HFM

Nowe testy

czytajwszystkieaktualnosci2

 

Magnepan MG 1.7

38-41 02 2012 01Poprzedni model Magnepana – MG 1.6 – wywołał spore zamieszanie w moim systemie wartościowania. Pod wieloma względami był to najlepszy głośnik w cenie do 15000 zł, jaki słyszałem, a w niektórych aspektach wręcz spektakularny, nawet na tle konkurencji spod znaku „cost no object”.

Magnepan nie zmienia oferty co sezon. Nowe opracowania powstają latami, jakby nikomu się nie spieszyło. Jest w tym sens. Po pierwsze, posiadacze aktualnego modelu czują się komfortowo. Po drugie, po co poprawiać coś, co było dobre?


MG 1.6 funkcjonował na rynku przez 12 lat i zdobył ogromną renomę wśród recenzentów. Wielu uważało go za objawienie w średnim segmencie cenowym. Dzięki temu zapewne firma z Minnesoty osiągnęła wyniki sprzedaży, o których inni mogą tylko pomarzyć. Do poprzedniego mojego spotkania z panelami do klientów trafiło ponad 200 tysięcy tych, egzotycznych przecież, głośników. Sekret nie tylko w doskonałym stosunku jakości do ceny, ale także prawdziwie amerykańskim podejściu do biznesu założyciela firmy, Jima Wineya. Zaraz po opracowaniu głośnika magnetostatycznego opatentował to rozwiązanie. Na tyle szczegółowo, że podrobienie Magnepana jest praktycznie niemożliwe i jeżeli podoba się Wam dźwięk folii poruszanych polem magnetycznym, nie macie wyjścia – pozostajecie przy ofercie jedynej firmy na świecie.
Z perspektywy miłośnika elektrostatu wybór wydaje się zatrważająco ubogi, ale z drugiej strony, czy nie wygodnie mieć problem z głowy?
Jeżeli podzielacie ten pogląd, pomysł Wineya na konstrukcję cennika jest już absolutnie genialny. Do wyboru mamy... cztery modele. Najtańszy kosztuje zaledwie 8000 zł, więc do klubu wejść łatwo. Jednak każdy krok w górę wiąże się z podwojeniem (mniej więcej) ceny. I tak aż do flagowca – MG 20.1 za 80000 zł (w najdroższej wersji wykończenia). Przyznacie, że jak na firmę z takim „szacunkiem na mieście” to łaskawa wycena.
Mimo że księgowi mogliby spokojnie zaszaleć (wszyscy producenci wokół systematycznie i czasem wręcz drastycznie podnoszą ceny), 1.7 jest droższy od 1.6 tylko o 100 dolarów.

Budowa
Nowe wcielenie budżetowego dipola zawiera zasadnicze zmiany. Nie jest to już konstrukcja dwu-, ale trójdrożna. Na dole pasma pracuje przetwornik o powierzchni 2800 cm2 – cieniutka folia mylarowa z przyklejonymi paskami aluminium. Podobnie wygląda średniowysokotonowy i supertweeter (pracujący powyżej 10 kHz). Paski metalu są otoczone polem magnetycznym, poruszającym ich całą powierzchnią. W odróżnieniu od 1.6 nowa wersja nie jest już hybrydą, ale pełnozakresową wstęgą. Co ciekawe, parametry techniczne nie uległy zmianie. Pasmo przenoszenia, efektywność i rozmiary pozostały takie same. Za to rama to już nie MDF, ale aluminiowe kształtowniki, co ma zwiększyć jej sztywność i trwałość. Osoby, które miały kontakt z oboma wcieleniami, zaznaczają, że MG 1.7 są wykonane z większą dbałością o szczegóły.
Chociaż... dość toporne i archaiczne gniazda z dociskami śrubowymi wyglądają tak samo i są pojedyncze. Niech Was nie zwiedzie druga para z zamontowaną zworą. To „obieg” głośnika superwysokotonowego, w który można włączyć dołączony w komplecie opornik. Służy do przytłumienia góry, jeżeli uznacie, że jest jej za dużo. Obok gniazd wyprowadzono też bezpiecznik. To praktyczne rozwiązanie, bo w razie konieczności jego wymiany zrobicie to sami (w komplecie są dwa zapasowe).
Sam panel ma wysokość 160 cm i sporą szerokość. En face prezentuje się okazale, ale jego grubość to zaledwie 5 cm. Po bokach zamontowano listwy ozdobne i tylko od nich będzie zależeć cena konkretnej wersji (plastik, aluminium, drewno). Rama i napięta na niej folia zostały obciągnięte czarnym materiałem przypominającym pończochę. Całość opiera się na metalowych listewkach. Wyglądają delikatnie, ale zapewniają panelom wystarczającą stabilność, nawet na miękkim dywanie. Pod MG 1.7 nie trzeba niczego podkładać. Nie wpłynie to istotnie na jakość brzmienia.

38-41 02 2012 02     38-41 02 2012 03

Konfiguracja i ustawienie
Tutaj zaczynają się schody. O ile 1.6 miały spore wymagania, ich aplikacja przy 1.7 to zabawa z dzieckiem. MG 1.7 są jak rozkapryszona stara panna, która w elektronice przebiera jak dziad w ulęgałkach. A to, gdzie stanie na balu, nabiera znaczenia międzynarodowej afery dyplomatycznej. Żeby trafić w jej gust, trzeba nie lada poświęceń. O ile z ustawieniem poradzicie sobie sami, to w wyborze sprzętu zaufałbym radom sprzedawców i użytkowników. I wcale nie chodzi o cenę, bo kosztowny przecież McIntosh MA7000 nie zagrał specjalnie olśniewająco. Ale już z elektroniką Atolla (seria 100) 1.7 rozumieją się świetnie, a to przecież budżetówka – trochę powyżej 4000 zł za klocek. Nasz sekretarz redakcji słysząc takie połączenie, stwierdził, że to „skończone dzieło”. W kontekście niespodzianki, jaką sprawiło mi niedawno zestawienie Monitor Audio GS100 z Yamahą serii 700, wcale mnie to nie dziwi. Niewykluczone więc, że wzmacniacz Exposure’a ze średniej linii zagra lepiej od dwukrotnie droższego Krella czy MBL-a. Albo odwrotnie. Jedno jest pewne. Magnepany potrzebują dużo prądu i wydajność wzmacniacza może się okazać ważniejsza od jego mocy. Z pewniaków mogę polecić wspomnianego Atolla i Naima Supernaita. Dobrze będzie, kiedy piec prócz stada amperów będzie potrafił zaoferować odrobinę ciepła w średnicy. Nie szukajcie jej jednak w lampie, bo to najbardziej problematyczna konfiguracja.
Mógłbym przewidzieć pewne zestawienia, ale tym razem obawiam się, że trafienie nie jest oczywiste, więc szukajcie sami. Źródło nie wprowadzi już tak nieprzewidywalnych zmian, za to dobór kabli jest trudny. Różnice są bardziej dobitne niż w tradycyjnych, drewnianych skrzynkach.
Kolejna rzecz to ustawienie. Jedyna zasada jest taka, że kolumny potrzebują sporego dystansu od tylnej ściany. Powinien to być przynajmniej metr. Chociażby z uwagi na fakt, że grają w dwie strony i fale emitowane do tyłu są równie ważne, jak te bezpośrednie. Za to można „wejść w scenę” już nie w przenośni, ale dosłownie. I posłuchać muzyki za kolumnami, na przykład w czasie szukania zgubionych zaślepek do gniazd wzmacniacza. Będzie brzmiało równie realistycznie i przestrzennie, jak z przodu.
W ogóle Magnepany mają rzadką zdolność wypełniania pokoju dźwiękiem po ostatnią mysią dziurę i szparę w parkiecie. To na tyle spektakularne zjawisko, że raz zauważone pozostaje w pamięci na zawsze. Nie powtórzy go chyba żaden głośnik dynamiczny. Żaden też nie nagłośni równie proporcjonalnie i skutecznie całej okolicy, włączając w to drugi pokój. Wiąże się to ze specyficzną propagacją fal. O ile spadek ciśnienia w zależności od odległości dipola określimy jako matematyczny, to w tradycyjnej skrzynce będzie on geometryczny. Ale musimy panele ustawić...
Na szczęście są bardzo lekkie i mobilne. Jeżeli nawet znajdziemy miejsce na środku pokoju, to nie ma się czym przejmować. Wystarczy na podłodze zaznaczyć mazakiem niemal niewidoczne kropeczki. I tam słuchać dla przyjemności. Po zakończeniu można kolumny odstawić pod samą ścianę i zrobi to nawet 10-letnie dziecko, nie mówiąc o nadąsanej na „bałagan” małżonce. Tak więc nawet miesięczne poszukiwania szerokości bazy i kąta dogięcia nie powinny Was przerazić. To nie 100 kg drewnianej skrzyni i ostre jak brzytwa kolce. Panel można przesunąć jednym palcem, a śladów na cedrowym parkiecie nie będzie.
Mnie nie udało się zapanować nad tym wszystkim do końca. Zapewne mógłbym z 1.7 wyciągnąć o wiele więcej, ale znalazłem w miarę dobre miejsce i sensowne towarzystwo, kierując się w pierwszym wypadku prezentacją przestrzeni, w drugim – barwą średnicy.

38-41 02 2012 04

Wrażenia odsłuchowe
Kolumny są czułe na jakość nagrania. Te „przegrzane”, jak ostatnie płyty Kate Bush czy Jeffa Bridgesa, brzmią zbyt spokojnie i kluskowato, natomiast ostre i techniczne krążki z lat 80. mogą być płaskie i hałaśliwe. Przygotujcie się na przesianie kolekcji i to, że do niektórych pozycji nie będziecie chętnie wracać.
Jeżeli jednak spełnicie wszystkie wymagania „drakońskiego prawa prawidłowej pracy 1.7”, możecie się spodziewać dźwięku, którego nie da się porównać do żadnych dynamicznych głośników.
Pierwsza i najważniejsza cecha to przestrzeń. Jest po prostu ogromna; zapiera dech w piersiach. Scena roztacza się wokół paneli w niepowtarzalny sposób. Wydaje się, że są one w pokoju tylko ozdobą, a muzyka wydobywa się z innych miejsc. Ale z jakich? Właśnie – to jest trudne do określenia. Łatwiej będzie powiedzieć, że po prostu jest w pokoju i przypomina efekt obecności na koncercie z tą różnicą, że nie widać instrumentów i muzyków. Ta estetyka sprawia, że z początku możemy się poczuć nieswojo, ale po kilku godzinach słuchania trudno wrócić do rzeczywistości. Przy dobrze zrealizowanych, symfonicznych nagraniach zbliżamy się do autentycznej atmosfery koncertu. Podobnie w materiale rockowym. Nowa płyta Evanesence to może nie uczta dla znawców, ale świetna robota producenta. Na Magnepanach możemy się poczuć tak, jakbyśmy stali blisko sceny i w dodatku nie przeszkadzał nam tłum.
Jak wszystkie Magnepany, 1.7 zdecydowanie powiększają źródła. Gitara rośnie jak na drożdżach, fortepian ma trzy metry szerokości, a skrzypce metr. Głos wokalisty staje się niemal wszechobecny. Może nie ma to wiele wspólnego z „prawdą” oferowaną przez monitory studyjne, ale też daje nowy wgląd w znane realizacje. Potrafimy dostrzec nowe szczegóły – jakiś chórek w tle czy partię mandoliny w piosenkach Cata Stevensa, o której do tej pory nie mieliśmy pojęcia. Przypomina to patrzenie w gwiazdy przez teleskop, z tą różnicą, że nie tracimy kontaktu z całym obszarem nieba.
Lokalizacja może nie jest ostra jak brzytwa, ale bez trudu wskażemy miejsca, z których dobiegają sygnały. Te w drugim i trzecim planie stają się równorzędne z solistami, ale Magnepan nie traci przez to proporcji. Wszystko odbywa się w atmosferze swobody i plastyczności. Naprawdę, duże przeżycie.
W porównaniu z 1.6 nowy model zachowuje się, jakby go nakarmiono sterydami. Jest więcej basu i góry. Kolumny mogą z powodzeniem zagrać głośniej i szybciej różnicują kontrasty dynamiczne. Oczywiście, nie należy się spodziewać tempa reakcji jak w przypadku obudowy zamkniętej. Bas ma tendencję do miękkiego pulsowania i głębokich pomruków, ale to zrozumiałe, że nie kontroluje wybrzmień po aptekarsku. Ogromna membrana ma swoje prawa. Góry też jest sporo, ale montowanie dodatkowego opornika uważam za kiepski pomysł. Stracimy naturalną otoczkę alikwotów, która stanowi jedną z największych zalet amerykańskich paneli.
Jeżeli chodzi o średnicę, to słychać, że postawiono na wstęgę. Liczy się dokładność i kontrola (w odróżnieniu od basu). Oczywiście, znajdzie się odrobina ciepła, ale brakuje takiej otwartości, jak w starszych 1.6. Zwłaszcza na przełomie centrum pasma i góry. U mnie ten zakres zabrzmiał odrobinę za sucho, ale to być może kwestia popracowania nad konfiguracją.
Dla wielu osób najważniejsze będzie, czy 1.7 są lepsze od 1.6. W tej kwestii recenzenci zagranicznych periodyków są jednomyślni – podkreślają szybkość nowych wstęg, większy bas, obszerniejszą scenę i ostrzejszą lokalizację. Owszem, zgadzam się z tymi szczegółowymi obserwacjami, ale w wydawaniu ogólnego osądu byłbym ostrożniejszy. Pozwolę sobie nawet wyłamać się z trendu. Jeżeli miałbym porównywać obiektywnie – postawię znak równości pomiędzy starszym i młodszym bratem. Kierując się tylko własnymi preferencjami, wybiorę 1.6 jako bardziej przyjazne dla ucha i okolicy.
Podsumowując – 1.7 są w większości aspektów brzmienia „bardziej”. Grają efektowniej, dynamiczniej, mają głębszy bas i obszerniejszą scenę, ale jeżeli chodzi o muzykalność, naturalność brzmienia i bezpośredni kontakt z muzyką – wolę 1.6.

Reklama

Konkluzja
Na szczęście cena jest niemal taka sama (biorąc pod uwagę prawdziwą inflację, można nawet powiedzieć, że 1.7 są tańsze), a charakter podobny. To wynika po prostu z konstrukcji przetwornika. W kwestii przestrzenności i szczegółowości Magnepany zdecydowanie przekraczają umowną granicę hi-endu.

38-41 02 2012 T

Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 2/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF