HFM

Epos K3

2025102016 010

Epos istnieje już od ponad 30 lat. Oficjalnie firma wystartowała w roku 1983 za sprawą Robina Marshalla. Prezentując model ES14, z miejsca zdobyła uznanie recenzentów i udowodniła, że dobre kolumny nie muszą kosztować majątku.

Po przejęciu przez Michaela Creeka w roku 1998, Epos pełnymi garściami czerpie  z doświadczeń i pozycji rynkowej tego cenionego producenta elektroniki. Trzeba jednak zaznaczyć, że według niektórych ten mariaż odarł markę z aury manufaktury, która pomimo skromnej oferty oferuje wyjątkową jakość.

 


 
W 2013 w katalogu nastąpiła duża zmiana, można by nawet rzec: rewolucja. Oprócz nowego wzornictwa, wprowadzono szereg innowacji technicznych. Seria K jest jedyną oferowaną przez Eposa. Zawiera sześć modeli: dwa podstawkowe (K1 i K5), dwa podłogowe (K2 i K3) oraz, dla uzupełnienia systemu kina domowego, K1C i K5C. K3 zajmuje najwyższą pozycję w hierarchii.

2025102016 001Wnętrze kolumny dostępne
po odkręceniu miliona śrubek.
Dla potrzeb zdjęcia
usunięto wytłumienie.



Budowa
Wszystkie modele cechuje ujednolicone wzornictwo. Klienci mogą wybrać czerń albo biel, a delikatny mat nie pozwoli pomylić Eposów z supermarketowym chłamem. Brak widocznych łączeń pomiędzy 15-mm płytami MDF-u odpowiada za miły dla oka efekt elegancji i ascetyzmu. Podłogówki stoją na cokołach (zawsze czarnych), do których przykręcamy dołączone w komplecie  kolce. O gustach się ponoć nie dyskutuje, ale zarówno mi, jak i gościom K3 bardzo się podobały.

2025102016 001Wnętrze kolumny dostępne
po odkręceniu miliona śrubek.
Dla potrzeb zdjęcia
usunięto wytłumienie.



Obie podłogówki Eposa to konstrukcje dwuipółdrożne. K3 wyposażono w 18-cm przetworniki nisko-średniotonowe z polipropylenowymi membranami (w K2 zastosowano 15-cm). Głośniki są przykręcone od wewnątrz i dodatkowo dociśnięte płytkami MDF-u. Dostać się do nich możemy jedynie po zdjęciu tylnej ścianki obudowy (a właściwie jej górnej części, po odkręceniu aż 17 śrub). Sam sposób montażu i pomysł z dociśnięciem to rzadkie rozwiązanie. Tak duża ilość śrub, kontrastujących z bielą tyłu obudowy, nie wygląda zbyt estetycznie (kojarzy mi się z klockami Meccano), choć zazwyczaj i tak nikt tego nie zobaczy. Producent wyjaśnia to koniecznością odseparowania tylnej części od pozostałych płyt w celu zmniejszenia energii absorbowanej przez obudowę. Dodatkową zaletą takiego rozwiązania jest opcja łatwego montażu modułu „Active K” (po zdjęciu dolnej części tyłu), który bardzo łatwo pozwoli zmienić kolumny w wersję aktywną.

2025102016 001Podłogowe K3 – aktualnie
najwyższy model Eposa.


W odróżnieniu od legendarnego ES14, membranę 25-mm tweetera wykonano nie z aluminium, a z jedwabiu. Ukłonem w stronę starszego brata jest sposób połączenia przetwornika poprzez filtr pierwszego rzędu. Ze strony Eposa można się dowiedzieć, że wirtualne symulacje z wykorzystaniem programu CAD zaowocowały uzyskaniem dużej wydajności głośnika, a co za tym idzie – gładkiego i czystego brzmienia. Przyznam, że po przeczytaniu tych słów mój niepokój co do rezultatów „analogowych” nieco się nasilił.
Wylot bas-refleksu umieszczono na przedniej ściance, pod wooferami. Szczelina o szerokości 17 cm, wysokości 25 mm i głębokości 110 mm to także nowość w porównaniu z konstrukcjami historycznymi. Niewątpliwie pozwala użytkownikowi na większe pole manewru, jeśli chodzi o ustawienie kolumn. Można na przykład przysunąć je bardzo blisko ściany, bez uszczerbku dla jakości brzmienia i jednocześnie ukryć 27 śrub mocujących tylne panele.

2025102016 001Od drgań podłoża
izolują metalowe kolce.


Podwójne gniazda umożliwiają podłączenie wzmacniacza w bi-wiringu albo bi-ampingu. Nie odbiegają od standardów jakościowych w tym segmencie cenowym. Zwory są na tyle cienkie, że kiedy przyjdzie nam ochota na ulepszenie systemu, warto zacząć właśnie od nich.

Konfiguracja systemu
W czasie odsłuchów testowych Eposom K3 towarzyszyła elektronika Naima: wzmacniacz mocy NAP 200, przedwzmacniacz NAC-N 172XS, odtwarzacz CD5 XS oraz zewnętrzny zasilacz Naim Hi-Cap. Łączówki to także Naim, a przewody głośnikowe – DNM Reson.

2025102016 00125-mm jedwabna kopułka
i jeden z dwóch 18-cm
nisko-średniotonowców
z polipropylenu.


Wrażenia odsłuchowe
Niewdzięczna jest rola recenzenta. Trudno być obiektywnym, jeżeli wyrażana opinia tworzy się w oparciu o osobiste preferencje, gusta i doświadczenia. Czy jeśli coś mi się podoba, to znaczy, że spodoba się każdemu? I na odwrót, jeśli dany produkt nie przypadnie mi do gustu, to na pewno znajdzie się niejeden, który słuchając recenzowanego urządzenia i konfrontując swoje wrażenia z tekstem,  popuka się w głowę. Poza tym ci, którzy zainwestowali we wprowadzenie i wypromowanie nowości pracę i fundusze, nie są amatorami, którzy nagle wpadli na pomysł zaistnienia w świecie audiofilów. Tak naprawdę, wypadałoby napisać, że K3 grają tak, jak chciał ich główny konstruktor – Luke Creek. No bo przecież gość zna się na rzeczy… A czy ten rodzaj brzmienia komuś odpowiada, czy nie, niech oceni sam na podstawie kilku ulubionych płyt przesłuchanych w salonie dystrybutora. Szybko się zorientuje, czy to jego bajka.

2025102016 001Podwójne terminale osadzone
w plastikowym profilu.



Moja, niestety, nie za bardzo. Opisując budowę K3, celowo ograniczyłem przytaczanie rozwiązań technicznych oraz odpowiadających im skrótów nadanych przez producenta. Wcześniej wspomniałem o laboratoryjnych testach kopułki wysokotonowej. Czytałem kiedyś, że japońscy naukowcy próbowali skopiować skrzypce Stradivariego. Grono jajogłowych stworzyło teoretycznie idealną kopię i wszystko byłoby super, gdyby nie brzmienie, które nie mogło się równać z oryginałem. To, co w K3 przeszkadzało mi najbardziej, to nie do końca naturalne brzmienie instrumentów akustycznych. Na plus można zaliczyć, że w tej kwestii średnica i góra zachowywały się jednakowo. Czyli nie możemy mówić o przypadkowości, ale o zamierzonej koncepcji brzmienia. Być może skuteczniejsze odwzorowanie niuansów barwy zapewniłby mocniejszy wzmacniacz? Biorąc pod uwagę skuteczność K3 na poziomie 88 dB, jestem w stanie sobie wyobrazić taką ewentualność. W zestawieniu z elektroniką Naima brakowało dźwięczności i wybrzmień na końcach akordów i pojedynczych dźwięków. Było to szczególnie zauważalne w przypadku tweetera, kiedy perkusista zaledwie muskał talerze w delikatnym piano. Ciekawe, jak zachowałaby się tutaj stara, dobra kopułka aluminiowa z ES14?

2025102016 001Zbliżenie na tweeter i woofer.
Widoczny dodatkowy docisk z MDF-u.



W średnicy najbardziej bolał kwintet smyczkowy. Odnosiło się wrażenie, jakby brzmienie zostało ściśnięte z każdej strony, co pozbawiało orkiestrę tzw. „mięsa”. Sytuacja diametralnie się zmieniała, gdy w odtwarzaczu lądowała płyta z muzyką elektroniczną, gdzie nad partyturami Mozarta, Czajkowskiego czy Szymanowskiego górowały didżejskie sample i ostre gitary. Kolumny ruszały do pracy na tyle ochoczo, że jestem skłonny stwierdzić, że w przypadku tej konstrukcji obowiązuje zasada, że im więcej prądu w muzyce, tym lepiej. Dodatkowym sprzymierzeńcem ostrzejszego, nie tylko rockowego grania jest bas. Ten zakres bez wątpienia zasługuje na pochwały. Potrafi zejść naprawdę nisko, zachowując odpowiednią sprężystość i energię, górując prezencją nad wyższymi kompanami pasma.


Jeśli chodzi o scenę, to na ogólnie pozytywnym wrażeniu cieniem kładła się słyszalna obecność kolumn w pomieszczeniu. Chociaż zachowano poprawność lokalizacji instrumentów, to jednak daleko było od iluzji, że zostajemy sam na sam z dobiegającą ze sceny muzyką. Nieco usprawiedliwiając w tym aspekcie K3, należy zaznaczyć, że grały one zaraz po znakomitych Kudosach X3, od których znikania ze sceny mógłby się uczyć nawet David Copperfield.

2025102016 001Zwrotnice w oddzielnej komorze

2025102016 001

2025102016 001



Konkluzja
Chociaż Eposy nie wspięły się na szczyt mojego prywatnego rankingu kolumn, to nie należy ich pochopnie skreślać. To konstrukcja nowoczesna, a do tego – ze względu na opcję upgrade’u – przyszłościowa. Bardzo chciałbym usłyszeć K3 w wersji aktywnej. Coś mi mówi, że wtedy całą recenzję trzeba by napisać od nowa.

 

 

 

 

epos l3 o



Artur Rychlik
Źródło: HFM 10/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF