli chodzi o wykończenie – do wyboru mamy cztery forniry: czarny dąb (ktoś to jeszcze kupuje?), jesion, wiśnię i wenge. Podstawki, niemal niewidoczne, są zawsze czarne. Od spodu, w rogach znalazły się metalowe pierścienie. I właśnie w nie, a nie w „żywy” MDF wkręcamy szpilki. Nie żałujcie też kilkuset złotych na kamieniarza, który obstaluje odpowiednie podstawki chroniące parkiet. Tak piękne i solidnie wykonane skrzynki wstyd postawić na monetach albo podkładkach ze sklepu z żelastwem.

22-24 09 2010 03     22-24 09 2010 04

Wrażenia odsłuchowe
Przed zapoznaniem się ze Spendorami przesłuchałem kilka płyt na Audio Physikach Tempo VI. A6 w moim systemie wartościowania uplasowały się niebezpiecznie blisko. Biorąc pod uwagę różnicę w cenie, stawia to brytyjskie kolumny w ścisłej czołówce przedziału cenowego 8000-15000 zł.
W symfonii organowej Saint-Saensa nie było może takiego rozmachu, jaki zapewniały Tempo VI, ale zdziwilibyście się, jak wiele potrafi z siebie wykrzesać niewielki polimerowy stożek. Organowe doły schodziły bardzo nisko i wydawało się, że z rozciągnięciem najniższych częstotliwości nie ma tu problemu. Dopiero w tutti poczułem, że przydałoby się trochę więcej pary. Przestrzeń także nie była równie spektakularna – koncentrowała się pomiędzy głośnikami, wychodząc lekko naprzód. Ale zaraz, zaraz... Czy przypadkiem nie o to chodziło?
Jeżeli miałbym porównać średnicę z większością kolumn podłogowych w tej cenie, mógłbym ją określić słowem: „magiczna”. Pojawiła się prawdziwa przyjemność słuchania; chciało się jeszcze i jeszcze. Nie było to w żadnym razie słodzenie lampiszona ani monitorów z obciętymi skrajami pasma (chociaż góry mogłoby być więcej). Brytyjska konstrukcja po prostu pozwala dojść do głosu instrumentom i pokazuje je w ich naturalnym środowisku, czyli sali koncertowej. Smyczki brzmią niemal jak na żywo. Może są minimalnie zaokrąglone, ale nie odbija się to na alikwotach. Mimo atmosfery łagodności wysokie registry organów potrafią przenikliwie zapiszczeć. Przestrzeń nie jest, jak wspomniałem, imponująca, bo przypomina rysunkiem monitory bliskiego pola i kiedy znajdziemy się w środku bazy, nie otaczają nas hektary mongolskiego stepu. Możemy się za to poczuć tak, jakbyśmy się znaleźli w centrum wydarzeń. Lokalizacja źródeł jest perfekcyjna, a podanie średnicy do przodu pomaga takim nagraniom, jak albumy Stockfischa, gdzie wokaliści trzymają mikrofon niemal w ustach. Efekt jest trudny do zapomnienia i radzę po prostu posłuchać.
Spendory kochają fortepian, a on to uczucie odwzajemnia. W pierwszej chwili odbierzecie go jako lekko przyciemniony, ale to zapewne dlatego, że dotychczas mieliście do czynienia z rozwrzeszczanymi kopułkami (bo taka moda). Jednak dłuższy kontakt spowoduje, że zechcecie słuchać dalej. Zastanawiałem się, z czego to wynika i postanowiłem sobie odpuścić analizę pasma i dynamiki. Przyszło mi na myśl chyba najbardziej trafne spostrzeżenie: te głośniki potrafią wydobyć z dźwięków muzykę. I tego będę się trzymać, bo kiedy porównamy A6 z Tempo VI, to bas i dźwięczność góry w tych drugich, niestety, wygrywają. Dynamika? Przejdźmy do innego materiału. Na początek zaserwowałem kolumnom „Seaside Randezvous” z płyty „Northeim” Dennisa Kolena (Stockfisch). Zanim napiszę cokolwiek o brzmieniu, pogratuluję kompozytorowi. Gdybym usłyszał, że piosenkę napisał Paul Simon lub Cat Stevens, a może nawet pochodziła z repertuaru The Beatles lub Toto i tak uznałbym ją za jedną z bardziej udanych. Reszta płyty nie wytrzymuje tego porównania, ale cóż, Kolen wysoko postawił sobie poprzeczkę. W tym repertuarze Spendor pokazuje swoje spojrzenie na nagrany materiał. Wyraźnie go ociepla i dodaje romantyzmu. Tak jak dobry wzmacniacz lampowy robi to jednak w sposób, który, jeżeli się nam spodoba, usprawiedliwia wszystkie zabiegi upiększające. Miękki, pulsujący bas, wychodzące naprzód solówki saksofonu i aksamitna perkusja tworzą klimat inny niż podłogowe monstra uzbrojone w batalion głośników. Dają uspokojenie, zadumę, odpoczynek i zanim się spostrzeżemy, płyta się kończy.
O ile Stockfisch na wielu głośnikach wypadnie spektakularnie, to można się obawiać, jak na A6 zabrzmi typowy pop, czyli Prince, Sting, AMJ czy Dire Straits. A to w końcu większa część płytotek i pożywka każdego spotkania towarzyskiego z kilkoma kropelkami dobrej zabawy. I tu czeka nas zaskoczenie, bo w takim repertuarze Spendory znajdą najwięcej fanów. Dzieje się tak dlatego, że muzyka brzmi przyjemnie, wyraźnie i... ładnie. To trywialne stwierdzenie najlepiej pasuje do dźwięku brytyjskich kolumienek. Tak też określą go goście. A mocny bas i przejrzysta faktura rozwieją wątpliwości co do ceny systemu.

Reklama

Konkluzja
Muzyka poważna i ogólnie: akustyczne brzmienia to żywioł brytyjskiego klasyka. Jest w nim duch serii klasycznej i, jako się rzekło, jest to propozycja dla osób dojrzałych, niekoniecznie w sensie biologicznym. Ale to nie do końca prawda, bo jeżeli na drugiej szali stanie SP2/3, to osoba kochająca muzykę nie przestraszy się podstawek ani skrzynek, które wyglądają, jak wyglądają. Jeżeli się jeszcze nie zdecydowaliście, to A6 zapewni Wam spokojny sen. I taka jest jego rola w katalogu, bo konstrukcja rzeczywiście się udała. A ja już się szykuję na A9. Bo SP 100 w najnowszej specyfikacji są na razie w Polsce niedostępne. Niepowetowana strata.

22-24 09 2010 T

Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 09/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF