Epos M16i

15-33 04 2010 EposM16i 01Eposa pamiętam z czasów, kiedy produkował kultowe, choć wymagające monitory. We wczesnych latach 90. były to głośniki dla wtajemniczonych.

Robin Marshall założył firmę w 1983 roku, ale dopiero otwarcie granic Polski spowodowało, że jego skrzynki pojawiły się nad Wisłą. Najpierw był to prywatny import, ale wkrótce pojawił się dystrybutor. Mimo to większość monitorów nadal sprzedawali „emisariusze” – domokrążcy, prezentujący je głównie ze wzmacniaczami Musical Fidelity A1 (kultowy „kaloryfer”), potem Sugdena itp.

Dla wielu osób otwarty i gorący dźwięk małych i tanich skrzyneczek był szokiem, a już na pewno pierwszym kontaktem z prawdziwym, brytyjskim hi-fi. Sam byłem pod takim wrażeniem, że się skusiłem. W 1999 Eposa kupił Michael Creek. Podobno kolumny tworzyły synergię z jego wzmacniaczami.
Obecna oferta Eposa zawiera jedynie trzy monitory (najtańszy ELS 8 kosztuje 1250 zł), głośnik centralny, dwa modele podstawek i dwie podłogówki. Do niedawna model M22i pełnił rolę flagowca, ale najwyraźniej konstruktorzy uznali, że cena 5500 zł to nie wszystko, na co ich stać. A raczej: na co stać osoby, które na słowo „Epos” reagują szerokim uśmiechem. Od niedawna fani mają jeszcze jedną opcję – Encore 50. Wielu z nich już dawno zrzuciło krótkie spodenki i obok krawata nosi dziś gruby portfel. Wydatek 23000 zł będzie dla nich mniejszym problemem niż niegdysiejsze ciułanie na „czternastki”.

Budowa
Kolumny są niewielkie. Mają tylko 88 cm wzrostu, a wąska przednia ścianka podkreśla wrażenie lekkości. Jednak podobnie jak w przypadku Spendora nadrabiają to masą, wynikającą głównie z zastosowania grubych płyt MDF. Ścianki przednia i tylna mają po 2,5 cm. Przy tych gabarytach zapewniałoby to obudowie wystarczającą sztywność, ale konstrukcja Eposów przewiduje dodatkowe atrakcje. Nie tylko poprawiające głośnikom komfort pracy, ale też nawiązujące do tradycji. Faktycznie M16i jest monitorem z dobudowanym „dopalaczem” basu. Dwa górne przetworniki pracują w osobnej komorze. Przegroda akustyczna dzieli skrzynię mniej więcej na wysokości środkowych dziurek do mocowania maskownic. Dolna część ma kanał bas-refleksu wyprowadzony do tyłu. 2,5-drożny układ wykorzystuje przetworniki będące własnym opracowaniem Eposa. Trudno powiedzieć, kto je wykonuje, ale napis „Made in England” wyklucza kontenery płynące z Chin.
Kopułka ma 2,5 cm aluminiową membranę i potężny magnes, zamknięty w ekranującej puszce. Głośnik nisko-średniotonowy to formowany wtryskowo stożek z polipropylenu. Producent podaje, że jego średnica wynosi 14 cm. Po raz kolejny zastanawiam się, gdzie panowie od tabelek kupują miarki? Bo mi wychodzi, że cały kosz z obudową i kołnierzem, mierzony od ścięcia z lewej do prawej ma 13,5 cm, a membrana wraz z gumowym resorem – 11,5 cm.

15-33 04 2010 EposM16i 05

Woofer nieco się różni się od kolegi z góry. Zamiast nieruchomego korektora fazy ma nakładkę przeciwpyłową. Wspólne punkty to ten sam materiał na membrany, aluminiowy kosz oraz ciężkie jak diabli magnesy w puszkach.
Kolumny są wykonane bardzo porządnie. Jedyny zarzut dotyczy wewnętrznego okablowania, czyli cieniutkich drucików jak od dynama rowerowego. Za to do dyspozycji mamy aż trzy pary gniazd, wyglądających jak biżuteria, a także solidne kolce wkręcane w podstawę.

15-33 04 2010 EposM16i 02     15-33 04 2010 EposM16i 03     15-33 04 2010 EposM16i 04

Wrażenia odsłuchowe
W muzyce akustycznej, prezentowanej przez Eposy, najważniejsza wydaje się atmosfera. Nacisk położono na ciepłą średnicę i przez to brzmienie fortepianu i saksofonu lekko się zaokrągliło. Trochę mi do tego nie pasuje charakter wysokich tonów. Kolumny ich nie szczędzą i szybko dochodzimy do wniosku, że talerze perkusyjne i górne dźwięki trąbki wychodzą naprzód. Na szczęście góra jest dobrej jakości i nie powoduje przykrego, metalicznego pobrzękiwania. Bas jest stosunkowo mocny, ale inne kolumny potrafiły wykrzesać z siebie więcej. Nawet małe Spendory bardziej realistycznie prowadziły linię kontrabasu. Nie należy jednak odbierać tego jako wady, ponieważ Eposy nie są ani zbyt wielkie, ani drogie. Stopa perkusyjna daje o sobie znać w odpowiednich mementach i chociaż nie poczujemy przez skórę energii impulsów dynamicznych, to nie powinniśmy też odczuć niedosytu.
W koncertowych nagraniach jazzowych brytyjskie kolumny starały się zachować jak najlepszą przejrzystość. Dźwięk był jasny, skoncentrowany na wyższych rejonach średnicy. Jeżeli chodzi o inne aspekty, takie jak dynamika, stereofonia czy neutralność, M16i zachowały dobry, wyrównany poziom. Pod żadnym względem nie są to kolumny wybitne, ale też trudno im coś zarzucić. Słuchając wielkiej symfoniki, znowu wyłapujemy tendencję do podkreślania góry, ale nie można już obserwować wspomnianego na początku ciepła. Instrumenty dęte drewniane także brzmią przejrzyście. Z jednej strony daje to spory komfort, bo nie musimy się wysilać, aby usłyszeć szczegóły. Z drugiej, rozmija się z wyobrażeniami o firmowym brzmieniu Eposa. Jeżeli poszukujecie lampowego ciepła, które pamiętacie z legendarnych monitorów, to informuję: podłogowy Epos je zapewni, ale nie w każdym repertuarze. W wielkich składach niekoniecznie, ale już w popowych realizacjach sytuacja ulega zmianie.
Słuchając „3121” Prince’a przypomnimy sobie stare, dobre czasy. Wokale wychodzą do przodu, a góra staje się stonowana. Przyznam, że to trochę dziwne, bo w przypadku większości kolumn dzieje się odwrotnie. Jedno jest pewne – w takiej muzyce Eposy sprawdzają się najlepiej. Pojawia się także całkiem solidny bas. Miękki i szybki jednocześnie, chociaż w niezbyt drogich konstrukcjach te cechy zwykle się wykluczają. Dynamika także jest dobra, chociaż do nagłaśniania prywatek wybrałbym coś innego.

Reklama

Konkluzja
M16i, podobnie jak stare Eposy, są skierowane do odbiorców, którzy wiedzą, czego chcą. W odpowiednim materiale możemy oczekiwać ponadprzeciętnej muzykalności.

15-33 04 2010 EposM16i T

Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 04/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF