HFM

Anthem MRX-300

20-23 03 2012 01Audiofile z dłuższym stażem pamiętają zapewne kanadyjską firmę Sonic Frontiers. Jej odtwarzacze CD z charakterystyczną „migawkową” pokrywą transportu na stałe zapisały się w historii hi-fi.

 

Sonic Frontiers powstał w 1988 roku jako dystrybutor podzespołów elektronicznych. Trzy lata później na CES-ie w Las Vegas założyciele SF zaprezentowali własną konstrukcję, wzmacniacz SFM-75 mkII, który zwrócił uwagę zwiedzających na malutką wytwórnię z Toronto. Wkrótce dołączyły do niego kolejne, rozsławiając imię firmy na wsje strany mira.


Jako że nie wszyscy mogli sobie pozwolić na zakup urządzeń z logo SF, szefowie zadecydowali o wypuszczeniu tańszej serii Anthem. Przez następne lata wytwórnia rosła w siłę, a jej właściciele żyli dostatnio, lecz na horyzoncie pojawiły się czarne chmury.
Sonic Frontiers padł ofiarą kina domowego. Ogarnięta wielokanałową gorączką ludzkość uznała stereo za passé i w efekcie w 2001 roku kanadyjska firma ogłosiła upadłość. W kolejce do syndyka ustawiło się kilku producentów sprzętu stereo, ale prawa do marki Sonic Frontiers wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza nabył rodzimy Paradigm.
W czasach eksplozji AV producenci kolumn przeżywali czasy prosperity. Jednak choć wartki strumień gotówki rychło zamienił się w wezbraną rzekę, szefowie Paradigma high-endowe stereo Sonic Frontiers zawiesili na kołku, a jej budżetową gałąź, czyli Anthema, zaprzęgli do produkcji urządzeń wielokanałowych.
Obecnie w katalogu Anthema znajdziemy dwie linie: podstawową i prestiżową Statement. Trzon oferty stanowi kilkanaście urządzeń, w tym trzy amplitunery. MRX-300 jest wśród nich najtańszy, ale daje pojęcie o możliwościach droższych konstrukcji.

20-23 03 2012 02     20-23 03 2012 05

 

Budowa
Jeżeli ktoś choć raz miał do czynienia z Anthemem, rozpozna go na końcu świata. Charakterystyczne „piegowate” przednie ścianki nie zmieniły się przez lata i naprawdę trzeba bystrego oka, by odróżnić modele z roku 2012 od starszych. Wskazówką mogą być nowe standardy gniazd (np. USB) oraz symbole dekoderów.
MRX-300 jaki jest, każdy widzi. Z jednej strony można sarkać na „dalekowschodni barok”, z drugiej − jest w nim coś ponadczasowego. Ważne, że wykonano go porządnie. Przednią ściankę wycięto z litego kawałka aluminium, które następnie delikatnie zeszczotkowano i anodowano na czarno. Bezpośrednie załączanie źródeł umożliwia rząd guziczków pod displayem. W lewym dolnym rogu, za przesuwaną maskownicą, schowano podręczne wejście AV, USB oraz słuchawkowe.
W porównaniu z wytworami rozpasanej dalekowschodniej konkurencji tylna ścianka MRX-300 wygląda skromnie, ale i tak gniazd wystarczy na potrzeby większości domowych instalacji. Jako że mieszkańcy Ameryki Północnej uwielbiają ułatwiać sobie życie, wszystkie wyjścia umieszczono na kontrastującym białym tle. Mało tego, podobnie jak w amplitunerach Harmana każde gniazdo głośnikowe oznaczono innym kolorem. I jeszcze jeden drobiazg: Anthem ma złocone wszystkie gniazda, a nie tylko te na froncie.
Wnętrze MRX-300 z pozoru niczym nie zaskakuje, ale jeśli przyjrzeć się dokładniej, można dostrzec radiator tunelowy obłożony płytkami zasilacza i końcówek mocy. Jego wylot skierowano w prawo, a nadmiar ciepła wydmuchuje spory wentylator zaopatrzony w termostat.
W sekcji audio zastosowano dwuprocesorowy przetwornik DSP Texas Instruments, dekodujący wszystkie współczesne formaty dźwięku przestrzennego Dolby i dts oraz kilka autorskich patentów Anthema. W module wideo znalazł się natomiast cyfrowy konwerter obrazu ze skalerem 1080p.

20-23 03 2012 04     20-23 03 2012 06

 

Wyposażenie i obsługa
Główną atrakcją MRX-300 jest system Anthem Room Correction (ARC), służący do automatycznego ustawiania parametrów sygnału z uwzględnieniem warunków akustycznych pomieszczenia. Własne systemy automatycznego setupu, składające się zazwyczaj z małego mikrofonu podłączanego do amplitunera, stosują już wszyscy liczący się producenci kina domowego. Anthem poszedł dalej, bowiem do MRX-300 dołączył spory mikrofon, rozkładany statyw, zestaw kabli oraz aplikację na płycie CD.
Działanie ARC także wykracza daleko poza to, co oferują podobne systemy „wszyte” w inne amplitunery. Poza wygładzeniem charakterystyki ARC eliminuje podbicia pasma wywołane rezonansami pomieszczenia. Możliwe jest również zdefiniowanie pięciu stref najlepszego odsłuchu tak, by delektowanie się efektami przestrzennymi nie było czynnością samotniczą.
Obsługa systemu jest prosta. Program z płyty instalujemy na komputerze, do którego podłączamy mikrofon. Drugimkablem łączymy komputer z amplitunerem i uruchamiamy program. Jest tylko jedno „ale”: kabel prowadzący z komputera do amplitunera wyposażono w 9-pinowe wtyki RS-232. Na tylnej ściance MRX-300 znajdziemy odpowiednie gniazdko, ale mój laptop go nie posiadał. Na taką okoliczność producent poleca przejściówki RS-232/USB, ale trzeba się w nie zaopatrzyć we własnym zakresie. Warto zwrócić na to uwagę przed zakupem.

Reklama

 

Wrażenia odsłuchowe
Anthem chwali się większą ilością „prawdziwej” mocy niż u konkurencji, bez wnikania, co się kryje za tym stwierdzeniem. Co prawda, deklarowane 7 x 60 W/8 Ω nie robi piorunującego wrażenia, ale odsłuch wykazał, że MRX-300 to jest coś. Na tle wielu amplitunerów, z jakimi miałem do czynienia, kanadyjska maszyna faktycznie okazała się wulkanem energii. Nawet w spokojnych fragmentach starała się rozruszać towarzystwo, choć obyło się, na szczęście, bez afektowanego podkreślania ekspresji.
MRX-300 pokazał, na co go stać w kinie akcji. W strzelaninach, pościgach samochodowych, scenach batalistycznych i podniebnych akrobacjach czuł się jak młody pstrąg w górskim strumieniu. Gdyby ktoś wpadł na pomysł sfilmowania latających Tygrysów walących z dział kaliber 500, to mógłby efekty swojej wyobraźni sprawdzić właśnie na Anthemie. Trzeba przy tym dodać, że MRX-300 nie pomijał tak delikatnych kwestii, jak mikrodynamika czy prawidłowe rozplanowanie źródeł pozornych.
Powyższe doznania były dostępne bez aktywnego systemu korekcji akustyki. Po włączeniu ARC w brzmieniu zaszły wyraźne zmiany. Nie, żebym na nowo odkrył własny pokój, ale amplituner zagrał jak urządzenie z wyższej półki. Żywiołowe brzmienie nieco się uspokoiło, a definicja źródeł pozornych i rozmiary sceny jeszcze się poprawiły. Wysokie tony zyskały na detaliczności, a bas stał się bardziej zwarty i dokładniej wypełniony. Ponowna próba odsłuchu bez ARC uwypukliła zalety brzmienia z aktywną korekcją. System działa, co cieszy tym bardziej, że dostajemy go za darmo.

 

Konkluzja
MRX-300 to bardzo ciekawa propozycja spoza kinowego mainstreamu. Jeśli tak gra podstawowy model, to nie ma wątpliwości, że Anthem zasłużył na miano sukcesora Sonic Frontiers.

20-23 03 2012 T

 

Autor: Mariusz Zwoliński
Źródło: HFiM 3/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF