HFM

Nowe testy

czytajwszystkieaktualnosci2

 

Rachel Barton-Pine – Skrzypaczka

62-64 03 2012 01Źycie artysty rzadko bywa usłane różami, choć nie zalicza się tego zawodu do niebezpiecznych. Może niesłusznie? Wypadek amerykańskiej skrzypaczki Rachel Barton-Pine najpewniej nigdy nie miałby miejsca, gdyby wybrała inną życiową pasję. Jednak to właśnie ona pomogła jej przeżyć i wrócić do kariery. W lutym odwiedziła Polskę.

Choć Rachel nie mówi po polsku, a w jej nazwisku nie sposób dostrzec związków z naszym krajem, jej korzenie tkwią nad Wisłą. Ciesząc się na odwiedziny Krakowa, Warszawy i Wrocławia wyznała, że jej pradziad nazywał się Dobrosz i w wieku nastoletnim wyemigrował do Ameryki. Tam zapragnął się jak najszybciej zasymilować, więc zabronił swoim dzieciom używać języka innego niż miejscowy. W ciągu jednego pokolenia rodzina odcięła się od polskości.


Rachel urodziła się 11 października 1972 w robotniczej dzielnicy Chicago. Rodzina nie miała żadnych tradycji muzycznych, a jej status materialny był daleki od zamożności. Trzyletnia dziewczynka po raz pierwszy usłyszała skrzypce w kościele. Grały na nich dziewczęta ubrane w piękne sukienki i to ten strój zafascynował Rachel. Chciała być taka jak one. Usilne prośby kierowane do rodziców nie od razu przyniosły rezultat, ale w końcu, kilka przecznic dalej, znalazł się nauczyciel i Bartonowie posłali pociechę na lekcje. Nie wierzyli, że potrwa to dłużej niż kilka miesięcy. Tymczasem już dwa lata później pięciolatka koślawymi literami podpisywała się: „Rachel – skrzypaczka”. Na placu zabaw, zamiast biegać z innymi dziećmi, obmyślała, co będzie ćwiczyć po powrocie do domu.
Mając siedem lat, debiutowała jako kameralistka z Ensemble Chicago String. Trzy lata później wystąpiła na profesjonalnej scenie z Chicago Symphony pod dyrekcją Ericha Leinsdorfa. Od ósmego roku życia ogólnokształcącą edukację pobierała w domu, by mieć więcej czasu na ćwiczenia. Jej głównymi nauczycielami skrzypiec było małżeństwo Vamosów – Almita i Roland. Na pierwszej lekcji Rachel zagrała im koncert Brucha. Po latach Almita wspominała: „To było bardzo silne i niezwykle szczere wykonanie. Po wszystkim chciałam jej dać trochę wskazówek i pomysłów, jak dopracować frazowanie, ale zobaczyłam, że zamiast we mnie wpatruje się w mamę. Pomyślałam – no ładnie. Zapowiada się trudny orzech do zgryzienia. Dopiero później dowiedziałam się, że po wyjściu z lekcji Rachel powiedziała – widzisz mamo, mówiłam przecież, że w tym koncercie można zrobić znacznie więcej niż ja dotąd!”.
Młoda skrzypaczka studiowała u Vamosów przez całe dzieciństwo i jako nastolatka. Nigdy nie poszła do konserwatorium ani nawet do szkoły średniej. Jako 14-latka szybko musiała dorosnąć. Jej ojciec długo nie mógł znaleźć pracy i w końcu okazało się, że sztuka Rachel to jedyne źródło dochodu pięcioosobowej rodziny. I tak nastolatka, postarzając się makijażem, zaczęła grać na weselach i innych imprezach. Dziś mówi o tamtych czasach niezbyt chętnie. Będąc jeszcze dzieckiem, czuła na sobie odpowiedzialność za młodsze siostry i resztę rodziny. Nawet mając pełne stypendium w szkole, nie byłaby w stanie studiować i jednocześnie wystarczająco dużo pracować, by wyżywić bliskich. By żyć, musiała grać.

62-64 03 2012 02     62-64 03 2012 03

W wieku 17 lat, jako najmłodsza uczestniczka i pierwsza Amerykanka, wygrała międzynarodowy konkurs im. J. S. Bacha w Lipsku. Później były główne nagrody na konkursach w Genui, Brukseli, Wiedniu i Montrealu. A to wszystko przed 20. urodzinami! Świat stał przed nią otworem i wtedy jeszcze raz okazało się, że zdolnych ludzi życie doświadcza bardziej.
16 stycznia 1995 roku, wracając z lekcji od swojej uczennicy, Rachel jak zwykle wsiadła do podmiejskiego pociągu. Gdy wysiadała, zamykające się drzwi przytrzasnęły pasek od futerału jej drogocennych skrzypiec. Ale nie one były ważne, choć tak próbowano jej później wmówić w sądzie. Lewe ramię skrzypaczki zostało przygwożdżone do drzwi, które nie miały czujników bezpieczeństwa i można było nimi sterować jedynie z kabiny maszynisty. Pociąg ruszył i ciągnął ją za sobą przez ponad 100 metrów, aż w końcu znalazła się pod kołami wagonu. W tym strasznym wypadku straciła lewą nogę powyżej kolana, a druga została poważnie uszkodzona. Przeżyła wyłącznie dzięki przytomności współpasażerów, którzy przed przyjazdem karetki założyli w miejscu krwotoku opaski uciskowe. Cztery lata później, po długiej rekonwalescencji, pozwała spółkę Metra i Chicago Northwestern Railroad. Prawnicy twierdzili, że specjalnie się nie wyswobodziła, by ratować 400-letni instrument Amati, wart około pół miliona dolarów. Sędzia nie dał wiary tym insynuacjom. Efektem procesu były nowe procedury bezpieczeństwa wprowadzone w pociągach, a artystka otrzymała odszkodowanie w wysokości blisko 30 milionów dolarów.
Dochodząc do siebie, powiedziała: „Obrażenia, których doznałam i późniejsza rehabilitacja były ogromnym wydarzeniem w moim życiu. Ale, z drugiej strony, od dzieciństwa musiałam pokonywać kolejne przeszkody, by spełnić swoje marzenie o byciu muzykiem. Ten wypadek traktuję jako jedną z nich. Młodzieńcze doświadczenia dały mi siłę, by zmierzyć się z nowym wyzwaniem. By wrócić do kariery i trzymać się z dala od depresyjnych myśli”.
Postanowienia udało się zrealizować. Pomogła siła charakteru i ciepło płynące od ludzi, który ją bezinteresownie wspierali. Gdy w 1996 roku zagrała na stadionie Chicago Bulls swoją wirtuozowską aranżację amerykańskiego hymnu, przechodnie podchodzili do niej mówiąc: „Byłem tam wtedy, słyszałem, jak grałaś i naprawdę nie myślałem, że skrzypce mogą brzmieć tak fantastycznie”. Dla Rachel brzmiały zawsze równie wspaniale w repertuarze klasycznym, jak i wtedy, gdy grała utwory dalekie od sal filharmonicznych. Drugą miłością artystki są bowiem ciężki rock i heavy metal. Uwielbia takie grupy, jak AC/DC, Black Sabbath, Megadeth, Pantera, Slayer, Led Zeppelin i Metallica. Muzyków większości z tych zespołów poznała osobiście, a w 1997 roku wydała płytę inspirowaną ich twórczością. Z Robertem Plantem i Jimmy Page’em spotkała się na jednej scenie pod koniec lat 90.
W 2009 roku Rachel dołączyła do trashmetalowej grupy Earthen Grave, w której gra na 6-strunowych elektrycznych skrzypach. Skąd u klasycznie ukierunkowanej instrumentalistki sentyment do ciężkiej muzyki?

62-64 03 2012 04

Pokochała ją, mając ledwie 12 lat i nigdy nie widziała sprzeczności w szukaniu inspiracji i przeżyć w obu światach. Jak mówi: „Jako wykonawca potrafię zrozumieć, co czuje publiczność. Muzyka klasyczna jest wyszukana i zniuansowana, dlatego publiczność klasyczna słucha w ciszy i intensywnie. Nie masz pewności, jak bardzo podobał jej się występ, dopóki nie wyrazi aplauzu na koniec utworu. W metalu jest inaczej. Zamiast czekać na koniec, ludzie reagują, kiedy grasz. Wiesz dokładnie, czy im się podoba, co robisz i jeśli niezupełnie do nich docierasz, wiesz, że musisz się bardziej starać. Czuję, że dzięki odzewowi, który dostaję na bieżąco w trakcie rockowych koncertów, stałam się lepszym wykonawcą i lepiej się komunikuję w czasie moich klasycznych występów”.
Jakby tego było mało, skrzypaczka kocha także muzykę dawną i wykonuje ją na instrumencie z epoki. W 1997 roku dołączyła do tria Settecento, z Johnem Markiem Rozendaalem na violi da gamba oraz klawesynistą Dawidem Schraterem. Zespół nagrał dotąd cztery dobrze ocenione płyty dla wytwórni Cedille: „Handel Sonatas for Violin and Continuo”, „An Italian Soujourn”, „A German Bouquet” i najnowszy – „A French Soirée” z utworami Lully’ego, Couperena, Maraisa, Forqueraya, Rebela, Rameau i Leclaira. W planach jest bliższe poznanie repertuaru z Wysp Brytyjskich. Poza kameralistyką Rachel chętnie gra muzykę barokową solo. Wydała album poświęcony twórczości Bibera, Westhoffa, Pisendela i Bacha.
Rachel Barton-Pine chętnie się angażuje we współpracę z młodzieżą i stara się wspierać muzyczne talenty. Sama wie aż nazbyt dobrze, jak wiele przeszkód musi pokonać młody człowiek mający talent i chcący realizować marzenia. Często grywa z młodzieżowymi orkiestrami, przygotowując z nimi nie tylko klasyczne kompozycje, ale też własne wersje rockowych przebojów. Tak było m.in. w listopadzie 2009, gdy w Cristal Lake w stanie Illinois z tamtejszą orkiestrą McHenry County Youth Symphony przygotowała światową premierę aranżacji „Master of Puppets” Metalliki. W 2001 roku artystka założyła fundację swojego imienia, której celem jest promowanie nauki i szacunku dla muzyki klasycznej. Instytucja pomaga młodym wykonawcom, pośrednicząc w wypożyczaniu dla nich wysokiej klasy instrumentów, zapewniając środki finansowe na dodatkowe lekcje, akompaniatorów, nuty, podróże, opłaty wpisowe na konkursach, nagrania itd. Fundacja ma także specjalny program – Global Heart Strings, dedykowany wspieraniu zdolnych muzyków z krajów rozwijających się. W czasie podróży koncertowych Rachel znajduje czas na spotkania z najmłodszymi melomanami. Z pasją wprowadza dzieci w muzykę, pokazując możliwości instrumentu, opisując utwory, które gra, zachęcając do samodzielnego grania. W 1996 roku na Igrzyskach Paraolimpijskich w Atlancie z dumą niosła znicz olimpijski, a na ceremonii otwarcia wystąpiła jako solistka.
Rachel to niezwykła artystka. Równie niezwykły jest instrument, na którym obecnie gra. Skrzypce Guarneri „del Gesu” z 1742 roku należały niegdyś do niezwykle utalentowanej Marie Soldat i jej imię obecnie noszą. XIX-wieczna artystka była jedną z najjaśniejszych gwiazd swego pokolenia. Gdy w 1879 roku usłyszał ją Brahms, zachwycony zorganizował charytatywne koncerty, by pomóc opłacić studia utalentowanej skrzypaczki. Podarował jej także bilet na pociąg, by mogła przyjechać do niego i do Josepha Joachima w Salzburgu. Wspólnie zaczęli ćwiczyć koncert Mendelssohna. Brahms akompaniował przy fortepianie. I wtedy stała się rzecz najstraszniejsza dla każdego skrzypka – skrzypce pękły. Joachim pożyczył jej swojego stradivariusa i tylko dlatego koncert mógł się odbyć. Publiczność szalała, a dziewczyna bez egzaminów dołączyła do klasy Joachima na Hochschule fur Musik w Berlinie.
Przyjaźń Marie Soldat i Johannesa Brahmsa przetrwała długie lata. To on w 1897 roku wybrał dla niej skrzypce i namówił bogatego wiedeńskiego przedsiębiorcę do ich zakupu oraz dożywotniego wypożyczenia artystce. Gdy Marie zmarła, jej skrzypce kupił anonimowy kolekcjoner i słuch o nich zaginął na długie lata. Do światowych sal koncertowych powróciły w 2002 roku, kiedy Rachel zagrała na nich koncerty Brahmsa i Joachima z towarzyszeniem Chicago Symphony.
Siła Rachel Barton-Pine płynie nie tylko z talentu, ale też wyjątkowego powołania. To połączenie sprawiło, że dziś z powodzeniem koncertuje na całym świecie, a jej historia to inspiracja dla każdego młodego muzyka, który kiedykolwiek zwątpił w sens swojej kariery. Wszechstronność repertuarowa pozwoliła znanemu amerykańskiemu dziennikarzowi muzycznemu nazwać Rachel muzycznym Pac-manem. Jej przyjazd do Polski to wydarzenie, które warto było przeżyć, a jej samej oddać szacunek i pożegnać zasłużoną owacją.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 3/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF