HFM

Tannoy Mercury M2

tannoym2
Mercury 2 jest rozwinięciem udanej konstrukcji MI do większych gabarytów przy minimalnym lub raczej — uczciwym przyroście ceny.

Chwyty polegające na wyciąganiu pieniędzy od ludzi znamy już dobrze, a tutaj nie ma się do czego przyczepić, nawet prywatnie (czyli nie na łamach).



Rzetelna stolarka, bardzo dobre elementy, skuteczne wytłumienie, precyzyjny montaż, atrakcyjne wzornictwo. Każde spojrzenie przynosiło nowe pozytywy, a my, przypominając sobie o cenie, czuliśmy się tak, jakby spotkała nas okazja zakupu czegoś pożądanego za ułamek ceny. Rozkręcając M2, można dojść do wniosku, że oba modele są identyczne. Wszystko jest takie samo, pardon —większe, ale zarówno montaż, jak i elementy nie różnią się jakością. Oczywistym było użycie w większej obudowie — większego głośnika basowośredniotonowego. Ten ma wklęsłą membranę o średnicy 160 mm i kształcie wycinka skry. Oba modele mają tunel bas refleksu z tylu pojedyncze (raczej przeciętnej jakości — to jedyny zarzut, trochę na silę) gniazda i charakterystyczne dwubarwne obudowy. Przednie ścianki mogą być wykończone w kolorze szarym lub drewna wiśni, reszta obudowy to tak zwany czarny jesion. To zaskakujące, że idąc w dół cennika, nie znajdziemy żadnych uchybień w stosunku do wzorcowego, czyli najdroższego M5. Jedno jest pewne: gdyby miał powstać model Mercury 0,5 za na przykład 450 zł — firma Tannoy musiałaby dopłacać do każdej pary. W każdym razie, pod względem wartości robocizny i materiałów Mercury I i 2 stanowią wzorzec nie znajdujący jak dotychczas w przedziale do 1000 zł godnego konkurenta.

Brzmienie
Po odsłuchu M1 byliśmy przekonani, że lepiej to już nie można. Suma 1000 zl stanowi granicę, poniżej której „poważny" audiofil nie schodzi. Tymczasem jedyną uwagą dotyczącą M1 było to, że nie mamy uwag, a następstwem tej konkluzji — fakt mocnego postanowienia zakupu M1 do redakcyjnego inwentarza: Takie monitorki są cennym narzędziem — nie mają ograniczeń właściwych najniższemu przedziałowi cenowemu, natomiast stanowią sensownego partnera dla budżetowej elektroniki. Cena sprawiła, że decyzja była łatwa. Tymczasem odsłuch M2 zburzył nasz wewnętrzny spokój. Koniec rozterek był taki, że postanowiliśmy nabyć M1 i M2 i zamierzamy zapomnieć o podstawowym asortymencie cenowym, ponieważ docelowy system został już stworzony. M2 zamierzamy też od czasu do czasu używać do odsłuchu wzmacniaczy za (nawet) 4000 zł. Wierzcie nam — to nie mezalians. Mercury M2 mają wszystkie zalety jedynek. Ten sam realizm, czystość średnicy i wysokich tonów towarzyszą słuchaniu każdej muzyki. Co sprawia jednak, że wrażenie jest jeszcze lepsze i większość melomanów zdecyduje się na M2? Przede wszystkim dynamika — tutaj M2 poczynają sobie z rozmachem i swobodą nawet wtedy, gdy przyjdzie się zmierzyć z „dziewiątą" Beethovena. Dźwięk Dwójek jest ogólnie większy i swobodniejszy, dzięki czemu również zyskuje na szczegółowości. Wszystkie detale podane są z lekkością. No i na koniec bas — sprężysty, głęboki i mocny. Czy musimy jeszcze coś dodawać?

Konkluzja
Bez komentarzy. 
 

 

 



2875 11

 

 

 




Źródło: Hi-Fi i muzyka 01/1999

Pobierz ten artykuł jako PDF