HFM

Nowe testy

czytajwszystkieaktualnosci2

 

Plinius Koru

Blis18-21 06 2012 01ko 18000 km dzieli mój pokój odsłuchowy od Woolston w Nowej Zelandii. Tam, za Morzem Tasmana, powstaje Plinius Koru.

W języku Maorysów „koru” oznacza spiralny motyw graficzny, kształt wywodzący się z rozwijającego się liścia paproci; symbol nowego życia. Mocno zakorzeniony w przedkolonialnej tradycji Nowej Zelandii, koru pojawia się w logo linii lotniczych, w projekcie nowej flagi tego kraju oraz w nazwie gramofonowego stopnia korekcyjnego.


Poprzednik Koru nosił imię Jarrah. To z kolei nazwa jednego z gatunków drzew eukaliptusowych. O ile nazewnictwo działającego do 1980 roku Pliniusa chętnie nawiązuje do natury i historii, to wygląd i konstrukcja urządzeń są zdecydowanie współczesne.

Budowa
Obudowa Koru imponuje solidnością projektu, jakością wykonania i technicznym stylem. Już na pierwszy rzut oka widać, że pod grubym pancerzem kryje się solidna wiedza inżynierska. Przednią ściankę wykonano z długiego plastra aluminium o grubości 1 cm, formowanego ciśnieniowo. Dzięki temu uzyskano zaokrąglone przejścia frontu w ścianki boczne. Monolityczna prawa sięga aż do końca obudowy, gdzie nadano jej kształt uchwytu ułatwiającego przenoszenie. Lewa kończy się tuż za zaobleniem. W dalszej części stanowi ją zagięta część górnej pokrywy. Aluminium pojawia się jeszcze na końcu lewej strony, by utworzyć drugi uchwyt.
Przód zdobią wygrawerowane logo Pliniusa oraz niebieska dioda sygnalizująca załączenie. Pozostałe części obudowy wykonano z blachy stalowej. Podstawa i tylna ścianka w kolorze żywo niebieskim nadają Koru oryginalny wygląd.
We wnętrzu panuje wzorowy porządek. Po stronie lewej znajduje się zasilacz. Gniazdo wyposażono w filtr RLC. Za nim ulokowano selektor napięcia sieci, umożliwiający przełączenia pomiędzy wartościami 110-120 V albo 220-240 V.
Transformator toroidalny o mocy 10 W zamknięto w puszce. Wspiera go bateria sześciu kondensatorów Nichicona o pojemności 10000 μF każdy. Poprzez przewody zasilacz dostarcza napięcie 27 V do płytki zawierającej elementy toru sygnałowego. Umieszczono na niej kolejne cztery Nichicony. Łącznie Koru może się więc pochwalić 100000 μF pojemności filtrującej.
Pojedyncze wejście sygnałowe zrealizowano na wysokiej klasy gniazdach RCA, uzupełnionych zaciskiem uziemienia.
Tuż za wejściem znajdują się selektory wzmocnienia oraz regulacje impedancji i pojemności wejściowych. Dla wkładek MM odpowiednie będą standardowe ustawienia 47000 Ω, 100 pF oraz wzmocnienie 50 dB (najmniejsze z dostępnych w Koru). Większy wybór przewidziano dla przetworników MC. Wzmocnienia 56, 60 i 66 dB, impedancje 22, 47, 100, 220, 470,1k,22ki47kΩipojemność570pF pozwolą na współpracę z szeroką gamą wkładek. Co istotne, przełączniki wyboru parametrów pracy sterują mikroprzekaźnikami, pozostając poza torem sygnałowym.
W stopniu wzmacniającym zastosowano układy scalone Linear Technology LT1115, prawdopodobnie pracujące w klasie A. Za korekcję krzywej RIAA odpowiadają m.in. OPA627. Za nimi umieszczono wtórniki wyjściowe Texas Instruments TL061. Napięcia dla tych sekcji stabilizują precyzyjne LM317/LM337. Stopień wyjściowy z Burr Brownami OPA2134 pełni także rolę symetryzującego. Sygnał do gniazd RCA pobierany jest z fazy dodatniej wyjścia zbalansowanego.
Pokrywy, oddzielne dla sekcji zasilającej i sygnałowej, polakierowano na kolor szary. Zadbano o otwory wentylacyjne (w rzeczywistości Koru nagrzewa się minimalnie) oraz wytłumienie samoprzylepną matą. W tej klasie urządzeń oczekujemy dobrych podzespołów i wysokiej jakości wykonania, chociaż nie zawsze je znajdziemy wewnątrz obudów. Plinius wypada w tej kategorii ponadprzeciętnie.

18-21 06 2012 02     18-21 06 2012 06

Konfiguracja
Plinius Koru w czasie testu grał z dwoma gramofonami. Były to Acoustic Signature Barzetti z ramieniem RB251, wkładkami Audiotechnica AT-OC9/ML2 (typu MC) i AT440MLa (typu MM) oraz gramofon Garrard 401 z ramieniem SME312 i przetwornikiem Audiotechnica AT33PTG/2 (MC). Jako przedwzmacniacz odniesienia posłużył zasilany akumulatorowo PreAmplifikator. W każdej konfiguracji kolumny ATC SCM-35 napędzał Audio Research VSi60/KT120. Urządzenia, połączone Fadelami Coherence One, stały na stolikach StandArt STO oraz SSP. System grał w pomieszczeniu o powierzchni 16m2 o przyjaznej akustyce.
Podłączenie Koru nie powinno sprawić problemu nawet mało zaawansowanym użytkownikom. Pojedyncze wejście jest wspólne dla sygnału z przetworników MM i MC. Przełączniki dostępne z tylnej ścianki pozwalają ustawić parametry odpowiednie dla danej wkładki. Wystarczy zajrzeć do instrukcji i dobrać odpowiednie wzmocnienie (dla przetworników MM będzie to 50 dB, dla MC wartości wyższe, zależne od napięcia na wyjściu wkładki), pojemność wejściową (odpowiednio 100 i 570 pF) oraz impedancję (47 kΩ dla MM, pozostałe dla MC). Oczywiście, warto eksperymentować z zalecanymi przez producentów ustawieniami i tym sposobem dopasować brzmienie do własnych upodobań. Sam dla wkładek MC preferowałem impedancję 220 Ω.

18-21 06 2012 04     18-21 06 2012 05

Reklama

Wrażenia odsłuchowe
Coś w tym jest. Gdy stykam się z urządzeniem egzotycznego pochodzenia, podświadomie obawiam się zbytniej oryginalności lub odmienności brzmienia. Plinius oszczędza takich niespodzianek i już od pierwszych chwil zapowiada brzmienie wysokiej próby. Warto jedynie pamiętać, że opisywane poniżej efekty można osiągnąć dopiero po tygodniu wygrzewania. Kto nie wierzy w takie obrzędy, może pochopnie stwierdzić, że Koru gra podkreślonymi skrajami pasma. Rozgrzewka niweluje ten efekt i prowadzi do uzyskania wypełnionej, namacalnej średnicy.
Nokautem dla konkurencji jest bas Koru. To istna eksplozja energii. Niskie tony zaskakują zróżnicowaniem z wkładek MM, masą i wypełnieniem z MC oraz wzorową kontrolą w obu przypadkach. Ten efekt nie wynika po prostu z grania głośnego i mocnego. W nie mniejszym stopniu objawia się zdolność zróżnicowania dźwięków. Same komplementy należą się też mikrodynamice Pliniusa. Skoki dynamiki, odcienie brzmienia, detale towarzyszące graniu i akustyka pomieszczeń zostają dokładnie odwzorowane. Te cechy z pewnością pozwolą rozkoszować się brzmieniem dobrych realizacji repertuaru klasycznego.
Karmiąc Koru kolejnymi płytami, zaryzykowałem nawet ZZ Top. Przeszło bez problemu. A słuchając nagrań akustycznych, współczesnych winyli audiofilskich czy realizacji z ery przedcyfrowej, nie powinniście poczuć zawodu. Delektowałem się zarówno koncertem skrzypcowym Mendelssohna w wykonaniu J. Bella, jak i okraszoną elektroniką zapowiedzią wiosny w „Colour of Spring” Talk Talk.
Porównanie z PreAmplifikatorem potwierdza, że Koru stawia na dynamikę i radosną stronę brzmienia. A jest ono ożywcze i nie staje się cierpkie. James Bond dokonywał cudów odwagi z nieskalanym bon-tonem, a Plinius widowiskowo eksponuje swoje walory dynamiczne, nie tracąc analogowego smaku. Unika dzięki temu pułapki brzmienia zbyt nowoczesnego, kojarzącego się z wciśnięciem przycisku „kontur”.
Przez jedno popołudnie mogłem gościnnie posłuchać Koru w systemie z gramofonem Michell Orbe i wkładką MM Audio Note IQIII. Jego wpięcie do systemu dawało odczuwalny efekt poprawy dynamiki i lepsze wypełnienie basu. Pliniusa Koru docenicie z czasem i wtedy może się okazać, że przesiadka na inne stopnie korekcyjne nie będzie już możliwa.

18-21 06 2012 03

Konkluzja
Plinius Koru to przedwzmacniacz z charakterem. Dynamiczny, czysty dźwięk ożywi ospałe systemy, a do zrównoważonych wniesie kontrolę basu, detaliczność i przestrzenność, nie gubiąc przy tym naturalnej muzykalności analogu. Szczerze polecam.

18-21 06 2012 T

Autor: Paweł Gołębiewski
Zdjęcia: Mirosław Janus
Źródło: HFiM 6/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF