Cambridge Audio - SX 60

1947042016 005
Cambridge Audio rozbudowuje ofertę dwutorowo. W katalogu widać tendencję do rozszerzania granic cenowych w obie strony. U dołu powstaje coraz więcej zabawek multimedialnych: przetworników, głośników bezprzewodowych itp. Do niskiej i średniej półki dołączają jednak coraz bardziej wyrafinowane konstrukcje, jak chociażby najdroższy Minx, czyli aktywny głośnik do smartfonu czy tabletu.


W stereo, stanowiącym największą grupę produktów, widać to jeszcze wyraźniej. Ceny rzędu 7000 zł za wzmacniacz czy odtwarzacz nie dziwią. Od niedawna CA postępuje jeszcze śmielej – najdroższy wzmacniacz dzielony kosztuje 16000 zł.

 


 



 W dodatku CA proponuje wiele wyspecjalizowanych urządzeń. Samych przedwzmacniaczy gramofonowych mamy aż cztery. Ale niech tam, wiadomo – winyl wraca. Podobno jednak CD umiera, a tu proszę – aż sześć odtwarzaczy! Ba, za niewiele ponad 2000 zł kupicie transport CD. Nie wiem, czy w tej dziedzinie CA ma jakąkolwiek konkurencję, a przecież obecnie jednym z najczęściej produkowanych urządzeń jest DAC. A kto powiedział, że ludzie słuchają tylko plików?
Do kolumn firma podchodzi ostrożnie. Owszem, jest kilkanaście modeli podzielonych na dwie (teoretycznie trzy, ale Aeromax to ekskluzywna wersja Aero) serie. Nadal jednak nie dochodzi do szaleństw cenowych. Najdroższe podłogówki to wydatek 5490 zł, a jeżeli zrezygnujemy z błyszczącego lakieru, to tylko 3390 zł. Niewykluczone jednak, że wraz z nabywaniem przez firmę doświadczeń zaczną się pojawiać droższe konstrukcje.
Seria SX nie ma pretensji, by konkurować z produktami głośnikowych specjalistów. Mimo frazesów, jakie przeczytamy w materiałach promocyjnych, jest jasne, że ma stanowić towarzystwo dla linii Topaz albo tańszych amplitunerów. Podobnie jak Aero, została skonstruowana tak, aby można było dobrać kolumny do małych i większych pomieszczeń (jedne podłogówki i dwie pary monitorów; najtańsze SX 50 kosztują 849 zł) albo zbudować system kina domowego. Wystarczy dokupić głośnik centralny za 749 zł i subwoofer aktywny za 1290 zł. My, jak zawsze, polecamy oglądanie filmów z systemem stereo, zwłaszcza jeżeli zamierzacie często słuchać muzyki.

1947042016 001Papierowa membrana
na szerokim resorze.



Budowa
W przypadku SX 60 nie ma się co rozpisywać. To tanie dwudrożne monitorki, przeznaczone do małych pokoi. Podobno zostały zaprojektowane przez zespół w Londynie, ale firma specjalnie nie chwali się rozwiązaniami, za to rozpisuje się o fantastycznych walorach brzmieniowych. Tymczasem jest się czym pochwalić, zwłaszcza biorąc pod uwagę cenę.
Skrzynki pokrywa winylowa folia, dostępna w dwóch wersjach (czerń albo ciemny orzech). Są spore i precyzyjnie wykonane. Nie powalają wzornictwem, za to spojenia są niewidoczne, a staranność montażu nie budzi zastrzeżeń. Nie zastosowano tu wewnętrznych wzmocnień, zaś wytłumienie to płaty filcu. Maskownice trzymają się za pomocą bolców wchodzących w plastikowe otworki na przedniej ściance. Sposób montowania przetworników jest identyczny jak w Aero. Przykręca się je do frontu, a śrubki przykrywa plastikową osłoną. Nie ma ona jednak gumowej powłoki, choć pozostaje miła w dotyku. Symetryczny wzór osłony dodaje monitorom urody i jest chyba jedynym akcentem wzorniczym.

1947042016 001Zwrotnica przykręcona
do tylnej ścianki.



SX 60 są układem dwudrożnym, dwugłośnikowym. Wysokie tony to domena 25-mm jedwabnej kopułki. Nisko-średniotonowiec ma średnicę 16,5 cm, jednak sam stożek jest mniejszy niż w Aero 2. Zastosowano za to szerszy resor o dłuższym skoku. Membranę wykonano z papieru, chociaż wygląda jak plastik. Z tego wniosek, że jest powlekana. W jej centrum znalazła się spora nakładka przeciwpyłowa. Kosz jest tłoczony z blachy, a magnes ekranowany dodatkowym krążkiem.
Bas-refleks dmucha do przodu, co ułatwia ustawienie. W komplecie dostajemy piankowe zatyczki. Przydadzą się, gdy uznamy, że bas jest zbyt obszerny. Nie sądzę jednak, aby w tak małych zestawach był z tym kłopot.
Pojedyncze terminale są rozstawione bardzo wąsko; całe szczęście, że zabezpieczono je plastikiem. Podłączenie gołych kabli jest niewygodne, ale większość użytkowników nie będzie tego robić często.

Wrażenia odsłuchowe
SX 60 należą do monitorów, które mają zaskoczyć możliwościami. W ich opisach znajdujemy opowieści o poszukiwaniach subwoofera za firanką, zachwyty nad dynamiką itp. Coś w tym jest. SX 60 to ten sam sort co Paradigm Monitor 3 czy Totem Model 1, tyle że niższa półka. Najlepiej więc podzielić zachwyty na pół i spokojnie poszukać zalet. A tych jest całkiem sporo.
Wypada jednak zacząć od tego, że monitory nie lubią grać cicho skomplikowanych faktur ani ciężkich brzmień. Dźwięk jest wtedy płaski. Kiedy jednak ustawimy głośność lekko powyżej średniej, otwiera się i dostaje zastrzyk adrenaliny. Głośnik mają dość duży skok i bez problemu radzi sobie ze sporymi dawkami decybeli. Bas schodzi wówczas zaskakująco głęboko, może nie aż tak, jak w Totemach, ale na pewno będziecie zaskoczeni. Ze względu na dość wysoko położony „punkt otwarcia” nawet bym zalecał ustawiać monitorki w większych pokojach. W mniejszych lepiej się sprawdzą Castle i Focale.
Kolejną zaletą SX-ów jest zdolność generowania względnie wysokich natężeń dźwięku. Brzmienie się przy tym nie zamazuje. Ogólnie jest jasne, z dużą zawartością góry pasma. Dźwięk jest przez to efektowny, „koncertowy” i w pewnym sensie drapieżny. Osobom, którym się podoba taka prezentacja, nie powinny przeszkadzać sporadycznie pojawiające się wyostrzenia. Są raczej konsekwencją ilości góry, która z kolei stanowi przeciwwagę dla mocno postawionego basu. Pasmo mimo to jest dość wyrównane, a gitary Dream Theater brzmią mięsiście i mają oparcie w niższych rejestrach.

1947042016 001Standardowe, kanciaste pudełka.




Najważniejsze jednak, że skomplikowane faktury są pokazane precyzyjnie i przejrzyście. Przy głośnym graniu Castle już mażą i brudzą, a tutaj nadal jest czysto. A że perkusja czasem ukłuje w ucho? Są większe nieszczęścia. Tym bardziej, że w muzyce wokalnej (Take 6) to już rzadko spotykane „syknięcia”, a za to otrzymujemy atrakcyjną i wyrazistą prezentację z czytelnym tekstem i realistycznie podanymi efektami, jak klaskanie i pstrykanie palcami. To wszystko brzmi audiofilsko. Bardziej bym już narzekał na dość jednostajny bas, ale za to jest go dużo. Generalnie, CA są stworzone do muzyki rozrywkowej, najlepiej współczesnej. Czują się w niej jak ryba w wodzie.
W muzyce fortepianowej musimy pójść na kompromis. To średni poziom, przy którym trudno narzekać, ale przydałoby się trochę więcej masy i wypełnienia. Instrument jest trochę pomniejszony, ze względu na ekspozycję skrajów pasma, nie ma tej nośności, jak w konstrukcjach bardziej wyrównanych, stworzonych do akustycznego materiału. Tamte jednak z kolei wyłożą się na mocnym rocku. Niestety, w tym przedziale cenowym cuda zdarzają się rzadko i w pełni uniwersalne głośniki można policzyć na palcach jednej ręki.
W spokojnym popie i starszych rockowych piosenkach zauważa się  koncentrację na wysokich tonach i basie. Podkreślane są szarpnięcia strun gitar, perkusjonalia i wyrazistość tekstu w wokalach. Świetnie brzmią przez to chórki u Cata Stevensa, skrzypce i akordeon w muzyce country, a także harmonijki ustne w bluesowych evergreenach. Reszty też przyzwoicie i miło się słucha. No, może przydałaby się wyraźniej zaznaczona głębia. SX 60 eksponują pierwszy plan, co dodatkowo podkreśla ich efektowny, zdecydowanie „męski” charakter.
 

1947042016 001Maleńkie i wąsko rozstawione
zaciski.



Konkluzja
Cambridge Audio SX 60 to malutki monitor ze sporym dźwiękiem. Lubi i potrafi grać głośno. Jeżeli macie mało pieniędzy i duży pokój (nawet powyżej 20 m²), może być lepszym wyborem niż podłogówki. Nie bójcie się o bas, bo sprawia kolejną miłą niespodziankę.

 

 

CambridgeAudio SX60 o




Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 04/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF