HFM

artykulylista3

 

Ella Fitzgerald - Wielka dama jazzu

95-97 04 2010 01Ella Fitzgerald to najwybitniejsza wokalistka w historii jazzu. Jej kariera trwała sześć dekad, w czasie których jej głos brzmiał z niemal tą samą siłą i świeżością.

Była mistrzynią Satu. Swoje improwizacje prowadziła z takim wdziękiem i naturalnością, że często stawały się później podstawą aranżacji utworów. Tak się stało chociażby z „Lady Be Good” George’a Gershwina, którego opracowanie, autorstwa słynnego puzonisty i aranżera Billy Byersa, zostało oparte na linii wokalnej Elli... spisanej z płyty. Wszystko, co robiła, brzmiało lekko, płynnie, jakby nie wymagało wysiłku. W dodatku miała znakomite wyczucie swingu, a jej frazowanie było zawsze idealnie trafione rytmicznie.


Chyba żaden z artystów uprawiających muzykę popularną nie był tak bezkrytycznie uwielbiany i doceniany przez krytykę jak ona. Niech świadczy o tym fakt, że w ankietach prestiżowego pisma „Down Beat” od roku 1953 do połowy lat 70. nieprzerwanie wybierano ją najlepszą wokalistką. Przy czym dotyczyło to zarówno ankiet czytelników, jak i krytyków. Żaden inny muzyk jazzowy nie odnosił podobnych sukcesów w tak długim czasie.
Ella Jane Fitzgerald urodziła się 25 kwietnia 1917 roku w Newport News City w stanie Wirginia. Jej rodzice, Tempie i William Fitzgerald, nie byli małżeństwem, ale William potwierdził ojcostwo dziewczynki. Tempie była praczką, a jej partner pracował jako kierowca wozu do przeprowadzek. Było biednie, często brakowało pieniędzy na ubrania i wiele innych rzeczy, ale głodu nie cierpieli.
Wkrótce William Fitzgerald opuścił małą Ellę i jej matkę, a w domu pojawił się Joseph Da Silva – portugalski imigrant. Skuszeni obietnicami poprawy bytu przenieśli się do miasta Yonkers w stanie Nowy Jork. Tam zamieszkali w jednopokojowej klitce, którą znalazł dla nich miejscowy kościół luterański. Szczęście im dopisało i znaleźli pracę – Joseph w cukrowni, a Tempie w pralni. Nie zdarzało się to często – wiele rodzin, które przenosiły się w tamte rejony, poszukując jakiejkolwiek posady, pogrążało się w biedzie i demoralizacji. W 1923 roku na świat przyszła druga córka Tempie – Frances. Przyrodnia siostra była jedną z nielicznych bliskich Elli osób.
Przyszła gwiazda jazzu była dużym i dość niezgrabnym dzieckiem. Pomimo nieatrakcyjnego wyglądu cieszyła się sympatią rówieśników. Zawdzięczała to pogodnemu usposobieniu; od najwcześniejszych lat uwielbiała śpiewać, a zwłaszcza – tańczyć. W jej sąsiedztwie mieszkali włoscy i wschodnioeuropejscy imigranci, a także sporo Afroamerykanów. Wbrew temu, co się powszechnie uważa, bariery rasowe i narodowościowe nie stanowiły wówczas problemu. Wszystkie dzieciaki spotykały się na ulicy i tam tańczyły najnowsze tańce podpatrzone u starszych braci i sióstr. Wydawało się, że jeśli Ella zrobi w czymś karierę, to właśnie w tańcu.
Była świetna! Potrafiła ćwiczyć całymi dniami, jeśli tylko pozwalał jej na to czas. Jak wiele czarnych dzieci śpiewała w swoim kościele pieśni gospel. Robiła to, bo tak robili inni, ale nie była tym zbytnio zainteresowana. Znacznie bardziej pociągały ją modne szlagiery. Już wówczas była przeświadczona, że kiedyś stanie się sławna. Jak opisują jej rówieśnicy, często powtarzała, że kiedyś będzie o niej głośno, a jej nazwisko trafi na nagłówki gazet.
Matka opłaciła jej kilka lekcji fortepianu w jednej z rzadkich chwil, kiedy miała trochę wolnego grosza. To wszystko, w połączeniu z pierwszą wielką fascynacją muzyczną – Louisem Armstrongiem – sprawiło, że Ella skoncentrowała się na śpiewie. Szybko też zauważyła, że umiejętność szybkiego uczenia się i naśladowania przebojów przysparza jej popularności w środowisku. W ten sposób zdobywała sobie pozycję wśród rówieśników, nie była bowiem zbyt atrakcyjna – duża, trochę przy kości, w dodatku nieśmiała.
Armstrong zasłynął jako znakomity trębacz. Znacznie mniejszą atencją wśród historyków jazzu cieszą się jego piosenki. Niesłusznie. Utożsamiany z przebojami w rodzaju „What a Wonderful World” był znacznie bardziej interesującym wokalistą, niż mogłoby się wydawać. Był pierwszym wielkim artystą używającym scatu. Jako pierwszy potrafił wyrazić głosem rasowe jazzowe improwizacje. Słowa piosenek również traktował bardzo swobodnie, rozbijając je na zrytmizowane cząstki.

95-97 04 2010 02     95-97 04 2010 03     95-97 04 2010 04

Bodaj jeszcze większy wpływ na Ellę miały siostry Boswell Martha, Connee i Helvetia. Nie są one obecnie doceniane tak, jak na to zasługują. A przecież ich harmonie wokalne, nowatorskie środki wyrazu, zaczerpnięte z bluesa i gospel, mistrzowski scat (zwłaszcza w wykonaniu Connee) do dziś robią wrażenie. Connee była jedną z pierwszych liczących się kompozytorek i aranżerek jazzowych.
W latach 30. i 40. siostry zdobyły popularność w Stanach Zjednoczonych, a ich piosenki często prezentowano w radiu. Ella po raz pierwszy zetknęła się z nimi na płycie kupionej jej przez matkę, a później wielokrotnie słuchała ich nowych szlagierów za pośrednictwem fal eteru. Powtarzając ich piosenki i imitując charakterystyczny styl Connee, uczyła się jazzowego frazowania i improwizacji.
Jako nastolatka Ella Fitzgerald zarabiała tańcząc w klubach. Razem z kolegą Charlesem Gulliverem opracowywali programy oparte na modnych tańcach i występowali w rozmaitych tancbudach, głównie w sobotnie wieczory. Trochę na tym cierpiała nauka, bo dziewczyna korzystała z każdej okazji, by ćwiczyć taneczne kroki, co nierzadko kończyło się wagarami. Była jednak wystarczająco bystra, by nie mieć problemów z nauką, pomimo dość niefrasobliwego do niej stosunku.
W 1932 roku na atak serca zmarła Tempie. Ojczym niezbyt się troszczył o Ellę i często bywał dla niej surowy. Krążyły nawet pogłoski o wykorzystywaniu seksualnym. W końcu siostra jej matki, Virginia, zabrała dziewczynę do siebie, do Harlemu. Dojrzewająca nastolatka przechodziła wtedy okres młodzieńczego buntu. Zrezygnowała ze szkoły i grała w loterię liczbową (niezwykle popularną w latach 20. i 30. wśród nowojorskiej biedoty), kontrolowaną przez mafię. Przez pewien czas zarabiała również, stojąc na czatach i ostrzegając przed nalotami policji personel domów publicznych. Po kłótni z Virginią odeszła z domu i włóczyła się po ulicach Harlemu. Spała byle gdzie i próbowała szczęścia w centrum ulicznej rozrywki, jaką w latach 30. była Siódma Aleja, nazywana „czarnym Broadwayem”.
Wśród wielu mniej lub bardziej obskurnych przybytków, oferujących przesłuchania utalentowanej młodzieży, wyróżniał się Apollo Theatre. Kiedyś było to miejsce, w którym prezentowano białej publiczności striptiz. Kiedy jednak przejął je sprawny impresario Ralph Cooper, stało się miejscem startu dla czarnych tancerzy i piosenkarzy. Cooper zorganizował wieczory amatorów. W poniedziałki kandydaci na gwiazdy spotykali się – ustalano tonacje dla piosenkarzy i muzykę dla tancerzy, a w środy odbywały się konkursy. Młodzi ludzie prezentowali się przed liczną publicznością. Dla części kończyło się to buczeniem i ci musieli pożegnać się z konkursem. Osoby, które przeszły tę próbę, mogły jeszcze zostać usunięte z sali przez „official executionera”. Najlepszych zapraszano ponownie na scenę. Każdy kłaniał się i otrzymywał brawa od widowni. W zależności od intensywności aplauzu wybierano zwycięzcę konkursu. Główną i jedyną nagrodą były tygodniowe występy na głównej scenie Apollo Theatre.
Ta tradycja Harlemu przetrwała aż do lat 90. XX wieku. Ella miała zamiar wystąpić tam jako tancerka, ale kiedy zorientowała się, że jej rywalkami będą świetne Edwards Sisters, trenowane przez ojca profesjonalnego tancerza, zgłosiła się do śpiewania. Wyszła na scenę niepewna i przestraszona. Głos jej się łamał i była bliska płaczu. Pełniący rolę konferansjera Ralph Cooper przerwał jej, pozwolił się uspokoić i zacząć od początku. Poszło tak dobrze, że wygrała konkurs. Nigdy jednak nie zrealizowała swojej nagrody, czyli tygodnia występów na scenie Apollo. Była biedna, źle ubrana i zaniedbana – nie miała przecież gdzie mieszkać. A Apollo Theatre zaczął już w tym czasie przyciągać gwiazdy w rodzaju Boba Hope’a czy Joan Crawford. Na jego deskach występowali coraz lepsi piosenkarze, a wszystkim przygrywała grupa Benny’ego Cartera, złożona m.in. z muzyków znakomitej orkiestry Fletchera Hendersona.
I właśnie do niego zabrał Ellę Carter, który już wówczas był pod wrażeniem jej śpiewu. Okazało się jednak, że i dla Hendersona ważniejszy był wygląd niż talent wokalny. Ella musiała wrócić na ulicę.
Niewiele wiadomo o tym okresie jej życia. Podobno startowała w licznych konkursach, ale nie ma na to wielu dowodów. Faktem jest, że wygrała „Wieczór amatorów” w Harlem Opera House, kierowanym przez Toma Whaleya. Tym razem nagrodzono ją tygodniowymi występami. Nie zapłacono jej jednak. Najprawdopodobniej otrzymała od teatru kreację sceniczną, za którą potrącono jej przy wypłacie.
Brak informacji o karierze Elli z tamtego czasu wynikał po części z jej niewielkiej aktywności, a po części z faktu, że mieszkająca dosłownie na ulicy dziewczyna odstraszała potencjalnych pracodawców.
Ogromny talent i niezwykły głos sprawiły jednak cud. Jego emisariuszem okazał się znakomity perkusista Chick Webb, jeden z pierwszych grających nowocześnie na tym instrumencie, a równocześnie lider jednej z najlepszych orkiestr lat 30. Konkurował z takimi sławami, jak Fletcher Henderson, King Olivier, Duke Ellington czy Benny Carter.
Mimo niewątpliwego talentu, doskonałych muzyków i niezłych aranżacji (pisanych dla niego przez najlepszych aranżerów w Nowym Jorku) zespołowi Webba brakowało elementu, który wyróżniałby go na tle innych orkiestr i uczynił sławnym. Takim elementem stała się właśnie Ella Fitzgerald. Choć orkiestra miała już swojego wokalistę – przystojnego playboya Charlesa Lintona – Webb instynktownie czuł, że przydałaby mu się również charyzmatyczna wokalistka. Linton znalazł ją za pośrednictwem znajomej chórzystki, która przyprowadziła nieśmiałą, zabiedzoną dziewczynę do domu Chicka. Ella wyglądała ponoć strasznie – rozczochrana, fatalnie ubrana i brudna. Charles Linton podobno zagroził odejściem, jeśli Webb jej nie posłucha. Nie miał więc wyjścia – musiał się zgodzić. Linton zabierał ją codziennie na występy do Savoyu (gdzie grała orkiestra Webba) i kazał jej podpatrywać siebie.
Kiedy wreszcie zaśpiewała, okazało się, że to jest to! W ciągu dwóch tygodni stała się gwiazdą zespołu Webba i ulubienicą bywalców Savoyu. Świetna pamięć i słuch pozwalały jej błyskawicznie zapamiętywać nowe utwory, dzięki czemu niemal z marszu potrafiła wejść w rolę wokalistki orkiestry. Doprowadziła do zmiany profilu zespołu, który z wyrafinowanego instrumentalnie i aranżacyjnie swingowego bandu przekształcił się w formację akompaniującą wokalistom w piosenkach o sporym potencjale komercyjnym. Takie też były pierwsze płyty „Love and Kisses” i „Are You Here to Stay?”, nagrane przez orkiestrę Webba w 1935 roku z Ellą jako główną wokalistką.
Orkiestra Chicka Webba w tym składzie stała się jednym z najlepszych i najbardziej rozchwytywanych zespołów tamtych lat. W 1938 roku Ella skomponowała piosenkę „A-Tisket, A-Tasket” (na motywach dziecięcego wierszyka, śpiewanego jeszcze w szkole), która w aranżacji Vana Alexandra stała się jej pierwszym wielkim przebojem. Utwór ten pozostawał na czele listy przebojów przez 19 miesięcy, a zawierająca go płyta sprzedała się w ilości miliona egzemplarzy!
Chick Webb zmarł w roku 1939. Przez następne dwa lata to Ella była szefową jego orkiestry, a po tym okresie wybrała karierę solową.
W połowie lat 40. została włączona do wielkiego projektu impresaria Normana Granza „Jazz at The Philharmonics”, który stał się niejako oknem amerykańskiego jazzu na świat. W ramach tego projektu występowała z triem Oscara Petersona, Tommym Flanaganem, Hankiem Jonesem, a także Rayem Bryantem i Joe Passem. Pod wpływem Granza znacznie rozwinęła swoją wokalistykę. Nie ciążył już na niej obowiązek produkowania przebojów i mogła się skupić na improwizacji scatem, którą czarowała słuchaczy na wielkich scenach w Ameryce i poza nią. Zrealizowała też swoje marzenia – nagrała płyty z Louisem Armstrongiem. Zaśpiewała z orkiestrami Duke’a Ellingtona i Counta Basie’ego. Z Ellingtonem wystąpiła w słynnej Carnegie Hall.
Dzięki Granzowi mogła sfinansować serię albumów z kompozycjami słynnych twórców jazzowych tematów: George’a Gershwina, Harolda Arlena, Johnny’ego Mercera, Jerome’a Kerna, Cole Portera, Irvinga Berlina i, oczywiście, Ellingtona. Płyty te do dziś należą do jazzowych bestsellerów.
Ella Fitzgerald dwukrotnie wyszła za mąż. Pierwszy raz za jednego ze swoich fanów – Benny’ego Kornegaya. Drugi raz za basistę Raya Browna. Oba małżeństwa nie były zbyt szczęśliwe, choć z Rayem adoptowali dziecko. Jednak dla Elli liczyła się przede wszystkim muzyka. Podporządkowała jej wszystko, także kosztem życia prywatnego.
Ella Fitzgerald dorastała w biedzie, ale dzięki talentowi osiągnęła status multimilionerki. Była przedstawiana koronowanym głowom, najważniejszym postaciom polityki, sztuki i nauki swoich czasów. Wielbiono jej talent, obdarzano zaszczytami, fetowano na wiele sposobów. Mimo to do końca życia pozostała osobą skromną i trochę nieśmiałą. Nawet walcząc z chorobą – postępującą ślepotą i osłabieniem – koncertowała, choć mogłaby odpoczywać w luksusie i odcinać kupony od swego bogatego dorobku.
W latach 80. jej aktywność nagraniowa znacznie zmalała z powodu problemów zdrowotnych – miała kłopoty z sercem i cukrzycę. W wyniku tej ostatniej powoli traciła wzrok. Na domiar złego w połowie lat 90. amputowano jej nogi. Niemal do końca życia koncertowała. Zmarła 15 czerwca 1996 r. w Beverly Hills. W Polsce wystąpiła tylko raz – w 1965 roku.

Najważniejszym źródłem informacji o życiu Elli Fitzgerald w języku polskim jest, przełożona przez Andrzeja Schmidta, książka Stuarta Nicholsona „Ella Fitzgerald” (Prószyński i S-ka, Warszawa 2008).

Autor: Marek Romański
Źródło: HFiM 04/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF