Jeszcze przypomniałem sobie taki fragmencik:

I said to Hank Williams: how lonely does it get?
Hank Williams hasn't answered yet
But I hear him coughing all night long
A hundred floors above me
In the Tower of Song

(nie pomoże koń ni wieża, jeśli nie masz półpancerza)

Adam Szulc napisał: ... Otóż po wprowadzeniu stanu wojennego Ronald Reagan zorganizował imprezę "Let Poland be Poland" (oczywiście chodziło o "Żeby Polska była Polską" Jana Pietrzaka), na której Sinatra wystąpił. Mało tego, zaśpiewał po polsku:

Polska telewizja nie przeprowadzała transmisji, więc dowiedziałem się tylko, że pojawili się tam jacyś drugorzędni i zapomniani artyści oraz zdrajcy narodu polskiego. Nie pamiętam czy o występie Adama Makowicza dowiedziałem się z Wolnej Europy czy z oficjalnych merdiów:

Trochę poszperałem i dotarłem do sensacyjnej informacji. Mianowicie w "Let Poland Be Poland" wystąpił również zespół ABBA oraz Paul McCartney. Niestety nie znalazłem żadnych śladów tych wystąpień. Z angielskiej Wiki można się dowiedzieć tylko, że podczas transmisji wykorzystano wideo z "When All Is Said and Done" ABBY oraz mowami Bjorna i Benny'ego. Z tego powodu cały album "The Visitors" został zakazany w Związku Sowieckim, tym bardziej że tamtejsze służby podejrzewały, iż słowa niektórych piosenek sugerują prześladowania dysydentów w Kraju Krat ... przepraszam ... Kraju Rab ... przepraszam ... Kraju Rad.

A ponieważ wątek jest zagadkowy, to zagadka musi być. Proszę odnaleźć ślady obecności Paula McCartney'a w "Let Poland Be Poland". Mnie, poza Wiki i kilkoma filmłebami, nie udało się nic więcej znaleźć. Gdyby jeszcze okazało się, że niczym Sinatra zaśpiewał po polsku, to dopiero byłby wypas.

W związku z powyższą wizją przypomniałem sobie, jak przez mgłę bo jeszcze z czasów gierkowskich, zeznania jakiegoś dziennikarza, który próbował zrobić z Paulem wywiad, co było mission impossible ale tylko do momentu gdy ten dowiedział się, że dziennikarz jest Polakiem. Bo z Polski, jak twierdził ów mistrz pióra, pochodzili rodzice Briana Epsteina. W rzeczywistości z Polski pochodzili przodkowie żony, nie wiem więc czy ten wywiad nie został zmyślony. Tak jak wywiad z Jorge Luisem Borgesem przez pewnego PRL-owskiego propagandystę, co wyszło na jaw po latach.

Co mają ze sobą wspólnego te dwie płyty?

Adam Szulc napisał: Co mają ze sobą wspólnego te dwie płyty?
...

Stanisław Zagórski

fozzie napisał:

Adam Szulc napisał: Co mają ze sobą wspólnego te dwie płyty?
...

Stanisław Zagórski

Brawo! I za celność, i za szybkość. Tutaj można przeczytać tekst o dwóch najsławniejszych polskich projektantach okładek. Co ciekawe jednak, Zagórski nie ma nawet hasła w polskiej Wikipedii, choć lista jego projektów (patrz w. w. link) jest naprawdę imponująca. O ile nazwisko Rosława Szaybo nie było mi obce, o istnieniu S. Z. sam dowiedziałem się dopiero wczoraj, choć kilka okładek już znałem.

...oraz nietypowe miejsca obydwu koncertów, w chwili gdy się odbywały.
W przypadku Cream, vol.2 (vol1 też) sala Winterland, San F.rancisco - to lodowisko i były tam koncerty Janis Joplin, Hendrixa też w 1968, ale parę miesięcy później. Być może ktoś tam wcześniej grał ale z rejestrowanych i wydanych na płycie, Cream (marzec) byli pierwsi.
W przypadku sextetu Milesa wątpliwości mniej - w hotelu Plaza, N.Y. po raz pierwszy odbył się koncert.

PS. podpis pod okładka Milesa z linkowanej, swoja drogą ciekawej strony - cyt. "The Miles Davis Sextet, Jazz at the Plaza, vol. 1, okładka Stanisław Zagórski

Mieć w swoim portfolio prace dla najsłynniejszego jazzmana XX wieku to jest coś! Szkoda, że Zagórskiemu zaproponowano projekt do mało znaczących nagrań Davisa z lat 40."

Tu wyrażam sprzeciw! Mało znaczące? Nagrania TAKIEGO składu?! Nawet gdyby grali po pijaku lub naćpani wszyscy i nawet "do kotleta" w restauracji tego hotelu, takie nagrania nie są i nie mogą być "mało znaczące".
Nie lata 40. a 50 - dokładniej 1958.

Odnośnie Zagórskiego - zwróćcie proszę uwagę na okładkę do Billego Cobhama "Spectrum" (fajna muzyka swoją drogą!)
Tzw. "piksele" - no ok - w dzisiejszych CYFROWYCH czasach nikomu nie dziwne... tyle, że ten projekt to z lat 70. pochodzi - Zagórski prorok?

Parę miesięcy temu oglądałem na TVP Kultura dokument o twórczości i przyjaźni tych dżentelmenów. Polecam
www.filmpolski.pl/fp/index.php?film=1235285

Już druga na tej stronie zagadka, dla której nie znam odpowiedzi. Którzy polscy muzycy zagrali Take Five? Nikogo nie mogę sobie przypomnieć, choć na pewno ktoś musiał. Wygląda na to, że zwapnienie mózgu poczyniło większe postępy niż przypuszczałem. A przypuszczam sporo. Może jednak trzeba sięgnąć po rozpuszczalniki.



I Carmen na żywca:



Won't you stop and take
A little time out with me
Just take five
Stop your busy day
And take the time out
To see if I'm alive

Though I'm going out of my way
Just so I can pass by each day
Not a single word do we say
It's a pantomime and not a play

Still, I know our eyes often meet
I feel tingles down to my feet
When you smile, that's much too discreet
Sends me on my way

Wouldn't it be better
Not to be so polite
You could offer a light
Start a little conversation now
It's alright, just take five
Just take five

Though I'm going out of my way
Just so I can pass by each day
Not a single word do we say
It's a pantomime and not a play

Still, I know our eyes often meet
I feel tingles down to my feet
When you smile, that's much too discreet
Sends me on my way

Wouldn't it be better
don't be polite
i'm going to offer you a light
Start a little conversation now
It's alright, just take five
Just take five

you better take five
if you want to stay alive
every now and then grab five
not ten, just, five
i'm will give you five
you better
better
you better take five

Guglnąłem i znalazłem taka wersję. Sinfonia Viva pod batutą Tomasza Radziwonowicza gra Take Five w aranżacji Krzysztofa Herdzina:



Kapitan Hans Kloss, a właściwie już major Stanisław Kolicki na emeryturze nuci sobie przy goleniu.

A teraz zupełnie z innej beczki:
Jaki jest najlepszy film według króla Albanii?

I jaki to film? Może "Mysz, która ryknęła"?

A mnie przyszła do głowy dość łatwa zagadka.

Pewien zespół jazzowy jest uznawany za jeden z najbardziej wpływowych w historii tej muzyki i przez pewien czas wygrywał wiele ankiet w kategorii "grupa roku". Żaden z jego członków nie urodził się jednak w USA. O który zespół chodzi?

Edycja: Niestety moja kulpa. Jeden z członków zespołu jest Jankesem (nawet w pierwotnym znaczeniu tego słowa, co zaznaczam, bo niektórzy wykształceni inaczej Jankesami nazywają np. Teksańczyków).

Zespół posiada nazwę własną, czy nazwisko lidera + "liczebnik"?

Nazwę własną, jeżeli odpowiedzieć na pytanie literalnie.

Adam Szulc napisał: Nazwę własną, jeżeli odpowiedzieć na pytanie literalnie.

Tak, tak, jak się orientuję że nazwą własną jest również np. The Dave Brubeck Quartet.
Mojej prośby o podpowiedź nie należy więc traktować 'literalnie", naley ją potraktować jakby cała była w cudzysłowie, nie tylko sam "liczebnik"

No nic, przejrzę sobie zawartość półek i coś przyjdzie do tej (pustej tymczasem) łepetyny. (przecież muszę cokolwiek mieć takiej formacji???)

Iro napisał: ... nazwą własną jest również np. The Dave Brubeck Quartet.

Ale zawiera nazwisko lidera i "liczebnik" więc na pewno nie uznałbym tego za nazwę własną wobec alternatywy jaką postawiłeś. To odpowiem inaczej: na pewno nie nazwisko lidera z liczebnikiem, według litery również bez nazwiska lidera w nazwie własnej. A duch nazwy jest sprawa dyskusyjną, choć duchową podwójnie.