W wielu krajach dopiero w ten weekend wchodzi do kin.

Plus tak jak powiedziałeś to jest specyficzny gatunek. Pewnych granic nie przekroczy, zwłaszcza w USA.

kooh napisał: cieszmy się że to nie Slimarillion bo cytując za J.R.R.T. "Zero hobbitów, wszędzie elfy i podniosła stylistyka...".

Czytając różne opinie na temat Hobbita, doszedłem do wniosku, iż chyba wiem dlaczego PJ nie chciał na początku reżyserować Hobbita. Wiedział, że niezależnie od tego co zrobi i tak wszyscy będą traktować Hobbita jak 4 część LOTR. I że nigdy nie da rady dorównać LOTR jesli ma się trzymać książki (a jak by się nie trzymał, to ortodoksyjna grupa fanów by go zlinczowała). I tak źle i tak niedobrze.

Jestem ciekaw czy dominująca opinia "niezły, ale nie tak dobry jak LOTR) to wynik pułapki w jaką wpadają wszyscy oceniając film w oderwaniu od książki czy faktycznie jest trochę słabszy.

Zobaczymy.

Ps. Znalazłem ciekawa recenzje z 2001 roku z BBC:

The film's problem comes in cramming so much story into even three hours, and from the moment Liv Tyler's elf princess pops up, the pacing seems slightly off - skipping from one breathless chase scene to the next. Also, while the scenes with the rank, fearsome orcs are superbly realised, Jackson finds representing the spirit of good much more difficult - soft-focus photography and bright light are his unsatisfactory ploys. This is all the more disappointing when compared to the other groundbreaking effects work on display.

Czyli za dużo historii w 3 h i za szybko.

W Hobbicie jest niby za wolno.


I tak można w nieskończoność...

zentaur napisał: I tak można w nieskończoność...

Na szczęście mnie opinie recenzentów "gilają"

Mnie również. Patrzę na zagraniczne strony fanów w tym na najlepszą: theonering.net i robi się powoli rozdźwięk między dziennikarskimi recenzjami a reakcjami fanów...

Tutaj średnia ocena filmu recenzentów/amatorów czyli fanów na theonering.net:

www.theonering.net/reviews/

PJ perfekcyjnie oddaje "Tolkienowskiego ducha". I Za to należy mu się medal od fanów. Przed premierą Drużyny Pierścienia, przeczytałem po raz 6 całą trylogię (dla odświeżenia bo miałem z 10 lat przerwy w czytaniu ). I poszedłem do kina. Po seansie byłem zachwycony - film nie zmienił nic w moich wyobrażeniach zbudowanych na podstawie lektury. A to zjawisko nieczęste...

"Ale ja nie latam z Modlina..."
Miło że wymoderowano reklamiarzy

Po premierze (wersja 2D).

Krótko: film jest bardzo dobry. Myślę, że Jackson, z prostej historii dla 10- latków wyciągnął tyle ile się dało i sprawił, że Hobbit niewiele różni się od Drużyny Pierścienia. Pewnych jednak ograniczeń przeskoczyć się nie da, Hobbit więc nie będzie mieć nigdy tej powagi i doniosłości co Władca Pierścieni. Bo mieć nie może i warto o tym pamiętać, bo myślę, że część umiarkowanych recenzji wynika właśnie z porównywania dwóch rzeczy, które porównywać trudno.

Nie podzielam zdania o zbyt wolnym tempie. Ktoś przyzwyczajony do współczesnych filmów kręconych techniką teledysku może mieć na początku filmu problem. Osoby wychowane na filmach ze starej szkoły docenią staranną ekspozycję postaci. Tak więc sceny w Hobbitonie są dla mnie jedne z lepszych w filmie, a nie są rozciągnięte, jak twierdzą niektórzy. Takie tempo przydałoby się w LOTR w wersji kinowej (podobne tempo mamy w wersji rozszerzonej LOTR). W Hobbicie zresztą jest dużo więcej niezapomnianych scen: riddles in the dark z Gollumem, czy choćby walka kamiennych gigantów. Dobrym pomysłem było wprowadzenie Azoga (mimo, że jest to poważne odstępstwo od książki).

Kilka rzeczy bym poprawił (głównie dotyczą kwestii wizualnych oraz samego prologu) ale generalnie poziom zbliżony do LOTR jak powiedziałem więc jest dobrze. Poziom filmu oczywiście, a nie samej historii - tutaj widać różnicę wyraźną na korzyść LOTR.

Jeśli ktoś będzie potrafił rozróżnić kwestie ekranizacji i samej fabuły, to będzie b. zadowolony.

A mnie tradycyjnie załatwił świąteczny pech - dziecko przyniosło mi prezent z przedszkola w postaci rotawirusa. Moje bilety zostawię sobie na pamiątkę.

To niedobrze. Życzę zdrowia więc, może na Nowy Rok sprawisz sobie prezent i się wykurujesz i pójdziesz do kina.

Dzieki Mam nadzieję że pójdę jeszcze w tym tygodniu - choróbsko trzyma mnie od soboty.

Warto. Tylko nie nastawiaj się, że będzie to LOTR. Jackson trzymał się mocno książki (za wyjątkiem Azoga), więc film wyszedł lżejszy (i pewnie słusznie, nie ma co konkurować z Władcą Pierścieni, bo jak to mówił Gandalf w Drużynie Pierścienia: "There is only one Lord of the Ring...")

W LOTR uczestnicy wyprawy walczą z Black Riders i z Sauronem tutaj: z trollami, goblinami i docelowo... smokiem (całe szczęście, że Jackson wskrzesił Azoga, jedna z bardziej wyrazistych postaci w filmie.) W LOTR drużyna się rozpada, tutaj prawie bez problemów wychodzi z opresji. Czuć więc inny ciężar gatunkowy w obu filmach i jestem przekonany, że gros tych umiarkowanych recenzji wynika z podświadomego porównywania fabuły tych 2 filmów.

Ale gdyby spojrzeć na materiał, którym dysponował Jackson, to uważam, że zrobił świetny film.

Spokojnie Ja do kina idę na Hobbita. Nie będę się nastawiał, jestem świeżo po lekturze. Zero obciążeń.

Dzisiaj drugi raz. W 3D 48 fps.

Po pierwsze, film jeszcze bardziej mi się podobał. Bardziej niż wczoraj przypadł mi do gustu prolog czy (niby za długie) sceny z Bag End. W tej chwili film stawiam na równi z Drużyną Pierścienia. Jest kilka rzeczy, które bym poprawił (np. Goblin King), ale ogólnie jest bardzo dobrze.

Po drugie, film ZDECYDOWANIE zyskuje kiedy ogląda się go w 3D i 48fps. Nie wiem o co chodzi z tym zamieszaniem wokół 48fps? Jest więcej szczegółów niż normalnie, ale nie jest tak, że obraz jest nienaturalny czy męczący. To jest ten poziom szczegółów, do którego jesteśmy przyzwyczajeni mając dobre 200 czy 400 herzowe telewizory HD. Wiele scen naprawdę zyskuje. Dziś dowiedziałem się ile szczegółów mi wczoraj umknęło. Sceny batalistyczne przestały być chaosem i stały się uporządkowanymi scenami, co robi znakomite wrażenie.

Niektórzy mówią: "ale więcej szczegółów pozbawia nas wrażenia zanurzenia w świecie fantasy..." Nie wiem, mnie nie pozbawia, bo wciąga mnie sama historia. Zresztą osobiście nie lubię zbytniego rozmazania, które było często stosowane do przesady w LOTR.

Jeśli chodzi o 3D, po 5 minutach oko się przyzwyczaja i jest znakomicie. Film był kręcony w 3D i myślę, że w takim formacie powinien być oglądany. Ta wielowymiarowość, którą daje 3D też ma w sobie coś baśniowego i oddaje to, co ma niby zabierać 48fps.

Seans 2D dla mnie był błędem i ma sens tylko wtedy, jeśli ktoś nie ma w okolicy kin oferujących projekcje 3D.

Właśnie jestem po seansie.
Z przyczyn dopasowania repertuaru pod nas zakupiliśmy bilety na wersję 2D. W kinie po reklamach nastąpiła przerwa - parę minut. Potem wyszedł facet i powiedział, ze wersja 2D się skichała, że on bardzo przeprasza i zaraz puszczą 3D, rozdali okularu i puścili (jeszcze dodał, ze jak ktoś nie ma ochoty na 3D to oddadzą za bilety).

Chyba jestem jakiś mało wrażliwy bo głowa mnie nie boli, ostrość mi nie przeszkadzała (a w sumie jaka ostrość, ostrość to jest na star wars z dysku Blueray).
Jest magiczna wciągająca opowieść, jest fajny obaraz, w kilku miejscach czułem się jak uczestnik zdarzeń (przy stole) a nie jako podglądacz - ach to dyskretne 3D

I pierwszy raz usłyszałem, jak nagłośnienie w kinie nie dało rady - walka tych dużych, kamiennych

To miałeś "unexpected adventures" w kinie...

Ale moim zdaniem film lepiej się prezentuje w 3D 48FPS więc w sumie może i dobrze, że 2D nawaliło...?

A propos, kiedy oglądałem w 2D, co jakiś czas słychać było charakterystyczne pykanie dla filmów puszczanych ze starych taśm...

Na 3D nic takiego nie było.

Nie chce wyciągać żadnych wniosków, może Twoj przypadek i mój to tylko kwestia felernej kopii...